Miłosny układ – Rozdział 7 – To jakaś pomyłka
przez Zibi the BeadrdedMin-ji wbiegła do restauracji, czując narastający niepokój. Cholera, to zajęło mi zbyt wiele czasu. Dlaczego nie przyszła? – przeklęła w myślach.
Jej krótkie, ciemne włosy, które zwykle spinała w elegancki kok, teraz były w artystycznym nieładzie. Było to pokłosie nie tylko złej pogody – silnego wiatru i deszczu, który padał od rana – ale także jej determinacji, by jak najszybciej dotrzeć na miejsce. Sześć czterdzieści dziewięć. Nieźle, to chyba mój nowy rekord – pomyślała z dumą, próbując opanować oddech.
Min-ji od trzech lat pracowała w dziale HR Hwang Group jako młodszy specjalista ds. HR. Wspierała procesy rekrutacyjne i organizację szkoleń, co często wiązało się z intensywnym kontaktem z ludźmi. Teraz jednak wszystkie jej myśli skupiały się na So-you.
Przemierzając kolejne sale restauracji, czuła, jak jej serce bije coraz szybciej. Czy coś się stało? A może znowu miała jakąś przygodę? Martwiła się o nią bardziej niż zwykle.
Przechodząc między stolikami, poczuła, jak żołądek zaciska się z nerwów. Kolejny raz wybrała numer przyjaciółki. Dlaczego nie odbiera? Każdy krok wydawał się coraz cięższy, a myśli stawały się coraz bardziej chaotyczne.
– So-you, gdzie ty jesteś… – wyszeptała, rozglądając się wokół.
Może poszła na zaplecze? A może do toalety? – zastanawiała się, kierując kroki w stronę drzwi prowadzących do damskiej łazienki.
Wchodząc do środka, rozejrzała się nerwowo. Każda pusta kabina tylko potęgowała jej niepokój.
– So-you? – powiedziała, chwytając za klamkę i otwierając jedną z kabin.
– Zajęte! – odezwała się zirytowana kobieta w średnim wieku, siedząca na ubikacji. Była ubrana w czarną koszulę, spódniczkę i fartuszek – typowy strój kelnerki – a jej majtki spuszczone były do kostek.
Min-ji stanęła jak wryta.
– Przepraszam! Bardzo przepraszam! – wydukała speszona, kłaniając się nisko i odruchowo zasłaniając usta dłonią.
– Może zamiast przepraszać, po prostu zamknie pani drzwi? – mruknęła zawstydzona kobieta.
Min-ji zatrzasnęła drzwi tak mocno, że klamka została jej w ręce. To się nie wydarzyło. Proszę, nie…
– Ja naprawdę przepraszam! – powiedziała błagalnym głosem, wsuwając klamkę pod drzwi. Przyciskając dłonie do rozgrzanych policzków, szybko odwróciła się i podeszła do umywalek.
Oparła się o blat, biorąc głęboki oddech i próbując dojść do siebie. W lustrze dostrzegła swoje odbicie – jej twarz była purpurowa. Wyglądasz jak dojrzały pomidor – stwierdziła, obmywając ją zimną wodą.
Wróciła do głównej sali i spojrzała na zegar. Już siedemnasta? – jęknęła, odgarniając palcami włosy, których kilka kosmyków opadło jej na policzki.
Nagle huk drzwi, które z głośnym trzaskiem zamknęły się tuż za nią, wytrącił Min-ji z zamyślenia.
– O kurwa! – Odruchowo odwróciła głowę. To był Jun-ho Yoon, menedżer restauracji, który właśnie wychodził z zaplecza. Jak zawsze wyglądał nienagannie – idealnie dopasowany garnitur, wypolerowane buty, a do tego ta jego wieczna aura spokoju, która działała na Min-ji jak płachta na byka.
– Widziałeś może So-you? Muszę ją znaleźć, to pilne – wyrzuciła z siebie jednym tchem, zanim zdążył choćby otworzyć usta.
Mężczyzna spojrzał na nią nieco zdezorientowany, wciąż trzymając telefon przy uchu.
– Min-ji, przepraszam, właśnie rozmawiam z serwisantem w sprawie tych nieszczęsnych drzwi…
– Drzwi mogą poczekać, ja nie! – przerwała mu, nie zważając na fakt, że jeszcze nie skończył mówić.
– Pytałam cię, czy wiesz, gdzie ona jest?
Jun-ho zmarszczył czoło.
– Przepraszam, panie, zadzwonię później – powiedział, po czym zakończył połączenie i schował telefon do wewnętrznej kieszeni marynarki.
– Tak, była tu chwilę temu. Zgodnie z twoją prośbą pomogłem jej, ale…
– Jakie „ale”? – Min-ji przerwała mu natychmiast, krzyżując ręce na piersi.
