Header Background Image

    Dziewczyna szybkim krokiem udała się do szatni dla personelu. Było to niezbyt duże pomieszczenie, urządzone dość skromnie, ale funkcjonalnie. Ściany pomalowano na jasnoszary kolor, który nadawał wnętrzu chłodny, nieco surowy wygląd. Mimo braku ozdób i luksusowego wyposażenia, panował tu porządek, a przestrzeń została zaprojektowana w sposób praktyczny i wygodny dla pracowników.

    Wzdłuż jednej ze ścian znajdowały się rzędy metalowych szafek, każda oznaczona numerkiem, obok ustawiono kilka drewnianych ławek z prostymi, ale solidnymi siedziskami. Na przeciwległej ścianie wisiało kilka dużych luster, w których odbijało się światło jarzeniówek zamontowanych w suficie. Pod nimi znajdowały się białe, ceramiczne umywalki z prostymi kranami i dozownikami na mydło. Na samym końcu pomieszczenia znajdowało się wejście do części sanitarnej. Za niewielkimi, białymi drzwiami kryły się prysznice oraz toalety, z wnętrza dochodził szum wody, co wskazywało, że ktoś właśnie brał szybki prysznic.

    So-you wzięła głęboki oddech i podeszła do jednej z wolnych ławek. Metalowy stelaż wydał cichy jęk, gdy usiadła na nim i rozpięła suwak pokrowca na ubrania. W środku znajdował się elegancki granatowy kostium, starannie ułożony i nadal pachnący subtelnym aromatem pralni chemicznej. Czysty, wyprasowany, bez skazy. W niczym nie przypomina moich codziennych ubrań.

    Delikatny materiał gładko przesunął się po jej skórze, otulając ją świeżością i czymś jeszcze – czymś nowym. Poczuciem siły.

    Spojrzała jeszcze raz w lustro. Kostium układał się na niej idealnie, jakby został uszyty na miarę. Nie czuła już na sobie ciężaru mokrych ubrań ani upokorzenia z wcześniejszych wydarzeń. Teraz nie wyglądam jak ktoś, kto tonie w problemach. Wyglądam jak ktoś, kto ma wszystko pod kontrolą. Poprawiła włosy, wygładziła rękawy marynarki i wyprostowała ramiona.

    Jeszcze raz rzuciła okiem na swoje odbicie, po czym, z nową determinacją, skierowała się ku wyjściu.

    Gdy pewnym krokiem weszła do głównej sali, jej wzrok od razu przyciągnął jeden ze stolików. Dyrektor generalny i jego matka. Serce mocniej uderzyło w jej piersi. To moja szansa, żeby wszystko wyjaśnić…

    Z każdym kolejnym krokiem czuła, jak napięcie narasta. Powietrze wokół nich zdawało się gęstnieć, a wnętrze eleganckiej restauracji, choć pełne cichego szmeru rozmów i odgłosów sztućców, nagle wydało jej się przytłaczająco klaustrofobiczne.

    Podchodząc do stolika, zebrała w sobie resztki odwagi i lekko skłoniła głowę.

    — Dzień dobry, przepraszam, że przeszkadzam, ale… — urwała, gdy spojrzenie przewodniczącej przeszyło ją na wskroś. Było lodowate, niemal paraliżujące.

    — Siadaj — poleciła kobieta tonem, który nie pozostawiał miejsca na sprzeciw.

    So-you, choć przez chwilę zastanawiała się, czy nie powinna jednak się wycofać, instynktownie usiadła. Przewodnicząca zmierzyła ją od stóp do głów, zatrzymując wzrok na granatowym garniturze. Jej usta uniosły się w ledwie dostrzegalnym cieniu uśmiechu. Po krótkiej chwili, z wyrazem satysfakcji na twarzy, wróciła do rozmowy, jakby sytuacja układała się dokładnie tak, jak sobie zaplanowała.

    — Myślałeś, że nie uda mi się z tobą spotkać? — zapytała, całkowicie ignorując jej obecność.

    — Mamo… — zaczął Tae-hyun, ale zważywszy na obecność dziewczyny, szybko się poprawił: — Pani przewodnicząca, nie unikam pani. Po prostu miałem inne plany.

    — Jakie? — Uniosła brew, a w jej oczach pojawiła się bezlitosna pewność siebie. — Znowu mnie oszukałeś. Nie poszedłeś na wczorajszą randkę w ciemno. Chociaż… — zawiesiła głos, spoglądając wymownie na So-you — …zaczynam rozumieć dlaczego.

    — To… to nieporozumienie! — wybuchła dziewczyna, czując, jak w jej głowie rozszerzał się strach, paraliżując jej zdolność do logicznego myślenia. — Ja tylko… my wczoraj… w tej damskiej ubikacji, to nie było… to nie tak! I ten pocałunek w klubie… też nie… to…! — urwała, plącząc się coraz bardziej.

