Biurowy układ – Rozdział 17 – Nigdy nie będę jego dziewczyną
przez Zibi the BeadrdedDa-eun stała przy wejściu Café Pascucci, rozglądając się za Jon-Sokiem. Była trochę za wcześnie, ale stres nie pozwolił, by zaczekała na zewnątrz. Wnętrze wydawało się dzisiaj wyjątkowo przytulne, zapraszało miękkim, ciepłym blaskiem lamp i zapachem świeżo parzonej arabiki, a ściany wyłożone drewnem i jasne, wiklinowe krzesła wprowadzały atmosferę spokoju i relaksu. Nawet młoda baristka, która akurat podawała jakiejś starszej parze ciasto do stolika, wydawała się jakoś pogodniejsza niż zwykle.
Ale nawet atmosfera tego miejsca nie zdołała rozładować napięcia, które czuła.
Przez chwilę stała niezdecydowana, czując, jak serce przyspiesza z każdym oddechem. Nie denerwuj się, po prostu powiesz mu, co myślisz i jakoś to będzie — próbowała dodać sobie otuchy. Wyprostowała się, poprawiła torbę na ramieniu i, choć wciąż zdenerwowana, ruszyła pewnym krokiem do stolika, przy którym siedział, przeglądając jakieś notatki na tablecie Jon-sook.
— Hej — przywitała się lekko zachrypniętym głosem.
Szybko spojrzał na godzinę. Do spotkania z Da-eun było jeszcze prawie pół godziny. Podniósł wzrok znad ekranu i zlustrował jej postać od stóp do głów, ale żaden ze szczegółów jej garderoby nie wydał mu się znajomy. Nic, absolutnie nic, nie pozwalało mu rozpoznać rozmówczyni.
— Cześć — odpowiedział niepewnie, nie mogąc zidentyfikować zmienionego przez lekką chrypkę głosu. — Jesteś przeziębiona?
— Nie, zawsze tak mam w lecie. — odparła, odchrząkując cicho. — To przez klimatyzację. Jej suche powietrze wysusza mi gardło i później, kiedy wyjdę… no taka już moja uroda — uśmiechnęła się nieśmiało, lekko speszona.
— Rozumiem. — próbował zabrzmieć uprzejmie, choć nie do końca mu się to udało.
Nie przypominam sobie, abym umawiał się z kimś oprócz Da-eun.
Przejechał ręką po karku.
Muszę grać na zwłokę, może podczas rozmowy uda mi się zorientować — odwzajemnił uśmiech i gestem ręki wskazał miejsce naprzeciwko siebie.
— Dziękuję. — Usiadła i, wziąwszy głęboki oddech, postanowiła od razu przejść do rzeczy:
— Dlaczego chciałeś się ze mną spotkać?
Ja chciałem?! — zmarszczył brwi. Próbował sobie za wszelką cenę ten fakt przypomnieć, ale im mocniej się starał, tym bardziej wszystko mieszało mu się w pamięci. Cholera, gdyby nie moja prozopagnozja, to na pewno bym wiedział, kim jest ta kobieta.
— Cóż, sytuacja jest delikatna — zaczął kluczyć. — Bo prawda jest taka, że czekam tutaj na kogoś…
— To przyjdzie ktoś jeszcze? — zapytała, patrząc na niego z ukosa.
— Moja dziewczyna — odparł, obserwując jej reakcję. Jeśli jesteś jedną z tych dziewcząt, które liczą na coś więcej niż tylko kawę, to na pewno teraz wyjdziesz.
Da-eun poczuła dziwne ukłucie w sercu, choć przecież, jak twierdziła, w ogóle ją to nie obchodziło. — Myślałam, że będziemy sami, skoro mówiłeś…
— Nieważne, co mówiłem — przerwał jej, ucinając temat. — Nie mam zamiaru uczestniczyć w kolejnej randce w ciemno. — kontynuował swój test.
— Słucham? — spojrzała na niego z szeroko otwartymi oczami.
Randka? Jaka randka? Czy on właśnie próbuje mi w ten dziwaczny sposób wyznać… — nie dokończyła myśli, nie mogła. Uznała tę wersję za niedorzeczną. Muszę jak najszybciej wyjaśnić mu moje stanowisko.
— Ojciec twierdzi, że ja i brat powinniśmy w końcu się ożenić.
Jaki kurwa ślub? — przeraziła się nie na żarty, a jej oczy zrobiły się wielkie niczym dwa spodki.
— Masz brata? — wydukała. Była zła na siebie, że w tej całej sytuacji zadała tak głupie pytanie.
