Header Background Image

    To już kolejny dzień, kiedy Da-eun snuła się bez celu po biurze, odkąd decyzją przewodniczącej została odsunięta od wszystkich kluczowych projektów.

    Ot, po prostu nadzwyczajne środki bezpieczeństwa. — Nie była to jej wina, ale mimo to dziewczyna brała wszystko za bardzo do siebie.

    Jeśli tak dalej pójdzie, stracę pracę – wzdrygnęła się na samą myśl. Podniosła kubek, ale nie było w nim już kawy.

    — Znowu pusty? — westchnęła głęboko. — To już druga, a nie ma nawet dziewiątej.

    Opadła na krzesło i bezwiednie zaczęła przekładać papiery z jednej kupki na drugą: raporty, stare faktury, zlecenia, które nikogo nie obchodziły. Zerkała na zegarek, ale wskazówki niemal stały w miejscu.

    Nie wytrzymam, jeśli przez kolejne dni będę tu tylko siedzieć i udawać, że coś robię.

    Odłożyła szarą, zakurzoną teczkę, wyciągnęła telefon i zaczęła przeglądać zdjęcia: jakieś selfie z liceum, potem rodzinna fotografia sprzed czterech lat – ona, brat, siostra i rodzice na tle morza. Wszyscy się śmiali, Da-eun trzymała lody, a jej starszy brat próbował rozśmieszyć wszystkich głupią miną.

    Dawno ich nie widziałam. Szkoda, że tak bardzo się zmienili.

    Zamknęła oczy, pozwalając sobie na krótką podróż do tamtych dni, kiedy z okazji swojego awansu brat zabrał ją i siostrę na weekend do luksusowego resortu tuż przy słynnej na całą Koreę plaży Haeundae[1]. Mimo protestów, że Grand Josun Busan jest zbyt drogi, on i tak zrobił po swojemu.

    To był ostatni raz, kiedy byliśmy jedną, kochającą się rodziną – poczuła ukłucie nostalgii, przetarła oczy, próbując ukryć łzy.

    A rodzice

    Nagle usłyszała kroki na korytarzu. Nim zdążyła schować telefon, w drzwiach pojawiła się asystentka dyrektorki finansowej, Yoon Hye-jin.

    — Co robisz? — rzuciła ironicznie. — Widzę, że jesteś bardzo zajęta.

    — Jaja sobie robisz. — Da-eun westchnęła ciężko, nawet nie próbując ukrywać znudzenia. — Odkąd Soo-ah Hwang usiłuje robić wszystko sama, nie mam za wiele do roboty.

    — Czyli po prostu siedzisz?

    — Niestety. — Podparła głowę dłonią. — Kiedy jeszcze zajmowałam się projektem Gangnam, przynajmniej często wychodziłam.

    — Brakuje ci spotkań biznesowych czy raczej tego uroczego asystenta?

    — Daj spokój. — Machnęła ręką, udając obojętność. — Oczywiście, że spotkań. On mnie w ogóle nie interesuje.

    — Doprawdy? A ja słyszałam co innego.

    — Co niby słyszałaś?

    — Cóż… — zrobiła pauzę, obserwując reakcję Da-eun. — Siostra młodszej analityczki Kim pracuje jako pielęgniarka w szpitalu i tak się złożyło, że opatrywała go, kiedy byliście tam razem.

    — I ona ci to powiedziała? — wyszeptała z niedowierzaniem, otwierając szeroko oczy.

    — Nie, dowiedziałam się od asystentki kierownika Junga z HR.

    — A co ma analityczka do działu HR?

    — Zna Hye-won z finansów, która zna Sun-mi z recepcji, która ją zna. — Wzruszyła ramionami, jakby to było oczywiste.

    — Czyli cała firma już wie?! — przyłożyła rękę do ust, nie wierząc w to, co słyszy.

