Miłosny układ – Rozdział 13 – Miłosna układanka
przez Zibi the BeadrdedRezydencja rodziny Hwang nie znajdowała się w prestiżowej dzielnicy Hannam-dong, jak większość posiadłości bogatych i wpływowych rodzin Korei, lecz w samym sercu Gangnam – miejscu, które jeszcze kilkadziesiąt lat temu było obszarem rolniczym, zanim stało się symbolem nowoczesności i bogactwa.
To właśnie dziadek Tae-hyuna, wizjoner i założyciel Hwang Group, dostrzegł w nim potencjał na długo przed innymi. Zainwestował w rozległe połacie ziemi, przekształcając je w luksusową dzielnicę, która miała przyciągnąć elitę kraju. W centrum tego nowoczesnego imperium stanęła rezydencja rodziny Hwang.
— Mi-kyungjeong (Pawilon Piękna i Radości) – to na cześć mojej pięknej synowej – mawiał Hwang Jin-ho, z dumą obserwując, ile szczęścia wniosła w życie jego zapracowanego syna.
Jednak historia tej rezydencji miała też swoją ciemniejszą stronę. Przewodnicząca Mi-kyung Hwang nigdy nie miała być tą, która przejmie stery firmy. To jej mąż, syn założyciela Hwang Group, miał zostać naturalnym sukcesorem. Ona sama, młoda i zakochana, cieszyła się rolą żony i matki, pielęgnując dom i rodzinę. Wszystko zmieniło się jednego feralnego dnia, gdy helikopter, którym lecieli jej mąż i teść, rozbił się w niewyjaśnionych okolicznościach. Śmierć dwóch najważniejszych mężczyzn w jej życiu wstrząsnęła nią do głębi.
Na zaledwie trzydziestoletnią Mi-kyung spadł ciężar odpowiedzialności za imperium, którego nigdy nie planowała prowadzić. Z dnia na dzień musiała przeistoczyć się z ciepłej, kochającej żony i matki w twardą i bezwzględną bizneswoman – nie tylko zarządzając jednym z największych konglomeratów w Korei, ale też chroniąc rodzinę przed zagrożeniami z zewnątrz. Każdy jej ruch był obserwowany, każdy błąd mógł być początkiem końca.
Nigdy nie pogodziła się ze śmiercią męża, ale nie mogła pozwolić, by dziedzictwo jego rodziny legło w gruzach.
Muszę być silna. Jeśli nie dla siebie, to dla moich dzieci – często motywowała się w duchu, patrząc na czteroletniego Tae-hyuna i zaledwie kilkumiesięczną Soo-ah.
Mimo że podczas jej rządów Hwang Group wybudowało nowoczesną siedzibę w samym sercu Gangnam, pełną szklanych ścian i najnowszych technologii, przewodnicząca rzadko korzystała z gabinetu, który tam na nią czekał. Było to miejsce zimne i sterylne, zbyt odległe od wspomnień, które pielęgnowała. Wolała pracować w rezydencji, w gabinecie, który niegdyś należał do jej męża. To tutaj czuła jego obecność i siłę, która wciąż ją prowadziła.
Tego piątkowego poranka w gabinecie panowała cisza, przerywana jedynie jednostajnym szumem klimatyzacji. Przewodnicząca, jak co dzień, poprosiła swoją wieloletnią, zaufaną pokojówkę o filiżankę kawy.
– Jak zwykle dwie kostki cukru? – zapytała kobieta, choć jej pytanie było raczej wyrazem kurtuazji niż rzeczywistej potrzeby.
– Tak, poproszę. I podaj mi jeszcze poranną prasę – dodała, nie odrywając wzroku od dokumentów.
– Pani asystent już ją przyniósł – odparła pokojówka z delikatnym uśmiechem. – Położył ją razem z raportem giełdowym.
