Header Background Image

    Dwa dni minęły już od czasu spotkania z Kang Holdings i Korean Capital Investment, ale Da-eun nie mogła pozbyć się wrażenia, że wszystko i wszyscy sprzysięgli się przeciwko niej.

    Jak ona się nie uspokoi, to ja chyba rzucę tę pracę — westchnęła głęboko, czując, jak bardzo ma dość zachowania swojej szefowej.

    — Masz już tę kawę? — warknęła Soo-ah, po raz kolejny ponaglając asystentkę.

    — Zaraz będzie — starała się nie dać wyprowadzić z równowagi.

    — Przyniosłaś zestawienia z księgowości?

    — Jeszcze nie, bo stoję przy ekspresie — odpowiedziała, jak najspokojniej potrafiła w tej sytuacji. Przymknęła oczy i zrobiła kilka głębszych wdechów.

    — Czy ja cię wkurzam? — rzuciła jej szefowa, jakby szukała pretekstu do awantury.

    Da-eun nic nie odpowiedziała, nie była w stanie, bo gdyby to zrobiła, na pewno by jej wygarnęła, co o tym wszystkim myśli, a tego za wszelką cenę chciała uniknąć.

    Soo-ah założyła ręce na piersi.

    Czy ja nie przesadzam? — przemknęło jej przez myśl, patrząc na asystentkę.

    Ale to jego wina — usprawiedliwiła się po chwili.

    To on mąci mi w głowie. Nie mogła go zrozumieć. Raz przysyła jej kurierem zupę na kaca, by zaledwie kilka godzin później nie pojawić się na spotkaniu.

    Gdyby przyszedł na to spotkanie, mogłabym mu podziękować za ten miły gest. Haejangguk [1]była naprawdę smaczna — stwierdziła, a na jej twarzy pojawił się chyba pierwszy raz tego dnia delikatny, ledwo zauważalny uśmiech.

    Ale to nie tak, że mi zależy, mam przecież plany wobec niego — szybko odgoniła od siebie miłe wspomnienia.

    Mam już dość tego ciągłego uganiania się za nim i jego uników. Przecież niczego mi nie brakuje. Dlaczego więc nie chce ulec memu urokowi? Jestem już tym wszystkim zmęczona. W ten cholerny poniedziałek, pomimo że miałam kaca, to jednak włożyłam tyle pracy, żeby dla niego tak ładnie wyglądać. — odruchowo zerknęła na swoje odbicie w szybie i delikatnie poprawiła włosy.

    Czy on nie mógłby tego docenić? Dlaczego nie widzi, że mi zależy… — przerwała na chwilę tę myśl, próbując nie dopuścić do głosu własnych uczuć.

    Zależy mi na planie. Rozkochać i rzucić — przywołała się do porządku, siląc się na obojętność, choć ostatnio przychodziło jej to coraz trudniej.

    Nie mogła pogodzić się z faktem jego nieobecności na zebraniu, ale nie umiała do końca określić, czy był to sam fakt, iż po prostu nie przyszedł, czy też to, że była dla niego tak obojętna.

    — Kawa gotowa — oznajmiła Da-eun, czym wyrwała ją z zamyślenia.

    Może nie powinnam po niej tak jeździć, w końcu to nie jej wina — stwierdziła, ale jakiś wewnętrzny głos szeptał, że teraz nie może się zatrzymać, bo gdyby to zrobiła, przyznałaby się do błędu.

    Podeszła bliżej.

    — Pytałam cię o coś — szturchnęła ją lekko ręką w ramię. Niestety tak niefortunnie, że kawa, którą akurat podniosła, wylała się prosto na jej dłoń.

    Asystentka syknęła z bólu. Wypuściła filiżankę, która, z charakterystycznym dźwiękiem porcelany, pękła na kilka ostrych kawałków. Jej zawartość rozprysnęła się na boki, tworząc brązowe plamy na podłodze i meblach wokół, nie oszczędzając jej ciemnoszarych rajstop ani eleganckich, ręcznie robionych brogsów w jasnym, kremowym odcieniu od Eirene, należących do jej szefowej.

    Na moment zastygła przerażona.

    Będę te buty spłacać cały rok.

    Ze łzami w oczach wybiegła z sekretariatu, zostawiając nieco zaskoczoną i zawstydzoną Soo-ah.