    — Z wyjątkiem ciebie to tak. — Przytaknęła, starając się zachować powagę. — Podoba ci się.

    — Co? Nie! To nie tak. — Odwróciła głowę, ukrywając rumieniec. — My po prostu spędzaliśmy ze sobą sporo czasu i tyle.

    — Czyli nie lubisz go? — Uniosła brew, nie odpuszczając.

    — Ja? Tak… Nie… To znaczy, sama już nie wiem. Nigdy się nad tym nie zastanawiałam. A nawet gdyby, to jak przyjaciela. — Próbowała zabrzmieć pewnie, ale jej głos lekko drżał.

    — Ta, jasne. — Uśmiechnęła się pod nosem. — A ja jestem Miss Korei.

    — Nie nabijaj się ze mnie. Co to za dokumenty? — burknęła, wskazując na czerwony segregator, który Hye-jin cały czas trzymała pod pachą.

    — Zestawienia zamówień z ostatnich pięciu lat pod kontrakty inwestorskie. — Wyrecytowała, trochę zawiedziona nagłą zmianą tematu.

    — Czy my nie miałyśmy się tym nie zajmować?

    — Wiesz, to nie do końca tak… — Zaczęła się tłumaczyć.

    — A jak?

    — To stare dokumenty, nie nowe. Zresztą, pani dyrektor finansowa kazała je przejrzeć.

    — Dlaczego sama tego nie zrobisz? — zapytała nieufnie, patrząc podejrzliwie na koleżankę.

    — Jestem zawalona pracą, a ty i tak się nudzisz, więc pomyślałam, że możesz mi pomóc. — Uśmiechnęła się niewinnie, starając się zabrzmieć przekonująco. — Oczywiście, jeśli nie chcesz, to nie ma sprawy.

    — Nie, nie, spokojnie, tego nie powiedziałam. — Wyciągnęła rękę po segregator. — Daj mi to.

    — Posłuchaj. Najlepiej, jeśli wszystko posegregujesz i ręcznie napiszesz swoje wnioski i uwagi na marginesach. Dobrze by było, gdybyś wszystko zaznaczyła fiszkami, tak by osoba później to przeglądająca wiedziała, gdzie szukać.

    — Dobrze. Postaram się to zrobić jak najszybciej. — Dodała z lekkim uśmiechem, choć wcale nie miała na to ochoty.

    — Super. Ratujesz mnie od nadgodzin. — Dodała z ulgą. — Kawy?

    Da-eun popatrzyła na koleżankę.

    — A czemu by nie. — Wstała, przeciągnęła się lekko i zabrała swój kubek z biurka. — Chociaż to już moja trzecia. — Dodała z nutą ironii.

    — W końcu możemy zrobić sobie kilka minut przerwy. — Rzuciła Hye-jin, po czym obie udały się do pokoju socjalnego.

    Już od progu uderzył je zapach świeżo mielonej kawy i dźwięk bulgoczącego ekspresu, stojącego na szafce po prawej stronie od wejścia. Da-eun nalała sobie tym razem zwykłą kawę z mlekiem, po czym przesunęła krzesło i rozsiadła się wygodnie przy małym, okrągłym stoliku pod oknem. Upiła łyk, zamyśliła się na chwilę, a na jej twarzy pojawił się delikatny, szczery uśmiech.

    — Co cię tak rozbawiło? — zauważyła Hye-jin, wyraźnie zaciekawiona.

    — Nic, po prostu przypomniałam sobie, kiedy byłam tu ostatni raz.

    — Nie bywasz tu często? — zapytała, siadając naprzeciwko.

    — Zwykle robię kawę w sekretariacie, ale wracając do tematu… — Wzięła kolejny łyk. — Jak już mówiłam, robiłam sobie kawę, zastanawiając się nad sensem mojego istnienia w tej firmie.

    — To głębokie — rzuciła pół żartem, pół serio.