    Tae-hyun zamknął oczy i schował twarz w dłoniach, nie mogąc uwierzyć w to, co właśnie usłyszał.

    — Uspokój się! — syknął pod nosem. — Tylko nas pogrążasz.

    — Dość tej maskarady! — głos przewodniczącej uderzył w powietrze jak wystrzał z pistoletu. Jej dłoń opadła na blat z siłą, która przykuła uwagę nie tylko siedzących przy stoliku, ale również kilku gości restauracji, którzy na moment wstrzymali rozmowy.

    So-you wzdrygnęła się. Czuła, jak zimny dreszcz przebiega jej po plecach, a żołądek zaciska się w ciasny supeł.

    — Skoro wszyscy aktorzy tego przedstawienia są już na miejscu, zagrajmy w otwarte karty — dodała przewodnicząca, sięgając po kieliszek wody.

    — O czym pani mówi? — zapytała dziewczyna, coraz bardziej przerażona.

    — Jak długo zamierzaliście to ukrywać przede mną? — Spojrzenie przewodniczącej było niczym ostrze przecinające powietrze. Przenosiła wzrok to na Tae-hyuna, to na So-you, próbując wyczytać nawet najmniejszy fałsz w ich reakcjach.

    — Ukrywać? Co takiego? — Tae-hyun próbował brzmieć spokojnie, ale nerwowy ton zdradzał jego napięcie.

    — Cała firma już huczy od plotek — oznajmiła chłodno, upijając łyk wody. — Naprawdę myśleliście, że się nie dowiem? Wczoraj widziałam tę oto dziewczynę w naszej firmie. Spotkaliście się w, jakby to powiedzieć… dość nietypowym miejscu — dodała z ironicznym uśmiechem. — Twój sekretarz zrobił wszystko, by jak najszybciej ją ode mnie odciągnąć. Dlaczego? — Przesunęła wzrokiem na syna, który nagle wydawał się mniejszy, przygarbiony pod ciężarem sytuacji. — Parę dni wcześniej całowaliście się na oczach dyrektora zarządzającego Han Jae-mina w moim klubie. Tak, dzwonił do mnie w tej sprawie. A dzisiaj? Patrzę na nią i widzę, że ma na sobie ubranie, które osobiście kupiłam Soo-ah. Naprawdę myślałeś, że tego nie zauważę?

    Tae-hyun zesztywniał.— Mamo, to nie tak. Pozwól mi wyjaśnić… Ja nie mam nic wspólnego z tą kobietą.

    Przewodnicząca uniosła brew, a jej uśmiech stał się jeszcze bardziej wyniosły.— Naprawdę? W takim razie czemu ta kobieta, której podobno nie znasz, szła dzisiaj do naszej firmy? — Jej głos był przesycony sarkazmem, widać było że bawiło ją to jak bardzo próbowali się uchylać od odpowiedzi — I dlaczego, kiedy kazałam mojemu asystentowi ją ochlapać, ona udała się do naszej restauracji, w której – przypadek? – na nią czekałeś?

    So-you poczuła, jak jej żołądek zaciska się w bolesnym skurczu. To się wymknęło spod kontroli… Wzięła głęboki oddech, próbując nie dać po sobie poznać szalejących w jej wnętrzu emocji.

    — To… nie jest tak, jak pani myśli… — zaczęła powoli, starając się tym razem ważyć każde słowo. — To prawda, że byłam dzisiaj pod budynkiem Hwang Group, ale w sprawie pracy.

    Przewodnicząca prychnęła, kręcąc głową.— Pracę też jej załatwiłeś? — zapytała z wyraźnym oburzeniem, po czym dodała wyjątkowo chłodnym tonem: — Od kiedy się spotykacie?

    Tae-hyun otworzył usta, nie mogąc uwierzyć co właśnie próbuje mu wmówić, czując, jak coraz bardziej traci kontrolę nad sytuacją.— Mamo… — zaczął, ale przewodnicząca uniosła dłoń przerywając mu stanowczo.

    — Nie matkuj mi tu, nie jesteśmy w domu — skwitowała ostro.

    So-you poczuła, że robi się jej duszno.— Pani przewodnicząca, wiem, że trudno w to uwierzyć, ale naprawdę mnie i Tae-hyuna…

    — To nie kwestia wiary, tylko faktów — ucięła kobieta, spoglądając na nią z chłodnym wyrachowaniem. — A fakty świadczą same za siebie.

    Tae-hyun westchnął ciężko, przecierając twarz dłonią.— Dobrze, mamo, wygrałaś. — westchnął ciężko, zdając sobie sprawę, że choć cała ta sytuacja była absurdalna, nie będzie wstanie zmienić opinii matki na ten temat. — Jesteśmy w związku. Zadowolona?