– To znaczy… – Jun-ho podrapał się po karku. – Chciałem powiedzieć, że… bardzo ładnie było jej w tej sukience i wyglądała na naprawdę pewną siebie…
– Jun-ho! Do brzegu! – zaczęła Min-ji, zaciskając pięści. – Czemu zamiast powiedzieć mi, gdzie jest moja przyjaciółka, ty rozwodzisz się nad tym, jak wyglądała?!
– Ale ja chciałem… – próbował wyjaśnić, ale Min-ji nie zamierzała mu na to pozwolić.
– Ja, ja, ja… Nie obchodzi mnie, co ty! – warknęła, wbijając mu w klatkę palec tak mocno, że aż się cofnął.
Jun-ho w końcu stracił cierpliwość. Chwycił Min-ji za rękę i przyciągnął ją do siebie, patrząc jej prosto w oczy.
– Dasz mi wreszcie dojść do głosu?! – wybuchnął tak głośno, że jedna z kelnerek omal nie upuściła tacy z deserami lodowymi, które akurat niosła dla klientów siedzących przy oknie.
Min-ji stanęła jak wryta, zmrużyła oczy i zadarła głowę, patrząc na niego z nieoczekiwaną uległością. Jego twarz była napięta, spojrzenie twarde, a ton głosu nie znosił sprzeciwu.
Przełknęła ślinę, czując, jak serce bije jej szybciej.
– Oczywiście, mów, proszę – wyszeptała, siląc się na opanowanie.
– Więc… – zaczął spokojnie, lecz w następnej sekundzie wyrzucił z siebie słowa jak z karabinu maszynowego, nie czekając, aż dziewczyna odzyska dawny rezon. – Twoja przyjaciółka była tu, dałem jej czyste ubranie – biznesowy kostium Soo-ah Hwang. Była naprawdę zadowolona, już miała wychodzić, kiedy zobaczyła dyrektora generalnego Tae-hyuna Hwanga, swojego chłopaka, i razem, trzymając się za ręce, oświadczyli przewodniczącej, że się spotykają, a potem razem z nim wyszła z restauracji.
Zapadła cisza.
Min-ji patrzyła na niego, jakby właśnie ogłosił, że ziemia jest płaska, a jej kot umie czytać po koreańsku. Soo-ah Hwang, przewodnicząca, dyrektor generalny, związek?! – Te słowa uderzyły w nią niczym tsunami, odbierając chwilowo oddech i wywołując lekkie drżenie rąk.
Czuła, jak jej mózg zaczyna się przegrzewać od nadmiaru absurdalnych informacji, które próbował przetworzyć.
– Co ty za bzdury wygadujesz?! – pokręciła przecząco głową. – So-you? W związku z dyrektorem Hwangiem?!
– Kelnerka, która obsługiwała ich stolik, plotkowała o tym z innymi pracownikami**.** – oznajmił pewnym głosem, nie pozostawiając miejsca na wątpliwości.
– Nie, nie, nie. Na pewno się pomylił. – Przerwała mu, nie dopuszczając do siebie nawet cienia tej myśli. – To niemożliwe. To jakiś absurd. – Zaśmiała się nerwowo, jakby próbowała przekonać samą siebie, że to żart. – Przecież gdyby to była prawda, to by mi powiedziała!
Jun-ho wziął głęboki oddech.
– Nie panikuj, może… po prostu nie zdążyła? – Zasugerował ostrożnie.
– Nie zdążyła?! – Min-ji zrobiła wielkie oczy i uniosła brwi tak wysoko, że prawie dotknęły jej linii włosów. – Rozmawiamy ze sobą kilka razy dziennie! Co niby mogło jej przeszkodzić?!
– Nie wiem, może nie chciała albo nie mogła?
Min-ji otworzyła usta, ale żadne słowo nie przyszło jej do głowy. Czuła, jak napięcie w jej ciele rośnie, a każda komórka domaga się działania, ale nie wiedziała, co zrobić.
– Nie. To jakaś pomyłka. – Poprawiła włosy ręką, próbując się uspokoić. – Coś musiało się stać.
Min-ji wzięła głęboki oddech. Nie panikuj – powiedziała do siebie w duchu.
– Jun-ho, musimy coś zrobić – powiedziała tym razem ciszej, niemal błagalnym tonem. – Nie mogę tak bezczynnie siedzieć.
Jun-ho spojrzał na nią uważnie, wyglądało to tak, jakby kalkulował coś w głowie.
– Pokaż telefon – powiedział spokojnie, wyciągając dłoń w jej stronę.
– Odblokuj – Poprosił, zbliżając go do jej twarzy.
Uśmiechnął się, po czym chwilę coś w nim przeglądał.
– Co robisz? – zapytała zaniepokojona Min-ji.