— Tak — przytaknął. — On też nie ma zamiaru się podporządkowywać, mimo że rodzice wmawiają mu, że ma dziewczynę. — zaśmiał się nerwowo.
— Nic już z tego nie rozumiem — bezradnie rozłożyła ręce, patrząc na niego pytająco.
Ji-hwan nic nie odpowiedział.
Nie wyszła? Czyli to nie tego typu osoba, mogę zredukować listę o trzy czwarte — uśmiechnął się pod nosem.
— Więc spotkałeś się ze mną, żeby… — Nie dokończyła zdania, bo poczuła lekki ścisk w żołądku.
Nie teraz — przypomniała sobie, że jedyne, co dzisiaj miała w ustach, to kilka imbirowych cukierków i dwie zimne kawy.
Niestety jej żołądek miał nieco inne plany. Z wnętrza jej brzucha dobiegł cichy, choć słyszalny pomruk.
Mam nadzieję, że tego nie słyszał — pomyślała speszona i odruchowo przycisnęła rękę do brzucha. Muszę najpierw coś zjeść, potem powiem mu, że wolałabym, aby nasza relacja była czysto zawodowa.
— Możesz zamówić mi kawę i coś do zjedzenia? — poprosiła nieśmiało z lekkim zażenowaniem.
Jest głodna, znaczy że pewnie nie miała za wiele czasu w pracy, więc raczej nie będzie to któraś z tych pustych lalek z właściwych rodzin. To zawęża listę do jakichś dziesięciu, może piętnastu kobiet — kalkulował, próbując połączyć fakty. Ale tylko trzy spośród nich mówią do mnie nieformalnie, więc…
— Proszę — dodała ściszonym głosem, jakby obawiała się, że zrobiła coś nie tak, bo cała ta rozmowa kompletnie wymykała się spod kontroli i sama już nie wiedziała, czego tak naprawdę się spodziewać.
— Jasne — zreflektował się po krótkiej chwili zawieszenia. — Co sobie życzysz?
— Może być to, co zawsze — odparła bez większego namysłu i położyła łokieć na stole, podpierając ręką głowę. — Jestem zmęczona, miałam masę pracy, a musiałam zrobić to w ekspresowym tempie, żeby zdążyć na nasze spotkanie.
To, co zwykle?! Jestem w dupie. — zaklął w duchu. Tylko spokojnie, z kim mogłem się dzisiaj umówić oprócz Da-eun? — wrócił myślami do porannych SMS-ów i maili.
A może to ona? — nic bardziej logicznego nie przychodziło mu do głowy. Nie, ona mówiła, że raczej nie ma dzisiaj za wiele pracy. — zawahał się, ale postanowił wypróbować jedną ze strategii, które poznał jeszcze na studiach.
Lee Woo-jin, jego współlokator, spotykał się z kilkoma dziewczynami naraz i czasem zdarzało mu się zapomnieć, co która lubi lub co mu powiedziała.
„Nigdy nie pozwól, aby dziewczyna przejęła kontrolę nad spotkaniem” — mawiał. „Musisz przejąć inicjatywę, ale w taki sposób, żeby myślała, że się o nią troszczysz.”
I choć w dłuższej perspektywie takie żonglowanie między kobietami i randkami nie wyszło mu na dobre, to sama rada wydawała się Ji-hwanowi najlepszą opcją.
— A może wolałabyś kawę bingsu[1], słyszałem, że teraz serwują ją w dwóch nowych smakach i dodają do niej sezamowe mochi[2]
— Nie mam ochoty na deser, zamów mi po prostu kawę z odtłuszczonym mlekiem i wegańskiego cornetto.
— Z migdałami? — odetchnął z ulgą, bo wiedział, że spośród jego znajomych tylko Da-eun lubiła taki zestaw. Ale skoro to ona, to dlaczego nie widzę jej oczu?
— Zgadza się — odparła, odgarniając włosy za ucho, zupełnie nieświadoma, jak ten gest przyciągnął wzrok Ji-hwana.
— To ja… pójdę zamówić — powiedział, wstając od stolika.
— Poczekaj, a twoja… znajoma — mimowolnie spuściła wzrok, co również nie umknęło jego uwadze. — Może zamówisz też coś dla niej.
Ji-hwan uśmiechnął się, ale był to bardziej wyraz zakłopotania niż radości. I co teraz? — zapytał sam siebie, nie mając pojęcia, jak się z tego wyplątać.
— Nikt nie przyjdzie — rzucił w końcu, próbując uciąć temat.
— Ale przecież mówiłeś, że na nią czekasz. — drążyła temat, bo jego odpowiedź rodziła więcej pytań niż odpowiedzi.