    — Miałam nieodparte wrażenie, że się nie rozwijam i utknęłam w miejscu, ba, nawet się cofam. Aż tu nagle weszła panna Hwang, która nie mogła znaleźć swojego gabinetu.

    — Serio? — Zaśmiała się cicho, machając ręką. — Więc to prawda, co mówią ludzie, że jest typową czebolką[2], której matka kazała chodzić do pracy, bo ta ciągle imprezowała.

    — Ostatnio się zmieniła i naprawdę się angażuje, ale znowu zboczyłyśmy z tematu.

    — Dawaj dalej. — Poprosiła z uśmiechem, poprawiając się na krześle.

    — W sumie to nie ma już za wiele do opowiadania. Po prostu zawaliła mnie robotą i zanim się nie obejrzałam, byłam już jej asystentką. — Skończyła, zerkając na Hye-jin z rozbawieniem.

    — Nieźle, ale moja historia jest lepsza. — Odparła z dumą. — Posłuchaj, byłam już po trzecim stażu, zero widoków na zatrudnienie. Myślałam, że to będzie mój ostatni dzień. Kiedy załatwiałam ostatnie formalności, wysłano mnie, żebym zaniosła jakiejś nowej pracownicy kawę. Byłam tak zdenerwowana tym ostatnim dniem pracy, że podając jej kawę – rozlałam ją.

    — Była zła? — zapytała Da-eun, odkładając kubek i nachylając się w jej stronę.

    — Wręcz przeciwnie, okazała się całkiem sympatyczna, a ja trochę się rozkleiłam i wylałam wszystkie swoje żale.

    — Tak do obcej osoby? Nie bałaś się, że będziesz miała jakieś problemy? — Wtrąciła Da-eun ze zdziwieniem.

    — Wtedy o tym nie myślałam. Ale słuchaj dalej. — Dodała szybko, z błyskiem w oku. — Po naszej rozmowie wróciłam do siebie, załatwiłam resztę formalności i spakowałam swoje rzeczy. Całkowicie przekonana, że to już naprawdę koniec. Zjechałam do recepcji i chciałam oddać identyfikator, ale wiesz, ta Sun-mi z recepcji mówi mi, że mam się zgłosić do pani dyrektor finansowej.

    — I co?

    — No i poszłam. Głowa pełna myśli, że pewnie chcą mi obciąć ostatnią wypłatę, albo że czegoś zapomniałam załatwić i będzie kara. Wchodzę do sekretariatu pani dyrektor i widzę tę samą nową pracownicę, z którą rozmawiałam wcześniej.

    — Zatrudnili ją na twoje miejsce? — Spytała, próbując zrozumieć. — To jak ty dostałaś to stanowisko?

    — Poczekaj, bo teraz najlepsze. — Dodała z teatralną miną. — Mówię jej, jaka jestem wkurzona, i chyba nawymyślałam tej dyrektorce, po czym ona mnie pyta, czy naprawdę mam o niej takie złe zdanie.

    — Aigoo![3] — Zaśmiała się, omal nie krztusząc się kawą. — Zwymyślałaś narzeczoną dyrektora generalnego.

    — Ja zbladłam, po czym ona przedstawiła mi się i powiedziała, że muszę zmienić swoje podejście, bo właśnie zostałam jej asystentką.

    — No nieźle… — Odparła, kręcąc głową, po czym obie wybuchnęły śmiechem.

    Wymieniały się anegdotami i żartami o firmie, a ich śmiech niósł się po całym pokoju socjalnym. Da-eun z radością pomyślała, że wreszcie znalazła bratnią duszę.

    — Ale wracając do rzeczywistości — stwierdziła w końcu Hye-jin, wstając od stołu. — Jak skończysz z dokumentami, daj mi znać, dobrze? Najlepiej opisz wszystko dokładnie – co i jak, uwagi i kluczowe punkty, żebym nie musiała drugi raz wertować tych papierów.