– Nic – Odparł krótko, niemal mechanicznie, po czym dodał: – Spróbuję jeszcze raz zadzwonić.
Wybrał ponownie numer, ale już po chwili usłyszał jedynie:
– „Abonent czasowo niedostępny”. Nie odbiera – Powiedział, oddając telefon dziewczynie.
Min-ji zerknęła na ekran: „Siostra (11)”. Westchnęła głęboko, po czym schowała twarz w dłoniach.
– Słuchaj, musisz zluzować. Jestem pewien, że So-you wyszła ze swoim chłopakiem.
Dziewczyna spojrzała na niego z niedowierzaniem.
– Jakim chłopakiem? Ona nie ma chłopaka! – W jej tonie wyczuwało się głębokie zdziwienie, ale także gorycz, jakby nie mogła uwierzyć, że jej najlepsza przyjaciółka mogła przed nią zataić coś takiego.
– Usiądź – Poprosił ją, po czym skinął na kelnera, który w dosłownie kilka chwil przyniósł zestaw do parzenia herbaty.
– Będziemy pić herbatę? – zdziwiła się Min-ji.
– Tak, imbirową, dokładnie taką, jaką lubisz – Odpowiedział z lekkim uśmiechem, powoli nalewając gorącą wodę do porcelanowego dzbanka. Ciepły, korzenny zapach natychmiast wypełnił pomieszczenie.
– Napisz jej SMS-a – Powiedział, podając filiżankę jej ulubionego napoju. – So-you na pewno wyszła z dyrektorem Hwangiem. Tego jestem pewien. Nawet jeśli nie jest jej chłopakiem, to na pewno wyszli razem.
Widok parującej herbaty i ciepło dłoni Jun-ho, gdy podał jej kubek, pomogły Min-ji trochę się uspokoić. Poczuła, jak napięcie powoli ustępuje, a myśli zaczynają się porządkować. Zawsze jest taki rozsądny i racjonalny, może faktycznie przesadzam? – Pomyślała, a jej wzrok przesunął się na jego dłoń, która przez moment zbyt długo spoczywała na jej ręce. Dziewczyno, skup się! – Skarciła się w myślach.
– Dobrze, zrobię tak, jak mówisz, ale jeśli coś jej się stanie, to będzie wyłącznie twoja wina – Odparła, z trudem powstrzymując się od dalszej dyskusji, ale wciąż nie do końca przekonana.
Jun-ho uśmiechnął się lekko.
– Jasne, wezmę za to odpowiedzialność – Po czym upił kilka łyków herbaty.
Po chwili jego telefon zadzwonił. Zerknął na ekran, a następnie przeprosił Min-ji, wstając, by odebrać połączenie. Odszedł kawałek, rozmawiając cicho, ale Min-ji mogła go obserwować, widząc, jak chodzi ze słuchawką w ręku.
Jego swobodna, ale charyzmatyczna prezencja, gesty, sposób, w jaki czasem zamykał oczy, koncentrując się na rozmowie – wszystko to przykuwało jej uwagę.
Przypomniała sobie, jak po raz pierwszy spotkała Jun-ho. Tego dnia, kiedy zagubiona weszła do restauracji, był nieznajomym, który zaoferował jej pomoc z uśmiechem, jakby tylko na to czekał. Zawsze był gotów stanąć u jej boku, a ona nigdy tego nie kwestionowała.
Jej telefon zawibrował. So-you?
Szybko odblokowała ekran.
– Min-ji – zaczął Jun-ho, gdy skończył rozmowę, widząc dziewczynę gorączkowo przeglądającą telefon. – Coś się stało?
– Napisała, że wyszła z Tae-hyunem i że wszystko jest ok. Niby w porządku, ale… nie wiem. Nie rozumiem, dlaczego nie odbiera.
Jun-ho uśmiechnął się lekko, siadając naprzeciwko niej.
– Może potrzebowała przestrzeni, żeby to sobie wszystko ułożyć. Nie martw się, pewnie wszystko wyjaśni, jak będzie gotowa – Powiedział spokojnie.
Min-ji westchnęła, upijając łyk herbaty.
– Może… ale to do niej niepodobne. Zawsze mi mówiła o wszystkim. A teraz nagle… To wszystko nie ma sensu.
Jun-ho przechylił lekko głowę, przyglądając się jej uważnie.
– Może to coś poważniejszego? Wiesz, Tae-hyun Hwang jest dyrektorem generalnym…
Min-ji zmarszczyła brwi.
– I co z tego? – Przerwała mu, sfrustrowana takim obrotem spraw.
– Nic. Po prostu… nie zdziwiłbym się, gdyby mieli jakieś powody, żeby to ukrywać – powiedział cicho, jakby sam dopiero teraz zaczynał coś podejrzewać.
