Header Background Image

    Profesor Jung Ki-Young wszedł do swojego gabinetu, znajdującego się tuż obok biur neurologii szpitala Uniwersytetu Narodowego w Seulu.

    Pomieszczenie było przestronne, utrzymane w subtelnej mieszance beżu i szarości, które doskonale rozpraszały ostre światło poranka. Przy wielkim, mahoniowym biurku piętrzyły się dokumenty i czasopisma specjalistyczne. Za nim stał masywny, skórzany fotel z drewnianymi podłokietnikami w kolorze ciemnego brązu, idealnie komponujący się z jasnymi panelami podłogowymi, lśniącymi od świeżo nałożonego wosku. Na ścianie wisiał dyplom ukończenia studiów na SNU, kilka certyfikatów medycznych oraz ramki z fotografiami z licznych konferencji, na których miał przyjemność być prelegentem. Przy oknie stała niewielka szklana gablotka z modelem mózgu i kilkoma książkami o EEG i zaburzeniach snu.

    Mężczyzna wyjął grubą, szarą teczkę z szuflady, rozsiadł się wygodnie, wziął łyk czarnej kawy i powoli zaczął przeglądać dokumenty znajdujące się w jej środku:
    Nazwisko: Kang Ji‑hwan. Wiek: 28 lat. Miejsce zamieszkania: Seul. Opis i przebieg choroby: Pacjent po silnym urazie głowy przestał rozpoznawać twarze. Przeprowadzone badania CFMT, a także wyniki testów pamięci wzrokowej wskazują na klasyczny przypadek prozopagnozji pourazowej. Brak znanych metod leczenia. Wdrożyć terapię behawioralną i trening technik kompensacyjnych.

    Profesor zatrzymał wzrok na ostatnim zdaniu. Przeczytał je raz jeszcze, po czym sięgnął po filiżankę i upił łyk kawy — jakby w ten sposób próbował uporządkować kłębiące się w głowie myśli.

    Po dłuższej chwili wyciągnął pióro z wewnętrznej kieszeni fartucha i zapisał:
    Pacjent twierdzi, że zaczyna rozpoznawać cechy twarzy pewnej kobiety — starał się dobrać słowa z precyzją godną nie tylko lekarza, ale i człowieka świadomego, jak wiele to odkrycie może znaczyć. Przy klasycznym obrazie pourazowej prozopagnozji wydaje się to mało prawdopodobne. Dotychczasowe badania, prowadzone regularnie od wypadku sprzed trzech lat, nie wykazywały żadnych postępów w zakresie rozpoznawania twarzy. Wyniki testu CFMT nie przekraczały granicy błędu statystycznego.

    Zamrugał, czując zmęczenie oczu. Trzeci z rzędu nocny dyżur mocno nadwyrężył jego zdolność koncentracji. Sięgnął po filiżankę kawy, ale była już zimna. Upił łyk bez entuzjazmu, jakby próbując przełknąć coś więcej niż tylko kofeinę.

    Obecna sytuacja sugeruje możliwość wystąpienia kompensacyjnego mechanizmu percepcyjnego — być może emocje związane z konkretną osobą aktywują utracony szlak neuronalny lub tworzą nową reprezentację, opartą na cechach cząstkowych, takich jak oczy.

    Zatrzymał się. Zmarszczył brwi.

    Możliwa również częściowa reorganizacja korowych struktur odpowiedzialnych za percepcję twarzy, aktywowana wyłącznie w specyficznym kontekście emocjonalnym. Trudno to jednak potwierdzić bez dodatkowych badań.

    W końcu zapisał na marginesie:
    Zalecam przeprowadzenie rozszerzonego badania fMRI z prezentacją bodźców twarzowych (w tym twarzy pani Han), testów CFMT z komponentem emocjonalnym oraz konsultacji z udziałem pani Han w środowisku kontrolowanym.

    Zamknął teczkę. W jego spojrzeniu było coś, co trudno było uchwycić — może cień niepokoju, może fascynacja. A może zwykłe przeczucie, że właśnie jest świadkiem anomalii, która może zmienić podejście do leczenia agnozji twarzy.

    Po krótkiej chwili euforii przyszła fala chłodnej refleksji.
    A może postawiłem złą diagnozę? — podrapał się dłonią za uchem. Robił tak zawsze, kiedy natrafiał na problem, który nie dawał oczywistych odpowiedzi.Czy powinienem — nie dokończył myśli, bo właśnie wtedy rozległo się ciche, ale zdecydowane pukanie do drzwi.

