Header Background Image

    Woda spływała po ciele So-you, rozpraszając myśli, które uparcie krążyły wokół minionych wydarzeń. Kropelki lśniły na jej skórze, spływając po gładkich liniach ramion i pleców, niosąc chwilowe ukojenie. To wszystko potoczyło się zbyt szybko – pomyślała, sięgając po elegancko wykończoną butelkę z żelem pod prysznic. Delikatny zapach jaśminu i zielonej herbaty wypełnił przestrzeń, otulając ją miękką, zmysłową mgiełką.

    Nakładając na dłoń odrobinę luksusowego kosmetyku, przez chwilę patrzyła na bogato zdobioną etykietę. Nigdy wcześniej nie używała tak drogich rzeczy – produkty, które do tej pory znała, pochodziły raczej z działu promocji w sieciowej drogerii. Życie w otoczeniu luksusu… to jak scena z koreańskiego serialu – stwierdziła, niepewnie przesuwając palcami po powierzchni butelki.

    Jeszcze kilka godzin temu miała swoje „normalne”, choć skromne, życie, a teraz… Teraz stała pod prysznicem w apartamencie mężczyzny, którego ledwo znała. Ostatnie wydarzenia narzuciły jej własne tempo, a ona… nawet nie zdążyła złapać oddechu.

    Jak do tego doszło? – zastanawiała się, czując, jak narastający niepokój ściska jej żołądek.

    Nie jestem na to gotowa.

    Ciepła woda koiła napięte mięśnie, dając złudne wrażenie spokoju, jednak jej umysł wciąż walczył z chaosem, który zdominował każdą cząstkę jej myśli. Nie czuła się tu jak u siebie. Nie była pewna, czy kiedykolwiek będzie w stanie zapomnieć o tym dziwnym uczuciu, że jest tu tylko gościem, kimś obcym w cudzym życiu.

    Nie miałam wyboru – powtarzała, próbując to sobie jakoś zracjonalizować.

    Teraz, gdy Tae-hyun musiał nagle wyjść do pracy, została sama w apartamencie, który mimo swojego luksusu wydawał się jej zimny i obcy.

    Dam radę. Przymknęła powieki, pozwalając ciepłej wodzie spływać po twarzy. Czuła, że zanim będzie mogła ruszyć dalej, musi znaleźć spokój wewnętrzny i odpowiedzi na pytania, które nie dawały jej spokoju.

    Gdy miała zamiar spłukać włosy i nałożyć odżywkę, ciche skrzypnięcie przerwało jednostajny szum wody.

    Długa, smukła dłoń wsunęła się do środka, zabierając ręcznik, który leżał na półce.

    Nagle rozległ się głośny trzask, a drzwi łazienki otworzyły się z hukiem.

    So-you zadrżała i odwróciła się gwałtownie, jej oczy rozszerzyły się ze zdumienia, ale zanim w pełni zarejestrowała, co się dzieje, piana z szamponu spłynęła jej na twarz, wywołując piekący ból.

    Zamrugała gwałtownie, ale nim zacisnęła powieki mocniej, zdążyła jeszcze zobaczyć sylwetkę młodej kobiety w wieku około dwudziestu pięciu, no, może dwudziestu sześciu lat, w eleganckiej, choć nieco swobodnej sukience w odcieniu kawy z mlekiem.

    Ale to, co najbardziej przeraziło So-you, to fakt, że nieznajoma trzymała w dłoni telefon komórkowy, którym najwyraźniej nagrywała całą scenę.

    Cofnęła się odruchowo, ale z zaskoczenia zastygła w miejscu.

    Co do cholery?! Ten drań zapomniał mi powiedzieć, że się z kimś spotyka?!

    – Niespodzianka! – kobieta wykrzyknęła radośnie, celując obiektywem prosto w jej stronę.

    Twarz So-you przybrała kolor dojrzałego pomidora.

    – Co… co ty tu robisz?! – wykrztusiła, próbując zakryć rękami swoje nagie ciało, choć efekt końcowy mógł raczej przypominać niezbyt skoordynowaną choreografię niż rzeczywistą próbę ochrony prywatności.

    Kobieta parsknęła śmiechem, choć So-you nie była pewna, czy to z rozbawienia, czy raczej z czystej satysfakcji, że przyłapała ją w tak kompromitującej sytuacji.

    – Co ja tu robię?! – powtórzyła. – Chyba to ja powinnam zadać to pytanie.

    – Ja? – wyjąkała So-you.

    – Jesteś tą stalkerką? – rzuciła z jawnym wyrzutem, nie czekając na jej odpowiedź.

    – Jaką stalkerką? – oburzyła się, starając się wytrzeć resztki piany łokciem z oczu.

    – Tą, która od kilku miesięcy nęka mojego brata?