    So-you spojrzała na niego, czując jak krew odpływa jej z twarzy, a całe ciało nagle stało się lodowato zimne.— CO?! — wykrztusiła, ale jej głos uwiązł gdzieś w gardle. O matko! Czy on właśnie ogłosił, że jesteśmy parą? To może od razu weźmy ślub i doróbmy się czwórki dzieci.

    Przewodnicząca uśmiechnęła się z triumfem.
    — Wiedziałam… — powiedziała, a jej usta wygięły się w pełnym satysfakcji uśmiechu. — W takim razie, może oficjalnie przedstawisz mi swoją dziewczynę?

    So-you poczuła, jak grunt usuwa się jej spod nóg. Jaka dziewczyna? O czym ona mówi?! Rzuciła szybkie, pełne niedowierzania spojrzenie Tae-hyunowi, oczekując od niego jakiejkolwiek wsparcia. Ale on nie zaprzeczył, nie sprostował, nie zrobił nic, co mogłoby jej pomóc. Po prostu siedział.

    Przewodnicząca westchnęła głęboko, wypiła kolejny łyk wody, po czym zmierzyła So-you długim przeszywającym spojrzeniem.
    — Zatem, So-you Choi, powiedz mi, kim jesteś. — Zawiesiła głos, wpatrując się jej prosto w oczy. — Jak to się stało, że mój syn zaczął się z tobą spotykać i dlaczego starał się ten fakt ukryć przede mną? — Jej głos był spokojny, ale So-you miała wrażenie, że każde z nich waży tonę.

    Dziewczyna w głowie miała pustkę, a jej myśli rozpaczliwie próbowały znaleźć jakąś sensowną odpowiedź. Powiem prawdę. Nie będę ściemniać.

    — Specjalizuję się w strategiach finansowych — zaczęła powoli, starając się ważyć każde słowo — Przyjechałam tu, by rozmawiać o możliwości pracy w Hwang Group i…

    — Nie chcę rozmawiać o pracy — przerwała jej przewodnicząca — Interesuje mnie, jaką rolę odgrywasz w życiu mojego syna.

    Jaką rolę? Myśli So-you rozpierzchły się w panice. To było jak labirynt bez wyjścia. Z każdym kolejnym słowem przewodniczącej miała wrażenie, że tonie w wirze nieporozumień, który wciągał ją coraz głębiej.

    — To… to skomplikowane — powiedziała cicho, rzucając nerwowe spojrzenie Tae-hyunowi.Mężczyzna, dostrzegając, jak So-you powoli traci resztki pewności siebie, postanowił przejąć inicjatywę.

    — Właśnie dlatego. — Odparł, wprawiając matkę w osłupienie.

    — O czym ty mówisz? — zapytała chłodno, unosząc brwi.

    — Wiedziałem, że jeśli tylko o niej wspomnę, od razu weźmiesz ją w krzyżowy ogień pytań — odparł spokojnie.

    Nawet nieźle to wyszło — pomyślał z satysfakcją, kątem oka obserwując reakcję matki. Wiedział, że to nie powstrzyma jej ciekawości na długo, ale przynajmniej na chwilę uda mu się utemperować jej dociekliwość.

    — Rozumiem — powiedziała przewodnicząca, zaciskając usta i starając się nie dać po sobie poznać, że Tae-hyun trafił w samo sedno.

    — Panno Choi, nie miałam zamiaru… — urwała, gdyż właśnie w tej chwili podszedł do niej wyraźnie poruszony asystent, który dyskretnie przekazał jej jakąś pilną wiadomość.

    — Naprawdę, co ona znowu wymyśliła… — westchnęła, a jej twarz wyraźnie stężała. Asystent wymienił z nią jeszcze kilka krótkich zdań, po czym skinął głową i szybko się oddalił. Przewodnicząca odczekała chwilę, po czym ponownie zwróciła się do So-you:
    — Niestety muszę już iść, ale wkrótce wrócimy do naszej rozmowy.
    — Coś poważnego w firmie? —zapytał Tae-hyun, wyczuwając nagłą zmianę nastroju matki.

    — Nie, to twoja siostra… ech, szkoda gadać. Muszę to załatwić, zanim prasa się dowie — oznajmiła, wyraźnie zdenerwowana, po czym podniosła się z krzesła, krótko skinęła głową na pożegnanie i ruszyła w stronę wyjścia.

    Tae-hyun i So-you przez chwilę siedzieli w milczeniu, oboje czuli jak niezręczna cisza narasta z każdą sekundą.

    Dźwięk cicho brzęczących sztućców z innych stolików wydawał się nienaturalnie głośny, a rozmowy gości jakby zlały się w niezrozumiały szum w tle.