    — Proszę — rzucił krótko, odchylając się w fotelu.

    Drzwi uchyliły się z lekkim skrzypnięciem, a do środka wszedł Kang Ji-hwan. Jak zwykle ubrany pół formalnie: ciemnoszary garnitur, biała koszula, sportowy, limitowany zegarek Omega Skyfall[2] na nadgarstku oraz klasyczne skórzane oksfordy w kolorze głębokiego brązu.

    Ji-hwan próbował zachować spokój, lecz ktoś o intuicji profesora Jung bez trudu dostrzegł napięcie w jego ruchach.

    — Proszę usiąść, panie Kang. — Wskazał dłonią na krzesło naprzeciwko biurka.

    — Dziękuję — odparł cicho, siadając sztywno.

    Profesor jeszcze przez chwilę obserwował go w milczeniu, po czym otworzył ponownie teczkę z jego dokumentacją medyczną.

    — Będziemy musieli powtórzyć część testów. Trzeba sprawdzić, czy faktycznie zaszły jakieś zmiany w pana percepcji w zakresie rozpoznawania twarzy.

    — W porządku — skinął głową.

    — Zanim zaczniemy, chciałem zapytać jeszcze o panią Han — oznajmił profesor, obserwując uważnie jego reakcję i robiąc notatki. — Czy może spróbować pan opisać ją jak najdokładniej?

    Ji-hwan uśmiechnął się lekko na samą myśl o Da-eun.

    — Ona jest… jakby to powiedzieć… inna — potarł dłonią kark. — Jest jednocześnie delikatna, jak i stanowcza, krucha, ale jak trzeba, potrafi wziąć sprawy w swoje ręce.

    Profesor spojrzał na niego przez moment, po czym wrócił do zapisywania swoich uwag.

    — Czasami zastanawiam się, jak w takim drobnym ciele jest tyle pozytywnej energii — ciągnął dalej, a jego głos stał się cieplejszy i miękki, jakby nagle zapomniał, że to tylko rozmowa z lekarzem.

    Przypomniał sobie, jak kilka dni wcześniej zadzwoniła do niego z pracy. Mówiła spokojnie, rzeczowo — jak zawsze, gdy przekazywała służbowe informacje. Ale tym razem wydawała się mniej skupiona na treści, jakby coś innego zaprzątało jej myśli.

    — Decyzją przewodniczącej Hwang — powiedziała — od tej pory wszelkie sprawy związane z Gangnam Landmark będą obsługiwane bezpośrednio przez zarząd, z pominięciem asystentów.

    Brzmiało to oficjalnie, niemal chłodno, ale Ji-hwan wyczuł w jej głosie ledwie uchwytną nutę zawahania, jakby ten komunikat nie był dla niej łatwy. Jakby mówiła coś, czego sama nie chciała usłyszeć.

    I choć nie powiedziała nic więcej, zbyt dobrze znał jej ton, by nie zrozumieć prawdy między słowami: że te ich regularne spotkania — krótkie rozmowy telefoniczne, spontaniczne wizyty w jego biurze przy automacie z kawą — również się kończą. I że może, choć jeszcze się do tego nie przyznała, jej także ich brak będzie bolał.

    Tak lepiej. Nie będę musiał tego wszystkiego odkręcać.

    — To ciekawe — wtrącił profesor. — Prosiłem pana o opis, mając na myśli wygląd, a pan zaczął mówić o charakterze i tym, jakie są pańskie odczucia.

    — Czy to źle? — zapytał nieco zbity z tropu.

    — Nie, skądże — odparł z profesjonalnym spokojem — to bardzo interesujące, ale teraz proszę skupić się na twarzy pani Han.

    Ji-hwan westchnął cicho, uciekając wzrokiem na bok.

    — Jej włosy… to najłatwiejsze. — Mówił wolno, jakby każda sylaba wymagała od niego wysiłku. — Ma ciemne, proste włosy, sięgające do ramion. Czasem lekko podkręcone na końcach. Z grzywką, trochę nierówną… jakby sama ją obcinała.

    Zamilkł na chwilę. Palcami delikatnie dotknął kącika oka, starając się przypomnieć jak najdokładniej wszystkie cechy jej twarzy.

    — Ale to nie przez włosy ją rozpoznaję. To… te oczy. — Jego głos stał się cichszy, ale bardziej skupiony. — Duże, brązowe, głęboko osadzone. Uważne. Jakby wszystko analizowały, jakby rozumiały więcej, niż wypowiadają słowa. Czasem… mam wrażenie, że rozpoznałbym je wszędzie.