Przewodnicząca skinęła głową, odruchowo sięgając po filiżankę. Upiła kilka łyków kawy, po czym zaczęła przeglądać starannie ułożone dokumenty. Odkładając segregator, niechcący potrąciła drewnianą ramkę ze zdjęciem, która z cichym trzaskiem upadła na podłogę. Mi-kyung drgnęła, natychmiast podniosła stare zdjęcie, które z niej wypadło. Zgarnęła dłonią z niego resztki szkła, gdy jeden z odłamków boleśnie wbił się w jej palec.
– Ssyy… – syknęła cicho, przyglądając się kilku kroplom krwi, które spadły na pożółkły papier.
Byliśmy tacy młodzi, tacy szczęśliwi… – pomyślała, a jej oczy zaszkliły się lekko.
Na tej starej fotografii stała obok męża i Tae-hyuna, trzymając w ramionach małą Soo-ah.
Jej myśli przeniosły się w przeszłość. Przypomniała sobie jedną z tych nocy, gdy Yoon-sik pracował do późna. Pamiętała, jak cicho otworzyła drzwi, niosąc mu kolejną filiżankę kawy.
— Znowu pracujesz do późna? – zapytała, ostrożnie stawiając filiżankę na biurku.
— Muszę to dokończyć. Wiesz, jak ważny jest ten projekt.
Podniósł wzrok znad dokumentów i uśmiechnął się do niej ciepło.
— Tylko obiecaj mi, że nie będziesz pracował całą noc. Dzieci potrzebują ojca.
— Obiecuję, kochanie. – Chwycił jej dłoń i delikatnie pocałował. – Tylko jeszcze godzina i już jestem wasz.
To było dawno temu. Inne życie.
Otworzyła oczy i szybko zamrugała, starając się powstrzymać łzy.
Nie mogę sobie pozwolić na słabość. Nie teraz. Kiedy tak wiele jest do zrobienia.
Wzięła głęboki oddech, po czym ponownie skupiła się na dokumentach. Jej bystre spojrzenie natychmiast wychwyciło zależność między wzrostem wartości akcji Hwang Group a falą plotek dotyczących Tae-hyuna i jego tajemniczej, dotąd nieznanej dziewczyny. Media podsycały spekulacje na temat przyszłej pani Hwang, a zainteresowanie firmą rosło. Choć dawało to Mi-kyung chwilowe wytchnienie, niepokój związany z niestabilną pozycją firmy nie opuszczał jej ani na moment.
Nagle drzwi gabinetu otworzyły się z impetem.
– Mamo, musisz to zobaczyć! – oznajmiła Soo-ah, wchodząc do pomieszczenia z torbą pełną zakupów.
Przewodnicząca uniosła wzrok znad dokumentów, mierząc córkę chłodnym spojrzeniem.
– Soo-ah, teraz naprawdę nie jest czas na…
– Ale mamo, serio! – przerwała jej dziewczyna, unosząc w dłoni elegancką torebkę. – Ona jest niesamowita. Tobie też taką kupiłam. Te dwie sztuki to jedyne w Korei!
Przewodnicząca westchnęła, widząc, jak bardzo jej córka jest beztroska.
– Soo-ah, skarbie, mam teraz coś ważnego do załatwienia.
Dziewczyna skrzywiła się, jakby matka po raz kolejny zawiodła jej oczekiwania.
– No tak, praca, praca… zawsze praca – burknęła, kładąc torbę na biurko. – Chciałam tylko, żebyś na chwilę oderwała się od tych nudnych papierów – dodała wyraźnie poirytowana.
Mi-kyung przyglądała się jej przez chwilę w milczeniu. W głowie zaczynał formować się nowy plan.
Nie mogę dłużej ignorować jej hulaszczego stylu życia. Gdy tylko skończę z Tae-hyunem i tą So-you, przyjdzie czas, żeby zająć się Soo-ah.
Jej usta wygięły się w niemal niezauważalnym uśmiechu.
– Poczekaj. Może faktycznie możemy sobie nawzajem pomóc.
Soo-ah uniosła brew, patrząc na matkę z lekkim zaskoczeniem.
– Ja? Pomóc w czymś? Mamo, przecież wiesz, że praca to nie moja bajka.