    — Okej, nie ma problemu. Jak tylko skończę, napiszę ci wiadomość.

    — Nie pisz, po prostu zadzwoń — przerwała jej szybko, z lekkim napięciem w głosie. — Ostatnio rzadko jestem przy komputerze. — Dodała, siląc się na uśmiech.

    — Dobrze, jak wolisz. — Odparła Da-eun, trochę zaskoczona jej reakcją.

    — Super. Wpadnę po nie, jak będą gotowe. — Hye-jin schowała kubek do szafki nad zlewem i chwyciła za klamkę. — Dzięki za kawę. Dobrze czasem usłyszeć, że nie tylko ja miałam początek jak z jakiejś telewizyjnej dramy. — Rzuciła przez ramię, wychodząc.

    Da-eun została jeszcze chwilę, patrząc w okno na szklane fasady biurowców, mieniące się tysiącem barw w świetle przedpołudniowego słońca.

    Może da się w tej firmie znaleźć prawdziwą przyjaciółkę – uświadomiła sobie, upijając ostatni łyk kawy. Odetchnęła głębiej, po czym wróciła na swoje stanowisko.

    Od razu chciała zabrać się za przeglądanie dokumentów. Usiadła za biurkiem, otworzyła segregator, wyciągnęła faktury z koszulki i nawet nie zdążyła przeczytać jednego nagłówka, bo jej myśli zaczęły dryfować w stronę tej firmowej plotki.

    Przecież to jakiś absurd, my tylko jesteśmy kolegami z pracy i tyle – próbowała sobie to jakoś zracjonalizować, ale im bardziej się starała, tym bardziej zapętlała się w analizach i domysłach.

    Może to nawet dobrze, że Soo-ah zajmuje się tym projektem – zerknęła w stronę drzwi, nie mogąc się skoncentrować. Przecież to nic takiego, każdy ma w pracy jakiegoś sympatycznego kolegę, z którym dobrze się rozmawia. I tyle. Bez żadnych podtekstów.

    Wzięła zakreślacz do ręki i zaczęła zaznaczać kwoty na dokumentach.

    To, że z nim byłam w szpitalu? Też coś. – wzruszyła ramionami, odkładając faktury na bok. Każdy na moim miejscu zrobiłby to samo.

    Odchyliła się na krześle, przeciągnęła, wyciągając ręce nad głowę.

    Ciekawe, czy Jon-sook też wie o tej plotce.

    Po chwili wahania wyciągnęła telefon i zaczęła przeglądać SMS-y.

    Nic nie napisał – westchnęła cicho, odkładając go na blat biurka.

    Przez chwilę siedziała bezmyślnie, wpatrując się w małą, czarną kropkę, którą zauważyła na ścianie obok drzwi.

    — Tylko sprawdzę — skinęła głową, po czym wzięła z powrotem telefon i otworzyła KakaoTalk[4]. Wpisała jego numer telefonu, jednak ku jej zaskoczeniu pojawił się komunikat: „Brak wyników wyszukiwania”.

    Może to dlatego, że nie rozpoznaje twarzy? Media społecznościowe chyba naprawdę nie mają dla niego większego znaczenia – uznała z nieskrywanym rozczarowaniem.

    Chciała zamknąć aplikację, ale wtedy zadzwonił jakiś nieznany . Nie zdążyła zatrzymać palca, który odebrał rozmowę.

    — Halo? — zapytała ostrożnie, nie wiedząc kto jest jej rozmówcą.

    — Cześć kkoma[5] — powiedział znajomy głos.

    — Skąd…skąd masz mój numer? — zapytała wyraźnie zdenerwowana.

    — Czy to teraz jest takie ważne? — spytał chłodno, starając się mówić spokojnie. — Uciekłaś z domu, matka odchodzi od zmysłów, a ja wydałem małą fortunę, żeby cię znaleźć.