    – Brata? – powtórzyła zdezorientowana.

    – Co robisz w jego łazience? – zapytała stanowczo, wciąż filmując.

    So-you zmrużyła oczy, próbując dostrzec więcej szczegółów.

    Kobieta miała długie, lśniące czarne włosy, przecięte kilkoma jaśniejszymi kosmykami, które opadały na ramiona w sposób na tyle niedbały, by wyglądać naturalnie, a jednocześnie tak perfekcyjny, że musiało to być zamierzone.

    Jej twarz, subtelna i drobna, zwracała uwagę wyrazistymi, niemal czarnymi oczami i długimi rzęsami, rzucającymi cień na lekko zaróżowione kości policzkowe. Pełne usta błyszczały od jasnoróżowego błyszczyka, a na szyi lśnił cienki, złoty łańcuszek.

    Wyglądała jak ktoś, kto równie dobrze mógłby właśnie pozować do zdjęć na okładkę luksusowego magazynu, jak i wychodzić na luźny wieczór z przyjaciółmi.

    – Jesteś Soo-ah? Młodsza siostra Tae-hyuna? – zapytała niepewnie, chociaż teraz jej twarz wydała się jej znajoma. Bowiem kilka tygodni temu przeglądała magazyn Economist Korea, w którym pisano o młodych spadkobiercach najbogatszych koreańskich rodzin i ich wpływie na gospodarkę. Wśród nich była Soo-ah Hwang – zbuntowana córka rodu, która zamiast podporządkować się rodzinnemu biznesowi, wolała poświęcić się rozrywce i być bohaterką kilku głośnych skandali.

    – Tak, to ja – przyznała, robiąc krok do przodu. – Ale dość o mnie. Jak się tu dostałaś? Mów prawdę, bo inaczej… – uniosła telefon wyżej – zostaniesz gwiazdą internetu.

    – To… to nieporozumienie – próbowała się tłumaczyć.

    – Nieporozumienie? Jasne… – zachichotała cicho, przybliżając telefon jeszcze bardziej.

    – Wiesz, to byłby niezły viral na KakaoStory – mruknęła z udawaną zadumą. – „Tajemnicza dziewczyna w apartamencie Tae-hyuna… skandal czy romans?”

    So-you zacisnęła zęby.

    – Nie masz prawa mnie nagrywać!

    – Och, skarbie, ja mam prawo do wszystkiego – uśmiechnęła się niewinnie, po czym zamaszystym ruchem zrobiła ujęcie całej łazienki.

    – Wprowadziłaś się?! – Soo-ah zmarszczyła brwi, nie opuszczając telefonu. – Mój brat, o ile mi wiadomo, NIE spotyka się z żadną dziewczyną! – powiedziała lodowatym tonem. – Przestań ściemniać! To ty? Ta stalkerka, o której mi mówił? On pewnie w ogóle nie wie, że tu jesteś.

    — Nie jestem żadną stalkerką! — wykrzyknęła So-you, rozkładając bezradnie ręce.

    — Niezły widok. — Soo-ah zarechotała, robiąc zoom telefonem.

    So-you w sekundę zorientowała się, że popełniła błąd. OGROMNY błąd.

    Instynktownie próbowała zakryć się z powrotem, w popłochu splatając ręce na piersi i krzyżując nogi.

    — Wiesz, że mogę zadzwonić po ochronę?! — Soo-ah podeszła bliżej, trzymając telefon tak blisko jej twarzy, że ta mogła niemal zobaczyć swoje odbicie w obiektywie. — Ten pokaz nie zrobił na mnie wrażenia.

    – Naprawdę wprowadziłam się dzisiaj! Możesz zadzwonić do Tae-hyuna, jeśli mi nie wierzysz – próbowała ją przekonać, starając się, by jej głos nie brzmiał zbyt błagalnie. – On mnie tutaj zaprosił, przysięgam!

    Soo-ah westchnęła teatralnie, przyglądając jej się z niedowierzaniem.

    – Dobrze, sprawdzę to. Jeśli mi to potwierdzi, jesteś wolna. A jeśli nie… – zrobiła dramatyczną pauzę, uśmiechając się przekornie – wezwę ochronę.

    Nie przerywając nagrania, wybrała numer brata w trybie głośnomówiącym. Po kilku sygnałach z głośnika połączenie zostało przerwane, a na wyświetlaczu pojawił się komunikat:

    „Jestem na ważnym spotkaniu, oddzwonię później.”

    — Napisał, że jest zajęty. — oznajmiła, wyszukując w telefonie numer ochrony.

    So-you aż jęknęła. Oczywiście.

    – No cóż – Soo-ah wzruszyła ramionami – myślę, że lepiej będzie, jak ktoś się tym zajmie.

