Biurowy układ – Rozdział 15 – Podstawowa rola koreańskiego mężczyzny
przez Zibi the BeadrdedDźwięk budzika wyrwał Soo-ah z głębokiego snu. Wymacała ręką telefon i, nie otwierając oczu, włączyła drzemkę.
— Błagam, jeszcze pięć minut — wymamrotała pod nosem, zaciągając kołdrę na głowę niczym małe dziecko.
Po chwili alarm ponownie zadźwięczał w jej głowie, niczym młot pneumatyczny niszcząc spokój, który jeszcze przed chwilą wydawał się całkiem realny.
— Nienawidzę cię — szepnęła i powoli, ociągając się, jakby walczyła z grawitacją, usiadła na łóżku.
— Kurwa, ale mam kaca — mruknęła, przeczesując palcami splątane włosy.
Przeciągnęła się, podniosła telefon, wyłączyła alarm i, nieco sfrustrowana, rzuciła go z powrotem na jedwabną pościel. Przetarła twarz dłońmi, próbując zmusić się do funkcjonowania.
Zerknęła na zegar. Była już trzynasta dziesięć.
Za niecałe dwie godziny zebranie inwestorów. Matka będzie wściekła, jeśli przeze mnie znowu nie zacznie się o czasie. — przez moment przeszło jej przez głowę, żeby odwołać wszystko pod byle pretekstem. Jednak obraz twarzy przewodniczącej sprzed kilku miesięcy, kiedy „pomysłowo” zaspała na spotkanie z delegacją z Dubaju, natychmiast wybił jej ten pomysł z głowy.
To było straszne, omal mnie nie wydziedziczyła. — wzdrygnęła się na samą myśl, po czym zsunęła bose stopy na chłodną podłogę z polerowanego marmuru.
— Moja głowa… — spojrzała w lustro wiszące na ścianie obok łóżka. — Dziewczyno, jakby on teraz cię zobaczył, to by nawet kijem cię nie dotknął.
Stanęła bokiem, próbując kilku póz, niczym gwiazda z najlepszej koreańskiej dramy.
— Nic z tego — machnęła ręką, zrzuciła z siebie górną część piżamy i ruszyła w stronę łazienki.
— Muszę dzisiaj wyglądać lepiej niż Kim Se-jeong na gali SBS Drama Awards — stwierdziła, zsuwając i niedbale strząsając nogą z siebie spodnie. — On na pewno tam będzie. Złożę mu taką ofertę biznesową, że nawet sama Shin Ha-ri mogłaby pozazdrościć.
Weszła do środka. Pomieszczenie przypominało raczej miniaturowe spa niż zwykły pokój kąpielowy, jak to miało miejsce w wielu posiadłościach elity Seulu.
Podłoga z białego marmuru, po prawej stronie szeroka, głęboka wanna z hydromasażem w stylu japońskiego ofuro, wpuszczona w podest z jasnego drewna i otoczona bambusowymi akcentami. Nad nią wisiała subtelna deszczownica, z której woda spływała jak ciepły, letni deszcz.
Przy długim, minimalistycznym blacie piętrzyły się ekskluzywne kosmetyki — w tak imponującej ilości, że każdy, kto nie wiedziałby, że to tylko łazienka, mógłby uwierzyć, że znalazł się w salonie Sulwhasoo.
W rogu elegancka, przeszklona sauna parowa z dyskretnym panelem dotykowym. Na ścianach odbijały się światła ukrytego oświetlenia, przechodzące miękko od delikatnego złota po pastelowe błękity. Lustra z inteligentnym podświetleniem automatycznie dostosowywały barwę światła do pory dnia.
— To jest to — uśmiechnęła się pod nosem. Robiła już to wiele razy, kiedy chciała wypocić z siebie resztki alkoholu i choć wielu specjalistów od wellness[1] twierdziło, że to mit, a nawet podkreślało, że jest to niebezpieczne, ona upierała się, że to najlepszy sposób, by w pół godziny wyglądać świeżo i być gotową na wszystko.