    Trzymając poparzoną dłoń, wpadła do łazienki i niezważając na stojącą przy umywalce stażystkę, wsadziła ją pod zimną wodę.

    — Czy to moja wina, że bracia Kang nie przyszli? Kim niby ja jestem, żeby obarczała mnie winą za swoje miłosne problemy? — popatrzyła na swoje oblicze w lustrze.

    Nieco zmieszana dziewczyna stojąca tuż obok niej pokiwała przecząco głową.

    — Nie mam pojęcia, proszę pani — odpowiedziała cicho i powoli tyłem wycofała się w stronę wyjścia.

    — Przepraszam, to nie do ciebie — rzuciła jeszcze Da-eun, ale nie była pewna, czy dziewczyna zdążyła ją usłyszeć.

    I jeszcze to — pokiwała głową, cały czas starając się wytrzymać ból, który pod wpływem zimnej wody pulsował coraz mocniej. Teraz wszyscy, oprócz plotkowania o mojej nieprawdziwej relacji z Jon-sookiem, będą mieli przeze mnie kolejny temat do obgadania.

    Jej telefon zawibrował.

    „Asystent Han” — zobaczyła na ekranie, ale nie odebrała od razu. Nie miała ochoty z nim rozmawiać, to znaczy miała i chciała, ale nie teraz i nie w takich okolicznościach. Od incydentu w biurze jego szefa dyrektora Kanga oraz ich wizyty w szpitalu sama nie mogła jasno określić, jaki jest status ich relacji i co tak naprawdę czuje do Jon-sooka.

    Wiedziała także, że firma kazała jej się nie angażować w sprawy kontraktu Gangman Lenmark, a tym samym ograniczyć wszelkie kontakty z inwestorami, a zwłaszcza z największym Kang Holdings, w którym to właśnie ów asystent pracował. Co, zważywszy na ostatnie plotki na ich temat, było jej nawet na rękę.

    I co ja niby mam mu powiedzieć? — odrzuciła połączenie.

    Po chwili jednak telefon zawibrował ponownie.

    Zdrową ręką odebrała połączenie.

    — Dzień dobry, asystencie Han, w jakiej sprawie pan do mnie dzwoni?

    — Dzień dobry? Dlaczego zwracasz się do mnie tak formalnie, czy nie przeszliśmy już dawno na banmal[2]?

    — Jestem w pracy, pan zapewne również, więc…

    — Dzwonię prywatnie — oświadczył, przerywając jej wywód.

    — Słucham? — zdziwiła się, choć gdzieś w środku poczuła delikatny dreszcz ekscytacji.

    — Nie obawiaj się — zaczął łagodnie. — Wiem, że nie możemy rozmawiać o kontrakcie, ale dzwonię do ciebie w zupełnie innej sprawie.

    Zrobił krótką pauzę, może czekając na jej reakcję, a może nie do końca wiedząc, jak przejść do rzeczy.

    — Rozumiem — odparła lekko zamyślonym głosem, bo w głowie zaczęła już przetwarzać różne scenariusze. — W takim razie słucham.

    — To w sumie nie jest coś, co chciałbym z tobą omawiać przez telefon, dlatego… — zawahał się. — Dlatego proponuję spotkanie.

    Sprawa prywatna. Nie chce rozmawiać przez telefon. Proponuje spotkanie. Czy on chce mnie zaprosić na coś więcej niż kawę? — jej mózg oszalał od natłoku myśli.

    — Zgadzam się — wypaliła, zanim zdała sobie sprawę, że zachowała się jak jakaś nastolatka, kiedy jej idol proponuje jej spotkanie, tym bardziej że gdyby naprawdę chciał zaprosić ją na tego typu spotkanie, na pewno by się nie zgodziła.

    Przecież my nie jesteśmy nawet przyjaciółmi.

    — Eee… to super, bo szczerze myślałem, że będę musiał cię długo namawiać. — odparł nieco zaskoczony, nie mogąc jednak ukryć rozbawienia. — Ale może najpierw ustalimy godzinę i miejsce.

    Da-eun zacisnęła powieki, a na jej twarzy wykrzywiła się z zażenowania.

    Chcę umrzeć — pomyślała, czując, jak ciepło rozlewa się po jej twarzy.