    Przerwał, na moment spoglądając na profesora.

    — Proszę dalej — odezwał się spokojnie, pilnując, by nie zaburzyć jego koncentracji.

    — Poza tym… — Ji-hwan opuścił głowę. — Nie pamiętam jej ust. Ani nosa. Nie mogę ich sobie przypomnieć, mimo że próbuję. One się rozmywają. Jakby nigdy nie istniały.

    Zacisnął dłoń na kolanie, po czym dodał cicho:

    — Ale te oczy… one są jak punkt zaczepienia. Jedyne, co mam. Jedyne, co zostaje. I to mnie przeraża.

    Profesor wreszcie podniósł wzrok.

    — Nie jest pan pierwszym przypadkiem, który zaczyna budować schematy kompensacyjne wokół konkretnego bodźca. Ale to, że rozpoznaje pan jej oczy… — urwał, zapisując coś jeszcze. — To zdecydowanie nietypowe.

    — Jak to? — Ji-hwan zmarszczył brwi, lekko pochylając się do przodu.

    — Prozopagnozja to, według stanu naszej obecnej wiedzy, nieuleczalna choroba, więc teoretycznie nie jest pan w stanie rozpoznać oczu pani Han.

    — Co to oznacza? — spytał z wyraźnym napięciem w głosie.

    — Mam kilka hipotez, ale za wcześnie, by o nich mówić. — Odparł spokojnie, kończąc ostatni zapis. — Przejdźmy teraz do testu CFMT.

    — Oczywiście — przytaknął Ji-hwan. — Ale czy mam się czegoś obawiać?

    — Nie. W najgorszym przypadku dalej nie będzie pan w stanie rozpoznawać twarzy.

    — A w najlepszym? — spojrzał z nadzieją, jak dziecko, które chce wierzyć, że wszystko będzie dobrze.

    — Cóż — profesor uśmiechnął się lekko — przeprowadźmy najpierw badania.

    — Dobrze — westchnął ciężko, nerwowo stukając palcami o krawędź blatu.

    — Proszę się zrelaksować — polecił spokojnym głosem, wyciągając tablet z szuflady. — Test trwa około dwudziestu minut. W pierwszej części zaprezentuję panu trzy twarze — neutralne, bez żadnych oznak emocji. Proszę spróbować je zapamiętać. Następnie pojawią się zestawy zdjęć. Musi pan wskazać, która z tych wyświetlanych twarzy należała do wcześniej widzianej osoby.

    Profesor położył tablet na biurku tuż przed Ji-hwanem.

    — Czy wszystko jasne?

    — Tak, to brzmi prosto.

    — Teoretycznie. W praktyce… — dodał, poprawiając okulary — to trudniejsze, niż się wydaje. W drugiej części pojawią się inne ujęcia tych samych twarzy — z innym kątem światła, minimalnym grymasem, czasem nawet z lekkim makijażem. Chodzi o to, by sprawdzić, czy rozpoznaje pan strukturę twarzy, a nie obraz.

    Ji-hwan skinął głową.

    — A wyniki?

    — Program przelicza je automatycznie. U zdrowych osób wynik mieści się w zakresie 75–90%. Osoby z prozopagnozją rzadko przekraczają 60%.

    — Rozumiem. — Chciał dodać coś jeszcze, ale uruchomienie testu przerwało mu wypowiedź.

    Na ekranie pojawiły się trzy podobne do siebie twarze — ciemne włosy, średnia karnacja, żadnych znaków szczególnych. Ji-hwan przyglądał się im uważnie, jakby próbował znaleźć jakikolwiek punkt zaczepienia — jakąś drobną skazę czy pieprzyk.

    Po krótkiej chwili twarze zniknęły.

    Nowy ekran. Trzy podobne twarze.

    — Która z nich była wcześniej? — zapytał spokojnie profesor.

    Ji-hwan zawahał się.

    — Środkowa?

    Profesor zanotował coś, nie komentując odpowiedzi.

    — Następne.

    Tak wyglądała każda sekwencja. Pojawiały się nowe twarze, a Ji-hwan próbował je rozpoznawać. Czasem wydawało mu się, że był pewien, czasem nie miał pojęcia.

    W pewnym momencie Ji-hwan poczuł narastającą frustrację.

    — Zaczynam mieć wrażenie, że oni wszyscy wyglądają tak samo.