Usiadła i włączyła szybki program. Nie miała wiele czasu, ale wystarczająco, by zamknąć oczy i choć przez chwilę się zrelaksować.
Myślami wróciła do wczorajszych wydarzeń, kiedy to zrobiła wszystko, by być najbardziej grzeczną wersją samej siebie.
Już od progu czuła na sobie spojrzenia. Na początku oboje — zarówno matka, jak i ojciec Jae-wona — mierzyli ją wzrokiem, jakby chcieli się upewnić, czy powodem, dla którego ich syn zataił przed nimi fakt jej istnienia, nie było przypadkiem jej nieodpowiednie podejście do tradycyjnych wartości rodzinnych albo chęć wykorzystania jego wysokiej pozycji.
O ile — dowiedziawszy się, z jakiej pochodzi rodziny — kwestie materialne odrzucili jeszcze zanim przyjechała, tak charakter i poglądy pozostawały dla nich niewiadomą.
Od razu, gdy tylko weszła do ich domu, zrobiła bardzo dobre pierwsze wrażenie: skromna, ubrana z klasą, subtelnie — ale nie wyzywająco — podkreślająca kobiece kształty, uprzejma, trochę nieśmiała, ale z naturalną pewnością siebie i wyczuciem granic.
— Czy często gotujesz w domu? — zapytała matka, siadając naprzeciwko niej, obok swojego męża.
— Zawsze, kiedy mam wolne. — odparła zgodnie z prawdą. Tyle że nigdy go nie mam…
— Czy rodzina jest dla ciebie ważniejsza od kariery? — odezwał się ojciec, odkładając na chwilę pałeczki i patrząc jej prosto w twarz.
Spuściła wzrok.
— To nie tak, że kariera nie jest dla mnie ważna, nie chcę, by państwo pomyśleli, że chcę na kimś żerować, ale rodzina, dzieci — to jest to, czego naprawdę pragnę. — Delikatnie skręciła głowę w stronę Jae-wona. Nie mieć… — dokończyła myśl, po czym położyła mu dłoń na kolanie.
Mężczyzna zamarł na moment; jej dotyk wywołał u niego dziwną falę jednocześnie przyjemnego ciepła, jak i przerażenia.
Co ty kombinujesz? — przełknął ślinę, starając się zachować pozory spokoju.
— Prawdę mówiąc, miałam duże obawy, czy dobrze zrobiłam, przyjmując zaproszenie od pańskiej żony — zwróciła się bezpośrednio do pana Kanga, który, wyraźnie pod jej urokiem, właśnie nakładał jej mięso do miseczki.
— Dlaczego? — spytał, spoglądając na nią z autentycznym zainteresowaniem.
— Bo hwangap to bardzo ważne i rodzinne święto, a ja… — zawiesiła głos na moment, przesuwając dłoń wyżej.
— Dość! — wybuchnął Jae-won, wstając tak gwałtownie, że omal nie zrzucił szklanki z wodą ze stołu.
— Czy ty nie przesadzasz? — zapytał Ji-hwan, wyraźnie zaskoczony jego, jak mu się wydawało, zupełnie nieoczekiwaną reakcją.
— Ja przepraszam — wyszeptała Soo-ah i, udając płacz, wstała oraz wybiegła z salonu.
Jak przez mgłę pamiętała, co było dalej.
Idiota. Ja co prawda prowokowałam go od początku, ale on nie powinien tak na mnie naskoczyć. To jego wina, że ma dzisiaj takiego kaca. — stwierdziła obrażona, choć doskonale wiedziała, że to była całkowicie jej wina.
Otworzyła oczy. Zerknęła na panel, na którym minutnik odliczał czas do końca sesji.
— Jeszcze piętnaście minut — skrzywiła się lekko, po czym podkręciła temperaturę w saunie jeszcze o dwa stopnie.
Ponownie rozsiadła się wygodnie.
Mógł przecież przyjechać wcześniej, wtedy nie byłabym aż tak pijana. — starała się przypomnieć ten moment, kiedy będąc już lekko wstawioną, usłyszała jego głos.