I co ja niby mam teraz zrobić? — analizował na szybko wszystkie możliwe scenariusze, z jednej strony coraz wyraźniej docierało do niego, że zaczynał coś czuć do tej kobiety, ale z drugiej nie mógł pozwolić sobie na to w tej chwili. Jeśli ona też coś do mnie poczuje jako do Jon-sooka, a później dowie się prawdy o mnie, to nigdy mi tego nie wybaczy.
— Posłuchaj — zaczął głosem pełnym obaw. — Siedziałem tutaj i czekałem na ciebie. Kiedy podeszłaś do stolika bez tych swoich czarnych okularów i ze zmienionym przez chrypkę głosem, po prostu cię nie poznałem.
— Rozumiem, ale…
— Nie wiedziałem, że to ty. — spuścił wzrok, czując się głupio. — Chciałem ją spławić — dodał, próbując się usprawiedliwić.
— Niemniej jednak… — założyła ręce na piersi. — Jak mogłeś do obcej kobiety mówić, że jesteśmy w związku?! — przewróciła oczami, nie kryjąc złości. — I tak jest już za dużo plotek na nasz temat, a teraz jeszcze to? — pokręciła głową z niedowierzaniem.
— Ale przecież nic się nie stało — zaoponował, próbując ją uspokoić.
— Ale mogło! — wypaliła ostro, wstając z krzesła.
Ji-hwan był zaskoczony takim obrotem sprawy, nie spodziewał się jej tak gwałtownej reakcji.
— Dobrze, masz rację, przepraszam. — poderwał się i podniósł ręce w poddańczym geście. — To się już więcej nie powtórzy, już nigdy nie nazwę cię moją dziewczyną, obiecuję.
Da-eun poczuła się dziwnie. Co prawda osiągnęła swój cel, ale jego deklaracja odbiła się nieprzyjemnym echem w jej głowie. Nigdy nie będę jego dziewczyną — te słowa dziwnie zabolały ją bardziej, niż się spodziewała.
„Bbuurr” — wydobyło się ponownie z jej brzucha. Da-eun myślała, że ze wstydu zapadnie się pod ziemię, tym bardziej że akurat obok ich stolika przechodziła para w średnim wieku, która na moment przerwała swoją rozmowę i wymieniła między sobą rozbawione spojrzenia. Dziewczyna poczuła falę gorąca, a policzki pokryły się wyraźnym rumieńcem.
Ji-hwan od razu spostrzegł jej zakłopotanie, podszedł do niej i delikatnie się uśmiechnął.
— Usiądź, proszę — powiedział cicho, delikatnie chwytając ją za dłoń.
— Ssyyy — skrzywiła się, odruchowo cofając rękę.
— Co to? Pokaż — powiedział stanowczo, chwytając ją za przedramię.
— Oparzyłam się w pracy — wyjaśniła nieco zawstydzona. — To nic wielkiego — dodała, próbując zasłonić ranę rękawem koszuli.
— Nic wielkiego?! — zaoponował, przyglądając się dużemu, czerwono-białemu pęcherzowi. — Jedziemy z tym do szpitala, ale najpierw musisz coś zjeść. Usiądź, ja pójdę ci coś zamówić. Zaraz wracam — oświadczył głosem tak stanowczym, że Da-eun nie śmiała mu się sprzeciwić.
Usiadła z powrotem, oddychając głęboko, podczas gdy Ji-hwan odszedł szybkim krokiem w stronę baru.
Despota! — pomyślała z irytacją. Tylko dlaczego czuję się przy nim tak dobrze… tak bezpiecznie? — zapytała samą siebie, ale nie znalazła żadnej sensownej odpowiedzi. Nie, to tylko… Przecież ja zrobiłam to samo.
Starała się przekonać samą siebie, że to tylko ludzki odruch albo wynik jego poczucia odpowiedzialności.
Rozmyślania przerwał jej Ji-hwan, który właśnie wrócił, niosąc tacę z croissantem wegańskim i dwoma ciasteczkami choco pie[3].
— Kupiłem ci coś ekstra — powiedział z lekkim uśmiechem i postawił przed nią talerzyk. — Za chwilę ktoś przyniesie nasze kawy.
Dziewczyna, już nieco spokojniejsza, odwzajemniła uśmiech.
— Dziękuję — odezwała się cicho, odrywając kawałek ciasta. — Ale… czy naprawdę musimy jechać?
— Musimy, inaczej zostanie ci brzydka blizna, a poza tym…
— Państwa kawa na wynos — przerwała mu młoda baristka, stawiając papierowe kubki na stole.