– Nie chodzi o pracę – odparła przewodnicząca, uważnie obserwując córkę. – Pokaż mi tę torebkę jeszcze raz… Może rzeczywiście przydałoby mi się coś nowego. W końcu muszę wyglądać najlepiej, prawda?
Soo-ah natychmiast się rozpromieniła.
– Wiedziałam, że ci się spodoba! To absolutny hit. Pasowałaby do tej niebieskiej marynarki, którą widziałam ostatnio. Musisz ze mną pójść ją kupić!
Mi-kyung uśmiechnęła się, biorąc torebkę do ręki i oglądając ją z udawanym zainteresowaniem.
– Tak, masz rację. Musimy sprawdzić, czy rzeczywiście będzie mi pasować. Ale ja też mam do ciebie małą prośbę.
Soo-ah przekrzywiła głowę i spojrzała na matkę podejrzliwie.
– Hmm, co masz na myśli?
– Chodzi o twojego brata – zaczęła przewodnicząca, wciąż oglądając torebkę. – Chciałabym, żebyście spędzili razem trochę czasu. Zorganizuj coś, może wyciągnij go na zakupy albo do klubu. Potrzebuję, żeby był zajęty.
Soo-ah uśmiechnęła się figlarnie, a w jej oku pojawił się błysk złośliwej radości.
– Aaa, czyli mam go po prostu odciągnąć od domu. – Zachichotała cicho, wyobrażając sobie zmęczoną minę swojego brata. – Rozumiem! W sumie brzmi to zabawnie. Może zaprowadzę go do jakiegoś nowego butiku. Uwielbia, jak go zmuszam do oceniania moich kreacji.
– Właśnie o to mi chodzi – powiedziała przewodnicząca, pochylając się lekko w stronę córki. – Zrób to w swoim stylu, ale dopilnuj, żeby był zajęty przez całą sobotę.
Dodała po chwili, po czym sięgnęła do szuflady biurka. Wyciągnęła z niej kartę kredytową i podała ją córce.
– Weź ją i zrób to, co potrafisz najlepiej.
Soo-ah pokiwała głową, zadowolona z tego zadania.
– To chyba najlepsza misja, jaką kiedykolwiek dostałam. Spokojnie, mamo, zajmę się nim. Ale później pójdziemy na zakupy, obiecujesz?
– Obiecuję – odpowiedziała Mi-kyung, odchylając się na oparcie fotela. Tae-hyun będzie zajęty, nie będzie miał czasu, aby zorientować się, co szykuję.
– Dzięki, mamo! – odparła Soo-ah, kierując swoje kroki w stronę wyjścia. – Z tą kartą to będzie jeszcze lepsza zabawa. Wyciągnę Tae-hyuna na całodniową rundkę po sklepach, nie będzie miał ani chwili spokoju. Zobaczysz, będzie niezły odjazd. I nie martw się, braciszek nawet nie zauważy, że coś się dzieje.
Mi-kyung przyglądała się, jak córka wychodzi, a na jej ustach pojawił się lekki uśmiech.
Soo-ah idealnie odciągnie jego uwagę. A ja będę miała czas na wszystko, co potrzebne do niedzielnej niespodzianki.
Jednak gdy tylko dziewczyna opuściła gabinet, jej uśmiech powoli zgasł.
Czas, żeby i ona dorosła. Hulaszcze życie nie może trwać wiecznie.
Westchnęła i wróciła myślami do bardziej przyziemnych problemów, które wymagały natychmiastowej uwagi.
Ostatnie tygodnie były niepokojące. Wartość akcji Hwang Group zaczęła spadać, co wywołało zaniepokojenie nie tylko u niej, ale i u inwestorów. Przyczyna spadku wciąż pozostawała tajemnicą – nikt nie potrafił jednoznacznie wskazać, kto lub co za tym stoi. Mi-kyung podejrzewała, że ktoś manipuluje kursem, ale nie miała żadnych dowodów. To był problem, który spędzał jej sen z powiek, dodając kolejny ciężar na jej już zmęczone barki.