    — Jasne, powiedziałam tak, bo mam dzisiaj mnóstwo wolnego czasu i praktycznie każdy termin mi pasuje — próbowała jakoś wybrnąć.

    — To świetnie się składa — ucieszył się, nie kryjąc zadowolenia. — Dasz radę być w naszym ulubionym miejscu, powiedzmy, o… szesnastej?

    — Nie wiedziałam, że mamy takie miejsce. — zażartowała, próbując ukryć zdenerwowanie.

    — Chodziło mi o Café Pascucci. To co, dasz radę?

    — No nie wiem — postanowiła podejść do tego bez emocji. — Nie możesz po prostu powiedzieć, o co ci chodzi?

    — To zbyt osobista sprawa.

    Czyli jednak to nie będzie zwykłe spotkanie — przemknęło jej przez myśl. Ale przecież jesteśmy tylko znajomymi z pracy.

    — Posłuchaj — wzięła głęboki oddech. — Jestem trochę zajęta, więc…

    — Przecież już się zgodziłaś, a poza tym czy nie mówiłaś, że masz mnóstwo wolnego czasu? — oznajmił z przekorną satysfakcją.

    — Dam radę — mruknęła półgębkiem, jakby nie do końca chciała się przyznać, że przegrała tę potyczkę.

    — Zatem jesteśmy umówieni.

    — Na razie. — zakończyła rozmowę. Zakręciła wodę i strzepała jej resztki z dłoni.

    Czego on tak naprawdę może chcieć ode mnie? Przecież jesteśmy tylko znajomymi z pracy — powtórzyła kolejny raz, jakby chciała się utwierdzić w tym przekonaniu.

    Tak. To po prostu zwykłe spotkanie, nic więcej.

    Spojrzała w lustro.

    To, że nic nas nie łączy, nie oznacza wcale, że mam źle wyglądać — przytaknęła sobie.

    Otworzyła torebkę i wyciągnęła kosmetyczkę.

    Szybkimi kilkoma ruchami poprawiła makijaż: lekko przypudrowała nos, rozjaśniła cienie pod oczami i delikatnie musnęła policzki różem, żeby dodać sobie odrobiny świeżości.

    Wyciągnęła stary, ręcznie rzeźbiony grzebień – prezent, który wybrała sobie sama podczas ceremonii doljabi[3], tradycyjnych pierwszych urodzin, kiedy to dziecko sięga po symboliczne przedmioty wróżące przyszłość.

    Uśmiechnęła się pod nosem, przypominając sobie, co wtedy powiedziała jej ukochana babcia:

    „Z taką łagodnością i delikatnością, jaką masz w oczach, będziesz kiedyś dobrą żoną. Zadbana, troskliwa, zawsze gotowa, by zatroszczyć się o tych, których kochasz.”

    Przeczesała włosy, wygładzając je palcami.

    Znacznie lepiej — wykonała popularny w Korei gest, tworząc z palców mini serce[4] i posyłając je ku własnemu odbiciu.

    — Jeszcze tylko jedno — wyjęła z kosmetyczki absolutny hit wśród koreańskich kosmetyków. Pomadka Rom&nd #5, błyszczący tint o delikatnych, ciepłych odcieniach na pograniczu pastelowego pomarańczu i jasnego różu, idealnie wpisywała się w aktualne trendy.

    Jej owocowy zapach i subtelna brzoskwiniowa nuta od razu poprawiły jej nastrój.

    Ciekawe, czy on też lubi ten smak… — przemknęło jej przez myśl, gdy oblizała mimowolnie usta.

    Zatrzymała się na moment.

    Bez przesady, to tylko spotkanie. Przecież nie chodzi mi o żaden flirt… — zbyła samą siebie, po czym sięgnęła po chusteczkę i dokładnie starła pomadkę z ust.

    Teraz dobrze. — stwierdziła, patrząc sobie prosto w oczy. Wyglądam normalnie, nieco bardziej elegancko, ale normalnie. Na pewno nie zorientuje się, że mi zależy…

    Odsunęła się kilka kroków w tył, wpatrując się szeroko otwartymi oczami w zimną taflę lustra. Jej ostatnie słowa wciąż odbijały się echem w głowie.