Ji-hwan podziękował lekkim skinieniem głowy i zwrócił się do Da-eun, która właśnie kończyła jeść swojego croissanta.
— Chodźmy — powiedział stanowczo, lecz spokojnym głosem. Zawinął ciasteczka choco pie w papierową serwetkę, którą przyniósł razem z zamówieniem, i dodał: — Taksówka już czeka.
Wyszli.
Droga do szpitala przebiegła w ciszy. Da-eun raz po raz zerkała na Ji-hwana, zastanawiając się, o czym w tej chwili myślał.
— Jon-sook…
Nie zareagował.
— Jon-sook — powtórzyła, lekko szturchając go łokciem.
— Tak… słucham — odparł z lekkim opóźnieniem, wyrwany z głębokiego zamyślenia.
— To dlaczego dzisiaj chciałeś się spotkać?
Mężczyzna westchnął głęboko.
— To skomplikowane, ale… — zawahał się, spoglądając na nią. — To na pewno nie temat na rozmowę w taksówce.
— To coś poważnego? — zapytała zaniepokojona, nie wiedząc, czego się spodziewać.
— Nie. — zaprzeczył stanowczo, próbując ją uspokoić.
— Jak ktoś tak mówi, to na pewno to coś poważnego. Mam się bać?
— To nic związanego z tobą, chodzi raczej o mnie.
— Jesteś chory? — spytała z niepokojem, czując, jak jej serce przyspiesza.
— Poniekąd tak, ale nie… nie o to chodzi.
— Więc o co? — wyszeptała, lekko pochylając się w jego stronę.
Ji-hwan zamknął na chwilę oczy, po czym powiedział najszczerzej, jak potrafił:
— No dobra, chodzi o moją prozopagnozję. — Wyprostował się lekko, jakby zrzucił z siebie ciężar. — Mój lekarz twierdzi, że masz na mnie dobry wpływ.
— Że co? — zdziwiła się szczerze.
— To nie to, co myślisz. — Uśmiechnął się delikatnie. — Chodzi raczej o to, że możesz pomóc mi w terapii.
— Jak?
— Idąc ze mną na kolejną sesję — wyjaśnił spokojnie, choć widać było, że to dla niego trudne.
— Jesteśmy na miejscu — wtrącił kierowca, parkując tuż przed głównym wejściem szpitala uniwersyteckiego Soonchunhyang, położonego nieopodal rzeki Han w dzielnicy Yongsan.
Weszli do środka i skierowali się wprost na oddział ratunkowy.
— O, to znowu państwo! — rozpoznała ich pielęgniarka, siostra młodszej analityczki Kim z działu HR.
Da-eun nie mogła uwierzyć w ironię losu.
No pięknie, teraz to już cała nasza firma będzie pewna, że ja i asystent Han Jon-sook jesteśmy parą.
[1] Bingsu (빙수) – popularny w Korei Południowej deser lodowy przygotowywany ze startej na drobne płatki lodu bądź mleka, podawany z dodatkami takimi jak pasta z czerwonej fasoli (patbingsu), świeże owoce, syropy smakowe, lody czy posypki. W ostatnich latach dużą popularnością cieszą się jego nowoczesne warianty, np. kawowe, mango czy z zieloną herbatą matcha. Typowy letni deser, chętnie wybierany w koreańskich kawiarniach podczas upałów.
Jeśli chcesz wiedzieć, jak go przygotować, zajrzyj na moją stronę:
https://www.zibithebearded.com/books/przepisy/
[2] Mochi (모치) – tradycyjne japońskie ciastko ryżowe przygotowywane z kleistego ryżu mochigome lub mąki ryżowej, o sprężystej i elastycznej konsystencji. W Korei jego popularnym wariantem są mochi z nadzieniem (np. pasta z czerwonej fasoli, owoce, lody czy sezam). W deserach takich jak bingsu często występuje jako słodki, miękki dodatek.
Jeśli chcesz wiedzieć, jak je przygotować, zajrzyj na moją stronę:
https://www.zibithebearded.com/books/przepisy/
[3] Choco Pie (초코파이) – kultowe koreańskie ciastko, składające się z dwóch biszkoptowych krążków przełożonych piankowym nadzieniem i oblane czekoladą. To jedna z najbardziej rozpoznawalnych przekąsek w Korei, często symbolizująca gest gościnności i przyjaźni. Popularne zarówno w domach, jak i w biurach – wielu Koreańczyków kojarzy je z dzieciństwem oraz wspólnymi chwilami w szkole i pracy.
Jeśli chcesz wiedzieć, jak je przygotować, zajrzyj na moją stronę:
https://www.zibithebearded.com/books/przepisy/
0 Komentarze