Dlatego ten niespodziewany wzrost wartości akcji, wywołany plotkami o związku jej syna, był dla niej niemal błogosławieństwem. Zatrzymał niepokojący trend, a co ważniejsze, dał jej trochę czasu na zebranie informacji i opracowanie strategii przeciwdziałania dalszym spadkom.
Nie mogła pozwolić, by ta sytuacja wymknęła się spod kontroli. Wiedziała, że nadszedł moment, by wykorzystać plotki na swoją korzyść. A jeśli miało to oznaczać przyspieszenie planów dotyczących Tae-hyuna i So-you? Nie miała żadnych oporów.
Przeglądając teczkę z informacjami o dziewczynie, którą właśnie otrzymała od asystenta, zaczynała dostrzegać, że So-you mogła być kluczem nie tylko do stabilizacji osobistego życia jej syna, ale i przyszłości Hwang Group.
Była młoda. Pochodziła z biednej rodziny, co oznaczało, że nie będzie miała wygórowanych oczekiwań. Jednocześnie była ambitna i doskonale wykształcona – ukończyła studia z drugą lokatą i otrzymała wyróżnienie za pracę dyplomową na temat zarządzania ryzykiem finansowym.
Dodatkowo So-you nie wyglądała na dziewczynę, która mogłaby wykorzystać Tae-hyuna. Wręcz przeciwnie – wydawała się kimś, kto mógłby wnieść do jego życia równowagę i stabilizację. Czegoś, czego on tak desperacko potrzebował, a czego ona, jako matka, nie mogła mu zapewnić.
Zamknęła teczkę i spojrzała przez okno na ogród.
Po prostu same zalety.
A jednak gdzieś w głębi umysłu pojawił się cień wątpliwości, czy być może nie wszystko było tak idealne, jak się wydawało.
Na pewno musi być coś… jakaś rysa na tym diamencie.
Westchnęła ciężko.
Muszę oszlifować ten surowy kamień.
Jej umysł już zaczął kreślić plany, jak subtelnie, lecz skutecznie wpłynąć na młodą kobietę, by zaakceptowała to, co dla niej było już postanowione.
– Panie Nam – zaczęła, odwracając się od okna – dopilnuj, aby wszystko było przygotowane na najwyższym poziomie na niedzielę. Nie zapomnij o zaproszeniach.
– Tak, pani przewodnicząca. Wszystko przygotuję, proszę się nie martwić – odpowiedział asystent z pełnym profesjonalizmem.
Mi-kyung usiadła za biurkiem. Otworzyła teczkę i jeszcze raz zaczęła przeglądać informacje.
– Ojciec – zmarły przed laty, mała rodzinna firma. Matka – wdowa, samotnie wychowująca córkę. Chora, lecz mimo to ciężko pracująca.
Przeczytała z satysfakcją, bo każde zdanie utwierdzało ją w przekonaniu, że dziewczyna jest niczym ostatni brakujący puzzel w jej misternie układanej od jakiegoś już czasu układance.
Skoro tak ważne dla niej jest sprowadzenie matki do Seulu, to wystarczy, że ja o to zadbam.
Przewodnicząca odchyliła się w fotelu, muskając opuszkami palców róg teczki. Plan zaczął się krystalizować.
Jeśli jej matka zjawi się na niedzielnym obiedzie… Panno Choi, nie będziesz mogła mi odmówić.
Uśmiechnęła się lekko, powoli zamykając teczkę, po czym zwróciła się do asystenta, który, wezwany, szybkim krokiem wszedł do gabinetu.
– Odwołaj moje wszystkie dzisiejsze spotkania. – Sięgnęła po długopis, obróciła go w palcach i po chwili odłożyła na biurko z lekkim stuknięciem.
Decyzja zapadła – teraz pozostawało jej tylko dopilnować jej realizacji.
– Przygotuj samochód – oznajmiła i powoli podniosła się z fotela.
– Jedziemy do Gurye. Czas złożyć komuś wizytę.
0 Komentarze