— Zostaw to. Zwariowałaś? Czemu tyle wypiłaś? — zapytał, autentycznie zaniepokojony, podchodząc do stolika, przy którym siedziała Soo-ah.
— To nie twoja sprawa — odparła, starając się wstać, ale zachwiała się, tracąc równowagę i z powrotem opadła na fotel.
Jae-won rozejrzał się po ekskluzywnym wnętrzu McQUEEN’S Bar, położonego na dziesiątym piętrze kompleksu Ananti at Busan Cove. Otaczała ich panorama Morza Wschodniego — tafla wody ciągnęła się aż po linię horyzontu. Wysokie, bielone filary rozgałęziały się nad głowami niczym futurystyczne drzewa, a miękkie światło sączyło się z podświetlanych, łagodnych krawędzi, podkreślając architektoniczne detale baru.
— Jak zwykle wybrałaś najbardziej stylowy bar w okolicy. — pokiwał głową z niedowierzaniem. — Trzeba przyznać, jesteś pokręcona, ale z klasą.
Na wyplecionym z ciemnej wikliny stoliku, przykrytym solidnym, mlecznym, szklanym blatem, obok dwóch pustych butelek po soju[2], stała szklanka do połowy wypełniona somaekiem[3] oraz praktycznie nietknięta miska tteokbokki[4].
— Co? — Soo-ah zrobiła dziwną minę.
— I do tego nic nie zjadłaś — westchnął z lekką rezygnacją, przesuwając miskę bliżej jej dłoni. — Zjedz coś.
— Ej… że… eee… — spojrzała na niego nieprzytomnym wzrokiem, a potem uśmiechnęła się szeroko, przymykając powieki. — Kim jesteś… ych… piękny chłopcze — mruknęła, wyciągając ręce w jego stronę.
Jae-won podszedł bliżej, chcąc jej pomóc, ale Soo-ah, oszołomiona ilością wypitego alkoholu, miała nieco inny plan. Złapała go za pasek od spodni i z zaskakującą determinacją zaczęła majstrować przy jego rozporku.
— Gdzie się ukryłeś… mój mały oppa…
— Zostaw! — syknął zaskoczony, odsuwając się gwałtownie i łapiąc ją za nadgarstek, zanim zdążyła narobić jeszcze większego zamieszania.
Spojrzał na gości.
Przy sąsiednim stoliku elegancka starsza kobieta aż prychnęła z oburzenia, ostentacyjnie odwracając wzrok. Kilka miejsc dalej młody mężczyzna lekko się uśmiechnął, czym naraził się swojej partnerce, która, gdy tylko zorientowała się, co go tak rozbawiło, zmarszczyła brwi i szturchnęła go w ramię. Niektórzy udawali, że nic nie widzą, inni szeptali między sobą, wymieniając porozumiewawcze spojrzenia. Nawet barman zza kontuaru uniósł wzrok, ale po chwili machnął ręką i powrócił do przygotowywania drinków.
Już po chwili podszedł do nich młody kelner, na oko dwudziestopięcioletni. Wyglądał, jakby nie mógł się zdecydować, czy był bardziej zażenowany, czy też rozbawiony całą tą niezręczną sytuacją.
— To renomowana restauracja — powiedział po chwili wahania. — Proszę zachować odrobinę dyskrecji.
— Przepraszam, już wychodzimy — rzucił Jae-won, ignorując wymowne spojrzenia gości. Pochylił się nad Soo-ah, która właśnie próbowała poprawić makijaż, ale trafiała szminką w policzek.
— Jak mogłaś tyle wypić w niecałe pół godziny? — spytał z niedowierzaniem, choć nie oczekiwał żadnej odpowiedzi.
Zdecydowanym ruchem złapał ją za dłoń i pociągnął w swoją stronę, ale nim zdążył cokolwiek powiedzieć, ona znów zaczęła się śmiać i próbować objąć go za szyję.