    — A więc chodzi ci znowu o pieniądze? Zawsze interesujesz się mną jak czegoś potrzebujesz.  — rzuciła z lekką pretensją w głosie.

    — Wiem jak to mogło wyglądać — brzmiał swobodnie, choć nie potrafił ukryć lekkiego napięcia. — Ale teraz musisz mi zaufać. Mam dobre intencje.

    — Zaufać tobie oppa?! — wybuchła, nie kryjąc żalu do brata.— Najpierw chciałeś, żebym nie mieszała się w rodzinny biznes, później próbowałeś oszukać mnie i siostrę na udziałach, a ostatnio, tuż przed moim odejściem, chciałeś pełnomocnictwo w sprawie sprzedaży domu dziadków.

    — Daj spokój, wiesz przecież, że to nie tak.

    — A jak? — Wstała i zaczęła nerwowo krążyć po sekretariacie.

    — Jeśli chodzi o firmę ojca i udziały, chodziło wyłącznie o zobowiązania i zastaw bankowy. Przecież nic nie straciłaś — próbował się tłumaczyć.

    — Ale mogłeś powiedzieć wprost, a nie robić ze mnie idiotki. — Syknęła do słuchawki. — A jeśli chodzi o dom? Do dziś nie zobaczyłam ani grosza!

    — To nie moja wina. Przecież wiesz, że odpowiednich pełnomocnictw nic nie mogę zrobić.

    — Tylko dlatego, że nasza siostra się tym zajęła. — Dodała chłodno, zaciskając dłoń na słuchawce.

    — Kkoma… — powiedział nieco żartobliwym tonem, próbując ją udobruchać.

    — Kkoma? Naprawdę? Prosiłam, żebyś tak do mnie nie mówił. — Odparła z lekkim oburzeniem. — Ja mam już prawie dwadzieścia sześć lat.

    — I co z tego. Dla mnie zawsze będziesz tą wredną małą siostrzyczką, która skarżyła rodzicom, gdy tylko nadarzała się okazja — rzucił z przekąsem.

    — To było tylko raz i to jak całowałeś się z koleżanką z liceum, a ty mi to wypominasz do dziś. — Zaprotestowała, choć to wspomnienie wywołało lekki, niekontrolowany uśmiech na jej twarzy.

    — No już, nie denerwuj się. — Zaśmiał się, wyraźnie próbując rozładować napięcie. — Tak naprawdę dzwonię, bo będę jutro w Seulu i chciałem zaprosić cię na kolację.

    — Kolacja? Serio? — Odparła z lekkim dystansem. — Nie ma opcji.

    — Jeśli się zemną spotkasz nie powiem matce, że cię znalazłem. — zawiesił głos czekając czy połknie haczyk.

    Da-eun wzięła głęboki oddech. — Zgoda — odpowiedziała po dłuższej chwili.

    — Jutro, dwudziesta trzydzieści. Pasuje?

    — A mam inne wyjście? Pasuje. — odparła z wyraźnym brakiem entuzjazmu.

    — Uwierz. Gdyby nie chodziło o coś bardzo ważnego naprawdę nie zawracałbym ci głowy — dodał, usiłując wzbudzić w niej zaufanie.

    — Więc jednak jest drugie dno? — Podeszła do okna. — Wiedziałam, że nie chciałbyś się spotkać, gdybyś czegoś nie potrzebował.

    — Nie no, co ty, daj spokój — zapewnił siostrę. — To naprawdę zwykła kolacja.

    — To gdzie? — Spytała po krótkiej chwili milczenia, patrząc, jak dwóch mężczyzn w kaskach i uprzężach myje szyby w biurowcu naprzeciwko.

    Chciałabym mieć tyle odwagi, ale za żadne skarby świata nie wisiałabym na linie dwieście metrów nad ziemią.

    — Restauracja Arirang — oznajmił bez większych emocji, jakby zapraszał ją do najzwyklejszego ulicznego pojangmacha[6].