    Nie. Nie. Nie. — chciała zaprotestować, ale zanim zdążyła zareagować, Soo-ah już wybierała numer.

    – Dobry wieczór, dzwonię z apartamentu Hwang Tae-hyuna, na piątym piętrze, mamy tu włamanie…

    So-you niewiele myśląc, postanowiła działać. Rzuciła się w stronę Soo-ah, próbując wyrwać jej telefon. Niestety, kobieta przewidziała jej ruch i sprawnie się odsunęła, robiąc zręczny unik.

    Problem w tym, że podłoga była mokra.

    So-you poślizgnęła się na śliskich kafelkach, tracąc równowagę. W akcie desperacji, by nie upaść z impetem, instynktownie chwyciła Soo-ah za ramię, a ta, zaskoczona, również straciła grunt pod nogami.

    W jednej chwili obie wylądowały na podłodze łazienki – jedna na plecach, a druga, tracąc równowagę, podparła się rękami na nagich piersiach So-you. Ich twarze, pod wpływem impetu, zbliżyły się do siebie, w wyniku czego usta zetknęły się w delikatnym, zaskakującym pocałunku.

    Ja pierdolę, pomyślała Soo-ah, a jej oczy rozszerzyły się z szoku.

    Ciekawe, czy teraz mam dziewczynę — pomyślała So-you.

    W tym momencie do łazienki wpadło dwóch rosłych ochroniarzy, którzy, widząc scenę niczym z komedii romantycznej, zamarli, nie wiedząc, co zrobić z oczami. Szybko odwrócili się, wymieniając zakłopotane spojrzenia.

    Nastąpiła długa, niezręczna cisza.

    Po dłuższej chwili, która dla So-you zdawała się ciągnąć w nieskończoność, jeden z ochroniarzy chrząknął.

    – Panno Hwang… w tej sytuacji nie bardzo jesteśmy w stanie interweniować…

    Soo-ah w końcu odsunęła się od So-you i usiadła na podłodze, uśmiechając się pod nosem.

    So-you natomiast sięgnęła po ręcznik i natychmiast owinęła się nim, próbując odzyskać resztki godności.

    W tym momencie zadzwonił telefon. To był Tae-hyun. Soo-ah odebrała z kpiącym uśmiechem, jakby już układała w głowie plan, jak wytrącić brata z równowagi.

    – Halo, Oppa?

    – Co się dzieje?! – w głośniku rozbrzmiał zdenerwowany głos. – Szef ochrony właśnie do mnie dzwonił, mówiąc, że ktoś dostał się do mojego mieszkania! Powiedział, że to ty dokonałaś zgłoszenia. Nic się nie stało, prawda?!

    — Wszystko pod kontrolą, Oppa. — zakręciła kosmyk włosów na palcu, ignorując nerwowy ton brata.

    — A co z So-you? Jej też nic się nie stało? — dopytywał, jakby przeczuwając, że odpowiedź mu się nie spodoba.

    Soo-ah zerknęła na So-you, która wyglądała, jakby miała zaraz zapaść się pod ziemię.

    — No cóż, wszystko… to raczej twoja wina. — rzuciła z udawaną pretensją.

    – Co?! O czym ty mówisz?! Czy ty coś jej zrobiłaś?!

    – Oppa – odparła beztrosko – gdybyś mi powiedział, że mieszkasz z dziewczyną, ta cała akcja by się nie wydarzyła.

    — Jaka znowu akcja?! — wybuchnął Tae-hyun, wciskając mocniej pedał gazu.

    — Nie dramatyzuj. Po prostu się przewróciłyśmy. Chociaż, jeśli się nad tym zastanowić, nie był to taki zwykły upadek…

    – Soo-ah!

    — No wiesz, Oppa, to była naprawdę niezła wpadka. Tak sobie myślałam, że wejdę do łazienki, żeby zrobić ci dowcip, a skończyło się na tym, że… cóż, zrobiłam coś, co wyglądało, jakby twoja dziewczyna zrobiła to mnie. Ale spoko, oszczędzę ją. Chyba że chcesz, żebym to kontynuowała? – dodała, śmiejąc się do słuchawki.

    — Mam tego dość, zmienię kod do wejścia. — oświadczył stanowczo, nie zamierzając więcej tolerować jej wybryków.

    — Miałeś to już zrobić ostatnim razem, kiedy przyszłam pijana…

    – Mhm, mhm – zakaszlał jeden z ochroniarzy.

    – Pani Hwang – zaczął nieśmiało. – Prosimy, aby pani poprosiła swoją… — zawahał się na moment — dziewczynę o ubranie się. Nie możemy tutaj stać w takiej… uhm… sytuacji.

    Soo-ah przewróciła oczami, wciąż się śmiejąc.