    — Właśnie na tym polega problem — odparł profesor bez cienia ironii. — Ale musi pan wiedzieć, że nawet błędne odpowiedzi wiele nam mówią. Wzorce błędów są często bardziej diagnostyczne niż trafne wskazania.

    Po dwudziestu minutach test dobiegł końca. Ji-hwan oddał tablet i opadł ciężko na oparcie krzesła.

    — I?

    Profesor spojrzał na ekran, ale nie odpowiedział od razu. Przesunął dłoń po brodzie.

    — Wynik niższy niż ostatnio. Znacząco niższy.

    — Może byłem zmęczony.

    — Może. Albo… może pańska pamięć twarzy poprawia się tylko w jednym, bardzo specyficznym przypadku — mówił wolno, starając się ostrożnie dobierać słowa. — Czy następnym razem mógłby pan przyjść razem z panią Han?

    — To będzie trudne. — Spuścił wzrok, nie chcąc patrzeć mu prosto w oczy. Nie dlatego, że się bał, ale ponieważ było mu wstyd tego, co miał właśnie wyjawić. — Ona nic nie wie.

    — Nie wie, że ma pan prozopagnozję?

    — Wie, ale nie wie, że ja to ja — wyszeptał, tonem pełnym rezygnacji, jakby wstydził się własnych słów.

    — Nie rozumiem.

    — Nie powiedziałem jej, że jestem Kang Ji-hwan.

    — Cóż — odparł, odkładając tablet — to trochę komplikuje sytuację. Ale mimo wszystko obstawałbym przy tym, żeby pani Han przyszła.

    Z jednej strony cieszyła go myśl, że to jeszcze nie koniec, ale z drugiej wizja powiedzenia jej prawdy oraz przysięga złożona bratu paraliżowały go od środka.

    Zacisnął palce wokół kolana, wziął szybkie dwa wdechy, zanim zdecydował się działać.

    — A może mógłby pan… — zasugerował spokojnie, zerkając ukradkiem na jego reakcję.

    Profesor wydawał się przez moment szukać właściwych słów, nie chcąc urazić tak wysoko usytuowanego rozmówcy.

    — Przykro mi, ale nie mogę tego zrobić.

    — Nie mówię, żeby pan coś robił — dodał spokojnie, nie spuszczając z niego wzroku — wręcz przeciwnie.

    — Obowiązują mnie zasady etyki lekarskiej — głos profesora pozostał spokojny, choć jego dłonie zdradzały pewne napięcie.

    — Słyszałem — rzucił Ji-hwan z pozorną obojętnością — że pański oddział neurologii złożył niedawno wniosek o dofinansowanie na nowy aparat do przezczaszkowej stymulacji magnetycznej. Podobno poprzedni model nie spełnia już waszych oczekiwań. A o ile mi wiadomo, granty na ten rok już się skończyły.

    — Nowy TMS… — powtórzył cicho. — Skąd pan wie?

    — A o ile mi wiadomo, granty na ten rok już się skończyły — ciągnął dalej, całkowicie ignorując jego pytanie.

    Profesor przełknął ślinę.

    — Rozmawialiśmy już z kimś w tej sprawie.

    — Wiem. Hang Group — wtrącił bez zbędnych emocji. — Niestety oni skłaniają się raczej ku wnioskowi kardiologii.

    — Ale… — zaczął niepewnie.

    — Kang Holding chętnie wspiera projekty naukowe i z przyjemnością zaangażuje się w pana autorski projekt leczenia zaburzeń neurologicznych i psychiatrycznych.

    Profesor sięgnął po prawie pustą filiżankę kawy. Dopił resztkę, krzywiąc się lekko — jakby gorzki smak napoju mieszał się z goryczą rezygnacji z własnych zasad.

    — Mówię tu nie tylko o urządzeniu, ale również o pełnym finansowaniu pańskich badań — spokojnie odparł, patrząc mu prosto w oczy.

    Profesor przez chwilę milczał, rozważając wszystkie plusy i minusy takiego rozwiązania.

    — Zobaczymy… co da się zrobić — dodał w końcu z cichym westchnieniem. — A tymczasem… — odchrząknął, zakrywając dłonią usta — chciałbym, żeby poddał się pan jeszcze jednemu badaniu.

    Ji-hwan skinął głową i wygodnie rozsiadł się na krześle

    0 Komentarze

    Uwaga! Twój komentarz będzie niewidoczny dla innych gości i subskrybentów (z wyjątkiem odpowiedzi), w tym dla Ciebie po okresie karencji.
    Uwaga