    So-you wbiła wzrok w blat stołu, jej dłonie zacisnęły się na materiale spodni, Tae-hyun sięgnął po kieliszek wody, ale zamiast się napić, tylko obracał go w palcach.

    Atmosfera zgęstniała tak bardzo, że można by ją kroić nożem. Minęło zaledwie kilka sekund, ale dla So-you wydawało się to całą wiecznością.

    — Zwariowałeś?! — wyrzuciła z siebie w końcu, patrząc na niego z mieszaniną niedowierzania i złości. — Jesteśmy w związku?! Naprawdę?!

    Jej reakcja była na tyle gwałtowna, że kilka osób z pobliskich stolików odwróciło głowy w ich stronę.

    — Wiesz, mogłeś najpierw zapytać?! — fuknęła, po czym bez zastanowienia uderzyła go ręką w ramię.

    — Przepraszam. To było… wyjście awaryjne. — Tae-hyun złapał ją za nadgarstek w ostatniej chwili, powstrzymując kolejny cios.

    — Awaryjne?! — powtórzyła z niedowierzaniem, próbując uwolnić jego uścisk. — Świetnie. To co teraz?

    Tae-hyun otworzył usta, chcąc jakoś ją uspokoić, ale zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, rozległ się dźwięk telefonu.

    So-you pobladła widząc znajome nazwisko.

    — Muszę odebrać — powiedziała cicho, ściskając telefon w dłoni tak mocno, że zbielały jej knykcie.

    Palcem przesunęła po ekranie i przyłożyła telefon do ucha.

    — Pan Kim… — wyszeptała, a w jej głosie pobrzmiewało coś między strachem a rezygnacją.

    — Panno Choi, miarka się przebrała. Znowu nie dotrzymała pani terminu płatności — usłyszała szorstki głos zarządcy budynku.

    So-you przełknęła ślinę.— Proszę… dać mi trochę więcej czasu… Postaram się wszystko uregulować jak najszybciej…

    — Masz dwie godziny, zanim wprowadzi się nowy lokator.

    — Panie Kim, ja naprawdę…

    — Przyjedź i zapłać, inaczej zabieram twoje rzeczy.

    — Nie może pan, to wszystko, co mam!

    — Nic mnie to nie obchodzi. Albo płacisz, albo… — przerwał nagle. Po drugiej stronie telefonu zapadła chwila ciszy, po czym usłyszała pełen zdziwienia ton zarządcy. — A pan to kto?

    So-you otwarła szeroko oczy. Nowy lokator? Już! — Pomyślała z przerażeniem.

    — Kto to? — zapytała ostro.

    — Panie Kim, dał mi pan dwie godziny, więc… — zaczęła, ale zarządca już jej nie słuchał.

    — Mówi, że jest twoim chłopakiem. Może on mógłby za ciebie zapłacić?

    Serce So-you zamarło. MIn-ho? Pewnie chce sprawdzić czy… — nie dokończyła bo sama świadomość tego, po co przyszedł, była już dla niej zbyt przytłaczająca.

    — On nie jest moim chłopakiem! — krzyknęła, czym ponownie przyciągnęła uwagę całej sali.

    Czuła jak żołądek ściska się jej w twardy supeł. Odetchnęła głęboko, próbując się uspokoić.

    — Proszę go nie słuchać, ja nie mam z nim nic wspólnego. — dodała po chwili.

    — Panno Choi, pieniądze to pieniądze. Jeśli on ureguluje zaległy czynsz, to dla mnie…

    — Proszę go nie słuchać! — powtórzyła ostrzej, zaciskając zęby. — Zaraz tam będę!

    Rozłączyła się i przez chwilę wpatrywała w ekran. Jeden problem naraz — wciągnęła powoli powietrze nosem.

    — Wszystko porządku? — rzucił mimochodem Tae-hyun, choć nie musiał pytać, żeby znać odpowiedź.

    — Nie wiem — odpowiedziała szczerze.

    — Nie bardzo rozumiem.

    — Dobrze… — powiedziała cicho po dłuższej chwili namysłu. — Zagrajmy w to razem, ale najpierw musisz ze mną gdzieś pojechać.

    ***********************************************************************************************

    Dzięki, że zajrzałaś do tej historii! Mam nadzieję, że zaciekawili Cię bohaterowie i masz ochotę poznać ich jeszcze lepiej. To dopiero początek… ✨

    Już niedługo premiera (14 maja 2025)

    Po więcej szczegółów zapraszam na mój Instagram: https://www.instagram.com/zibi.the.bearded

    Czytaj dalej, bo najlepsze dopiero przed Tobą! 💋📖🖤

    0 Komentarze

    Uwaga! Twój komentarz będzie niewidoczny dla innych gości i subskrybentów (z wyjątkiem odpowiedzi), w tym dla Ciebie po okresie karencji.
    Uwaga