— Może poznasz mnie ze swoim małym przyjacielem — zachichotała, łapiąc go za krocze.
— Zwariowałaś — syknął przez zaciśnięte zęby, po czym chwycił ją w pół i przerzucił sobie przez ramię.
— Do widzenia — skinął lekko głową w stronę zaskoczonych gości i ruszył w stronę wyjścia.
— Moja torebka… — wybełkotała jeszcze ostatnim przebłyskiem świadomości, po czym jej umysł pogrążył się w ciemności.
Jak mogłam odwalić coś takiego…? — pokręciła głową, zakrywając twarz dłońmi.
Ale przynajmniej czuł się winny — przyjechał, zaopiekował się mną i zabrał z tego baru. — uśmiechnęła się z satysfakcją, bo wiedziała, że wszystko przebiega dokładnie tak, jak chciała.
Nie pamiętała drogi do domu.
Chyba mnie tu przywiózł? — nie była do końca tego pewna, choć intuicja podpowiadała jej, że to był on.
— Gdyby nie to, że chcę go po wszystkim rzucić, to mógłby zostać moim mężczyzną. — Zrobiła krótką pauzę, jakby chciała się utwierdzić w tym, że to słuszna decyzja. Tak, muszę być twarda. — upomniała samą siebie, doskonale wiedząc, że jeśli pozwoli sobie na chwilę słabości, przegra. A przegrywać nienawidziła najbardziej na świecie.
Zmarszczyła czoło, próbując sobie przypomnieć cokolwiek, co miało miejsce minionego wieczoru.
Chyba mówił coś, że to wszystko przeze mnie? — zastanawiała się, masując powoli opuszkami palców skronie.
— Że zrobiłam scenę…
— Że jak wyszłam, zapanowała taka niezręczna cisza… — przypomniała sobie, jak wspominał o tym, co działo się w jego domu.
Że już po chwili ojciec Jae-wona, który do tej pory tylko przysłuchiwał się rozmowie, westchnął ciężko — „skończyłem” — oznajmił tonem, w którym nie było już ani gniewu, ani żalu, odsunął krzesło i wstał od stołu.
— Znowu pokłóciliście się z ojcem — stwierdziła z żalem jego matka, chwytając męża za ramię.
— Ja nic nie zrobiłem — zaprotestował Ji-hwan. — To on nie traktuje swojej dziewczyny poważnie.
— Jakiej dziewczyny?! — oburzył się Jae-won. — Poza tym ona zaczęła mnie… to przez to, że tu przyjechała!
— Posłuchaj — zaczęła matka. — Nie możesz izolować się od rodziny. Wiem, że wszystkim nam jest trudno, ale to nie powód, żebyś trzymał przed nami swój związek w tajemnicy.
— Jaki związek? Mamo. — westchnął, rozkładając bezradnie ręce.
— Bądź mężczyzną
— odezwał się ojciec, siląc się na spokój.
— Słucham?
— Wiesz, jaka jest podstawowa rola koreańskiego mężczyzny?
— Nie wiem — odparł z ironią. — Ale pewnie zaraz się dowiem, co znowu zrobiłem źle.
— Ty… — wycedził przez zaciśnięte zęby, podniósł rękę, chcąc go uderzyć w twarz, ale widząc przerażenie w oczach żony, powstrzymał się.
— Ja też nie wiem — wtrącił się Ji-hwan, chcąc ratować sytuację.
Ojciec spojrzał na niego, potem znów na jego brata, opuścił rękę i powiedział:
— Najważniejsze dla mężczyzny jest, aby opiekować się swoją kobietą i sprawić, by czuła się bezpiecznie i komfortowo — wyjaśnił spokojnie, patrząc synowi prosto w oczy — reszta to tylko środki w dążeniu do tego celu.
— Ale ona… — przerwał, widząc, że dalsza dyskusja nie ma sensu. — To ja pójdę ją poszukać — dodał po chwili, ukłonił się rodzicom i szybkim krokiem skierował się do wyjścia.