Min-ji zmrużyła oczy, przyglądając mu się uważnie.
– O czym ty mówisz? So-you? To nie w jej stylu. Ona zawsze twierdziła, że między nami nie ma tajemnic.
Jun-ho wzruszył ramionami.
– Pewnie masz rację. Ale jeśli się mylisz… może warto podrążyć temat i popytać w firmie tu i tam. Kto wie, może ktoś coś zauważył?
Min-ji nachyliła się lekko w jego stronę, opierając łokcie na stole.
– Co masz na myśli? – zapytała, wbijając w niego wzrok, czekając na odpowiedź, która mogłaby rozwiać jej wątpliwości.
– Nic konkretnego – odparł z nutką niepewności w głosie. – Po prostu czasem ludzie wiedzą więcej, niż się wydaje.
Dziewczyna chwilę się zawahała.
– Nie, nie słyszałam nic na ich temat…
– A może coś przeoczyłaś? – starał się naprowadzić ją na właściwy trop, delikatnie gestykulując dłonią. – Czasem ludzie rzucają luźne komentarze na różne tematy. Pomyśl, nawet z pozoru niezwiązana informacja może okazać się cenna.
– Słyszałam coś o manipulacjach akcjami…
– Hmm… – mruknął Jun-ho, podrapał się po brodzie, po czym zmrużył oczy, jakby intensywnie analizował to, co właśnie usłyszał. – Ciekawe.
– Tak. Dziewczyny z działu finansowego mówiły o dziwnych ruchach na rynku, jakby ktoś wewnątrz firmy manipulował cenami. Cena spada, ktoś tanio kupuje… coś w tym stylu. Nie znam się na tym.
– To ciekawe, bardzo ciekawe – Jun-ho uśmiechnął się lekko, ale w jego oczach pojawił się ledwie zauważalny błysk. – To musi być coś, skoro nawet osoby spoza działu finansowego to komentują.
Min-ji wzruszyła ramionami.
– Pewnie, ale co to ma wspólnego z So-you?
Mężczyzna zadumał się na chwilę, po czym rzucił niedbale:
– Może nic. A może ktoś wciągnął ją w coś, o czym nie wie.
Min-ji spojrzała na niego z wyraźnym sceptycyzmem.
– So-you? Nie, to raczej niemożliwe, przecież ona nie ma nic wspólnego z Hwang Group.
– Poza dyrektorem generalnym – wtrącił Jun-ho, całkowicie wytrącając jej ten argument z ręki.
– Chcesz powiedzieć, że to on ją szantażuje?
Jun-ho zawahał się, po czym stuknął palcami o blat, jakby próbował podjąć decyzję, czy powiedzieć jej więcej.
– Nie wiem… ale jeśli Tae-hyun rzeczywiście coś ukrywa, to może nie chce, żeby ktoś pytał o manipulacje akcjami. A jeśli So-you coś przypadkiem usłyszała?
Min-ji poczuła, jak dreszcz przebiegł jej po plecach.
– Nie wydaje mi się – odparła powoli.
Jun-ho przyglądał się jej przez chwilę, po czym westchnął, wywołując nieprzyjemne uczucie niepokoju.
– Może masz rację, ale warto, żebyś miała na nią oko. Nigdy nie wiadomo, co się dzieje w firmach takich jak Hwang Group.
Min-ji wzięła głęboki oddech, próbując uporządkować myśli. Może on ma rację? Jeszcze chwilę temu była pewna, że So-you jest singielką, ale teraz, gdy Jun-ho mówił o tym w taki sposób, zaczęła się zastanawiać, czy może rzeczywiście jest coś na rzeczy.
Tae-hyun Hwang to przecież dyrektor generalny jednej z największych korporacji w kraju. Pracuje na najwyższym szczeblu, otacza się ludźmi, którzy kontrolują miliardy wonów. Co jeśli faktycznie w coś ją uwikłał?
Nagle zaczęła wracać do rozmów, które słyszała w firmie – urywki zdań, szeptane plotki w przerwach na lunch, spojrzenia rzucane ukradkiem.
Możliwe, że coś mi umknęło?
Co jeśli So-you wplątała się w coś, czego nie może mi powiedzieć?
Jej dłonie zacisnęły się na filiżance.
Mogłabym po prostu uznać to za zbieg okoliczności, ale jeśli się mylę? Jeśli So-you naprawdę coś wie, a ja to ignoruję?
– Masz rację – powiedziała w końcu, powoli unosząc wzrok. – Muszę dowiedzieć się, co się dzieje.
– Najważniejsze, żeby twoja przyjaciółka była bezpieczna – powiedział miękkim, troskliwym tonem. – Cokolwiek się dzieje, nie możemy pozwolić, żeby to jej zaszkodziło.
0 Komentarze