    Zależy mi? To nie tak, ja po prostu chcę dobrze wyglądać i tyle. Nie dopuszczała do siebie żadnego innego wytłumaczenia. Pozbierała swoje rzeczy z blatu i szybkim krokiem wyszła z toalety.

    Przez kolejne cztery godziny działała jak w transie, ogarniając większość tematów, na które poświęciłaby normalnie przynajmniej dwa razy więcej czasu.

    — Muszę mieć wolne popołudnie — szepnęła sama do siebie, w pośpiechu dopijając resztkę zimnej kawy.

    Dlaczego powiedziałam mu, że nie mam nic do zrobienia, skoro mam tyle pracy? — zbeształa się w myślach.

    Jak nie przygotuję tych dokumentów na jutrzejsze zebranie Soo-ah mnie zabije — spojrzała z niepokojem na zegarek. — Najpierw zabije, a później zwolni.

    Zrezygnowana wsadziła rękę do kieszeni, by wyciągnąć telefon, i aż syknęła z bólu.

    — Moja ręka.

    Podmuchała kilka razy na miejsce, w którym teraz pojawił się całkiem spory bąbel.

    Wygląda nie za ładnie, chyba po spotkaniu powinnam pojechać z tym do szpitala albo przynajmniej kupić jakąś maść — stwierdziła i ponownie, tym razem zdrową dłonią, wyciągnęła telefon.

    Wybrała numer do Min-ji, młodszej specjalistki z działu HR, której kiedyś pomogła, gdy ta musiała wyskoczyć z pracy w ciągu dnia, by wesprzeć załamaną przyjaciółkę desperacko szukającą pracy.

    — Teraz ty musisz mi pomóc, mam do zrobienia jeszcze dwa zestawienia i jeden raport — oświadczyła, cedując na nią rzeczy, na które już nie starczyło jej czasu.

    Kiedy wreszcie udało jej się wyrwać z biura i pojawiła się pod wejściem kawiarni, poprawiła spódnicę i pełna sprzecznych myśli weszła do środka.

    Muszę z nim poważnie porozmawiać i raz na zawsze wyznaczyć granice. Najlepiej ograniczyć te spotkania tylko do służbowych — uznała. To wydawało jej się najrozsądniejsze. Nie chciała nowych plotek, no i przecież nie była nim zainteresowana.

    [1] Haejangguk (해장국) – tradycyjna koreańska zupa na kaca, najczęściej przygotowywana na bulionie z wołowiny lub kości, z dodatkiem warzyw, krwi wołowej, kapusty napa, fasoli mung lub kiełków, czasem z pastą sojową i czosnkiem. Podawaną często po zakrapianych imprezach lub na śniadanie w dniu po spożyciu alkoholu.

    Jeśli chcesz wiedzieć jak ją przygotować, zajrzyj na moją stronę:

    https://www.zibithebearded.com/books/przepisy/

    [2] Banmal (반말) – nieformalny, codzienny styl języka koreańskiego, używany w rozmowach między rówieśnikami, znajomymi lub osobami bliskimi. Charakteryzuje się brakiem uprzejmych końcówek i tytułów grzecznościowych, często wyrażając większą zażyłość lub brak dystansu między rozmówcami.

    [3] Doljabi (돌잡이) – tradycyjny koreański rytuał obchodzony podczas pierwszych urodzin dziecka. W jego trakcie dziecko wybiera jeden z kilku przedmiotów ułożonych przed nim na macie; wybrany przedmiot symbolicznie wróży przyszłość malucha, np. ołówek – naukowiec, pieniądze – bogactwo, mikrofon – sława.

    [4] Songarak hateu (손가락 하트, finger heart) – gest popularny w Korei Południowej, polegający na skrzyżowaniu kciuka i palca wskazującego jednej dłoni w taki sposób, by ich czubki utworzyły kształt małego serduszka. Służy do wyrażenia sympatii, miłości lub wsparcia w sposób zabawny i uroczy; szczególnie często używany przez młode osoby oraz gwiazdy K-popu podczas zdjęć i spotkań z fanami.

    0 Komentarze

    Uwaga! Twój komentarz będzie niewidoczny dla innych gości i subskrybentów (z wyjątkiem odpowiedzi), w tym dla Ciebie po okresie karencji.
    Uwaga