— Czy ja faktycznie powinienem zachować się inaczej? — przypomniała sobie Soo-ah, jak chyba ją o to pytał. A może tylko mi się zdawało? — analizowała w myślach.
Pamiętała jeszcze, jak opowiadał jej coś o tym, jak jej szukał, kiedy zorientował się, że wyszła, a limuzyny nie było już na podjeździe.
Jak wyciągnął telefon i po kilku nieudanych próbach połączenia, ku jego zaskoczeniu, samochód podjechał z powrotem na dziedziniec przed domem.
Podbiegł w jego stronę.
— Gdzie Soo-ah? — rzucił nerwowo, otwierając drzwi kierowcy.
— Kto? — zapytał zdezorientowany mężczyzna.
— Ta kobieta, którą właśnie wiozłeś — wyjaśnił wyraźnie poirytowany.
— Aaa. Kazała się zawieźć do najbliższego baru.
— Więc?
— Więc ją tam zawiozłem.
— Gdzie?! — krzyknął, powoli przestając panować nad swoimi emocjami.
— Do ośrodka Ananti at Busan Cove — odpowiedział nieco przestraszony.
— Zawieź mnie tam — poprosił, już nieco spokojniej, Jae-won.
A więc po prostu zrobił to, co kazał mu ojciec. — poczuła dziwne ukłucie w sercu. A ja myślałam, że choć trochę mu na mnie zależy.
Krótki, cichy dźwięk zakomunikował zakończenie sesji.
— Nareszcie — westchnęła wyraźnie zadowolona, otwierając drzwi sauny.
Spojrzała na swoje nagie odbicie w lustrze, potem obróciła się raz w jedną, raz w drugą stronę, jakby pozowała na jakiejś sesji zdjęciowej. Wypięła lekko biodro.
— No mała, jeszcze chwila i sama się w tobie zakocham — klepnęła się w tyłek i posłała samej sobie zmysłowy pocałunek.
— Jae-won, będziesz mój — mruknęła z rozbawieniem, wchodząc pod prysznic.
[1] W Korei „specjalista wellness” to ekspert od zdrowia, pielęgnacji i relaksu – może prowadzić zajęcia fitness, masaże, konsultacje beauty lub tradycyjne rytuały w spa i saunach (jjimjilbang 찜질방).
[2] Soju (소주) – tradycyjny koreański napój alkoholowy o przejrzystej barwie, najczęściej destylowany z ryżu, ziemniaków lub jęczmienia. Charakteryzuje się łagodnym smakiem i stosunkowo wysoką zawartością alkoholu (zwykle 16–25%). Powszechnie spożywany podczas spotkań towarzyskich i posiłków w Korei Południowej.
[3] Somaek (소맥) to popularny w Korei Południowej koktajl alkoholowy, będący mieszanką piwa (맥주, maekju) i soju (소주). Nazwa powstała z połączenia pierwszych sylab tych słów: „so” od soju i „maek” od maekju. Napój przygotowuje się bezpośrednio w szklance, najczęściej w proporcji 1:3 (soju do piwa), choć każdy może dostosować je według własnych upodobań. Somaek jest nieodłącznym elementem koreańskich spotkań towarzyskich i kolacji w stylu hwoeshik (회식, czyli tradycyjna firmowa kolacja integracyjna z alkoholem).
[4] Tteokbokki (떡볶이) to jedno z najpopularniejszych dań ulicznych w Korei Południowej, przygotowywane z miękkich, podłużnych klusek ryżowych (tteok), gotowanych w pikantnym, słodko-ostrym sosie na bazie pasty gochujang (koreańskiej pasty z papryki chili). Do klasycznej wersji często dodaje się także gotowane jajka, rybne paluszki (odeng) oraz szczypiorek. Tteokbokki podawane jest zarówno jako przekąska, jak i danie główne.
Przepis na tradycyjne koreańskie tteokbokki znajdziesz w przepisach na mojej stronie: https://www.zibithebearded.com/boobs/przepisy
0 Komentarze