    — Wow, oppa, to chyba przesada. Co, wygrałeś w rotto[7]?

    — Nie, po prostu jestem praktyczny, tym bardziej że wcześniej mam tam jeszcze jedno spotkanie.

    — Dobrze, przyjdę — powiedziała cicho, czując, że będzie żałować tej decyzji.

    — No to do zobaczenia jutro, kkoma — zakończył rozmowę, zanim zdążyła zapytać o coś więcej.

    Da-eun odłożyła telefon, przez chwilę wpatrując się w swoje odbicie w szybie.

    Jestem prawie pewna, że znowu się w coś wpakował – westchnęła, odkładając telefon. Po chwili zabrała się za przygotowywanie dokumentów.

    Jutro czeka mnie naprawdę trudny dzień.

     

     

    [1] Plaża Haeundae (해운대해수욕장) – najbardziej znana i najpopularniejsza plaża w Korei Południowej, położona w dzielnicy Haeundae w Busan. Słynie z szerokiego, piaszczystego wybrzeża, licznych hoteli, kawiarni i letnich festiwali. Każdego roku odwiedza ją nawet 10 milionów osób, a w szczycie sezonu letniego w ciągu jednego dnia na plaży może przebywać ponad 100 tysięcy ludzi. To jedno z ulubionych miejsc wypoczynku Koreańczyków.

    [2] Czebol (재벌) – w kulturze masowej dzieci z bogatych, wielopokoleniowych rodzin często przedstawiane są jako rozpieszczone, próżne i oderwane od codziennych problemów. W rzeczywistości czebol (z kor. chaebol) to południowokoreańska grupa przedsiębiorstw kontrolowanych przez jedną rodzinę, mająca ogromny wpływ na gospodarkę kraju (np. Samsung, Hyundai, LG czy Hwang Group😜).

    [3] Aigoo (아이고) – wyrażenie często pojawiające się w koreańskich dramach i popkulturze, zwykle wypowiadane z westchnieniem przez starsze panie lub osoby zaskoczone, zmęczone czy zirytowane. W języku potocznym oznacza coś w rodzaju „ojeju”, „ojejku”, „matko”, „rany”, używane, by wyrazić zdziwienie, zmartwienie lub rezygnację.

    [4] KakaoTalk (카카오톡) – najpopularniejszy komunikator w Korei Południowej. To lokalny odpowiednik WhatsAppa, używany do rozmów prywatnych, grupowych, wysyłania plików, a nawet płatności i zamawiania taksówek. Praktycznie każdy Koreańczyk ma „Kakao”.

    [5] Kkoma (꼬마) – koreańskie słowo oznaczające „maluch”, „dziecko”, „smarkacz” lub po prostu „kogoś młodszego”. Używane zarówno żartobliwie, jak i z czułością wobec osób młodszych, niższych lub wyglądających dziecięco.

    [6] Pojangmacha (포장마차) – tradycyjny koreański bar uliczny, prowadzony w namiocie lub mobilnym pawilonie, gdzie przy małych stolikach i plastikowych ławach można zjeść popularne przekąski (np. tteokbokki, odeng, kimbap) i napić się alkoholu, głównie soju lub makgeolli. Pojangmacha to miejsce spotkań towarzyskich po pracy, znane z luźnej, nieformalnej atmosfery oraz wyjątkowego klimatu nocnego Seulu i innych dużych miast Korei.

    [7] Rotto (kor. 로또) – potoczne określenie koreańskiej loterii liczbowej, odpowiednika polskiego Lotto. Wygrana w rotto kojarzy się z nagłą zmianą życia, wielkimi pieniędzmi i szybkim awansem społecznym.

    0 Komentarze

    Uwaga! Twój komentarz będzie niewidoczny dla innych gości i subskrybentów (z wyjątkiem odpowiedzi), w tym dla Ciebie po okresie karencji.
    Uwaga