    — Tak, tak, już się ogarniamy. — Podniosła się z podłogi i podała rękę So-you, która, wahając się przez chwilę, niechętnie ją chwyciła.

    — Oppa — zwróciła się ponownie do Tae-hyuna, który właśnie podjeżdżał już pod apartamentowiec. — Musisz mi opowiedzieć więcej o tej swojej dziewczynie, zanim znowu wpadnę w jakąś dziwną sytuację z jej udziałem — powiedziała Soo-ah, zanim zakończyła połączenie, wciąż rozbawiona absurdem tej sytuacji.

    Ochroniarze, wyraźnie zażenowani, kłaniając się i przepraszając, szybko wyszli z łazienki.

    Kobiety zostały same, a atmosfera między nimi przypominała ciszę przed kolejną burzą.

    Lepiej nie narażać się wszystkim członkom tej wpływowej rodziny jednego dnia — pomyślała So-you i lekko się uśmiechnęła.

    — Co tak szczerzysz zęby? — mruknęła Soo-ah, mierząc ją wzrokiem od stóp do głów.

    Dziewczyna od razu spoważniała.

    — Nie masz zamiaru odpuścić?

    — Powiem wprost, nie ufam ci — rzuciła chłodno, krzyżując ręce na piersi. — To dziwne, że mój brat, który unikał związków, nagle nie tylko się z kimś spotyka, ale jeszcze pozwolił jej tu zamieszkać.

    Soo-ah zmrużyła oczy.

    — Co masz na niego?

    So-you starała się zachować spokój, ale te absurdalne oskarżenia zaczynały ją coraz bardziej irytować.

    — Ja? Nic — odparła spokojnie. — Zapytaj brata, to w zasadzie on postawił mnie przed faktem dokonanym…

    — Nie przeczę, jesteś atrakcyjna — stwierdziła, uśmiechając się figlarnie. — Gdybym gustowała w kobietach, to po dzisiejszej twojej prezentacji pewnie odbiłabym cię mojemu bratu.

    So-you wzięła głęboki oddech, starając się zebrać myśli. Miała ochotę rzucić jakimś ciętym komentarzem, ale zdrowy rozsądek podpowiadał jej, że kolejna kłótnia w tej chwili mogłaby być fatalnym posunięciem.

    — W tej rodzinie na pewno nie będziesz się nudzić, zwłaszcza z moim nieco irytująco porządnym bratem — kontynuowała Soo-ah.

    So-you uśmiechnęła się, kręcąc głową. Życie z tą rodziną na pewno będzie pełne niespodzianek — westchnęła głęboko. Wszystko dzieje się zbyt szybko. W co ja się znowu wpakowałam?

    Nagle przypomniała sobie o nagraniu.

    — Czy mogłabyś… usunąć ten film? Nie chciałabym, żeby ta absurdalna scena gdzieś się pojawiła.

    — Usunąć? — Soo-ah spojrzała na nią z udawanym zdziwieniem. — Hmmm… wiesz, myślę, że sobie go jednak zatrzymam. Tak na wszelki wypadek — powiedziała, patrząc jej prosto w oczy.

    — Nigdy nie wiadomo, kiedy może się przydać mały haczyk — dodała z udawaną troską. — Na przykład jeśli okaże się, że nie kochasz mojego brata, a robisz to tylko z jakichś jeszcze mi nieznanych pobudek.

    So-you pobladła. Trafiła w sedno.

    — Więc teraz mnie szantażujesz? — zacisnęła nerwowo dłonie na ręczniku, nie mogąc uwierzyć, że to dzieje się naprawdę.

    Soo-ah uśmiechnęła się niewinnie.

    — Nie mam nic do ciebie, ale musisz zrozumieć, że chronię swojego brata. Nie chcę widzieć, jak znowu ktoś go wykorzystuje.

    — I ja mam w to uwierzyć?

    — Oczywiście — przewróciła oczami. — Przecież jeśli naprawdę coś do niego czujesz, to nie masz się czego obawiać — kontynuowała, bawiąc się telefonem. — Ale jeśli okaże się, że jesteś tu tylko po to, żeby coś ugrać, to… no cóż, będę mieć coś w zanadrzu.

    So-you poczuła, jak żołądek ściska się jej z nerwów. Cóż, moje życie właśnie stało się o wiele bardziej skomplikowane. Wiedziała, że to dopiero początek jej zmagań z rodziną Tae-hyuna, a zwłaszcza z jego nieco zwariowaną i teraz jeszcze bardziej nieprzewidywalną siostrą.

    0 Komentarze

    Uwaga! Twój komentarz będzie niewidoczny dla innych gości i subskrybentów (z wyjątkiem odpowiedzi), w tym dla Ciebie po okresie karencji.
    Uwaga