Miłosny układ – Rozdział 11 – Firmowe archiwum
przez Zibi the BeadrdedTae-hyun zatrzymał swój samochód przed wejściem do budynku Hwang Group. Co za zwariowany dzień – pomyślał, analizując wszystkie wydarzenia z ostatnich godzin.
Wysiadł, wziął swoją skórzaną, czarną teczkę, po czym podał kluczyki pracownikowi ochrony, który, widząc seledynowego Aston Martina dyrektora generalnego, szybkim krokiem podszedł, kłaniając się nisko.
– Zatankuj – rzucił, nawet nie spoglądając na mężczyznę.
Wszedł do środka. O tej godzinie budynek wydawał się nienaturalnie cichy. W ciągu dnia tętnił życiem – setki pracowników przemierzały hol, rozmawiając, spiesząc się na spotkania, odbierając telefony. Teraz zaś panowała tam niemal upiorna cisza, przerywana jedynie echem jego kroków, odbijających się od marmurowej posadzki.
Czekając na windę, zauważył brzęczącą lampę jarzeniową, która delikatnie migotała w przejściu niedaleko automatu z napojami.
Muszę to zgłosić działowi technicznemu. – Był perfekcjonistą, a niedociągnięcia – nawet tak drobne – go irytowały. Zawsze powtarzał swoim współpracownikom:
– Od małych niedociągnięć może upaść wielki projekt.
Drzwi windy rozsunęły się z cichym sykiem. Wszedł do środka, obserwując uważnie zmieniające się cyfry, i wyczuł, jak wątpliwości ponownie zaczynają wkradać się do jego umysłu.
So-you. Wcześniej podejrzewał, że mogła mieć jakiś ukryty cel – że jej nagłe pojawienie się w jego życiu nie było przypadkiem. Jednak teraz, po ich rozmowie i jej reakcji na oskarżenia… miał wątpliwości. Może naprawdę to tylko przypadek? A może tylko udaje?
Dlaczego ona tak idealnie do mnie pasuje? – zadał sobie to pytanie po raz kolejny.
Winda otworzyła się, a przyjemny kobiecy głos ogłosił:
– Siedemdziesiąte piętro.
Westchnął cicho i zdecydowanym krokiem skierował się w stronę gabinetu.
Musiał się skupić. Przyspieszył kroku, jego eleganckie buty wydawały stłumione dźwięki, które niczym młot odbijały się echem w jego głowie. Każdy krok wydawał się przybliżać go do jeszcze większych problemów. Firma – muszę teraz się tym zająć.
Kiedy wszedł do gabinetu, Ji-hoon już tam czekał. Stał przy biurku, przeglądając dokumenty. Gdy tylko zobaczył przyjaciela, odwrócił się szybko.
– Mamy przerąbane – powiedział, podając mu szarą teczkę. – Zobacz.
Było w niej kilka raportów, w których na czerwono Ji-hoon zakreślił najważniejsze dane.
— To pewne? — zapytał zaniepokojony.
— Tak, ale mamy tu coś jeszcze bardziej niepokojącego. — Dopiero teraz Tae-hyun zauważył szefa ochrony, który odwrócił w jego stronę laptopa stojącego na biurku.
Na ekranie widniało nagranie z firmowego monitoringu.
– To z dzisiaj – oznajmił Ji-hoon. – Firmowe archiwum, godzina 18:32 – dodał szef ochrony, uruchamiając nagranie.
Tae-hyun zmrużył oczy. Jakaś postać w ciemnym kapturze przemykała pomiędzy regałami. Wyciągała segregatory, robiła fotokopie, a nawet wyrwała kilka stron, które w pośpiechu niedbale złożyła, po czym schowała do kieszeni bluzy.
– O co tutaj chodzi? – zapytał, starając się, by jego głos brzmiał spokojnie, choć w środku czuł adrenalinę, która powoli zaczynała przejmować nad nim kontrolę.
– Ta osoba dokładnie wiedziała, gdzie i czego szukać – wyjaśnił szef ochrony. – Przejrzała konkretne segregatory, musiała dobrze znać to miejsce – dodał Ji-hoon, zatrzymując nagranie i powiększając obraz.
– Czyli ktoś z firmy – podsumował Tae-hyun.
Szef ochrony skinął głową.
— Sądząc po posturze i wzroście, to była kobieta. Niestety znała bardzo dobrze rozmieszczenie kamer i omijała je tak, żeby nie zarejestrowały jej twarzy.
Tae-hyun zerknął jeszcze raz na nagranie, na którym zakapturzona dziewczyna przeglądała kolejne półki z segregatorami.
– Czego szukała?
Ji-hoon podszedł do przyjaciela.
– Najprawdopodobniej raportów finansowych oraz strategii i prognoz na kolejny rok – odpowiedział Ji-hoon.
— Najprawdopodobniej? – zaniepokoił się Tae-hyun, który zawsze stawiał na konkrety.
— Archiwum jest duże, a nie wszystkie jej działania są dobrze widoczne na nagraniu.
— Sprawdźcie całe archiwum, chcę wiedzieć, co dokładnie zginęło – polecił Tae-hyun.
— Całe? – zapytał Ji-hoon, wiedząc, ile pracy i czasu to zajmie.
— Nie, do cholery, połowę – wściekł się Tae-hyun. – Musimy mieć pewność, co zginęło!
W gabinecie zapadła ciężka cisza. Żaden z mężczyzn nie śmiał nawet spojrzeć w jego stronę, obawiając się wybuchu gniewu, który mógł się na nich skupić.
– Mamy szpiega w firmie! – Tae-hyun uderzył pięścią w blat biurka.
– Na to wygląda – przytaknął szef ochrony, nerwowo poprawiając kołnierzyk swojego uniformu, który nagle zaczął wydawać mu się zbyt ciasny.
— Każę sprawdzić wszystkie dokumenty, ale wiem już, że na pewno brakuje raportu dotyczącego bieżących inwestycji i ich wpływu na wahania kursów akcji – powiedział Ji-hoon.
— Czy mamy jakieś podejrzenia, kto to mógł być? – zapytał Tae-hyun, zwracając się bezpośrednio do szefa ochrony.
— Niewiele mamy – odpowiedział mężczyzna, zatrzymując ponownie nagranie. — Mogę co prawda tylko spekulować, ale to mógł być ktoś z głównego sekretariatu, księgowości lub z HR.
— Skąd takie wnioski? – zapytał Tae-hyun, próbując przeanalizować jego tok rozumowania.
— Tylko osoby z tych działów mają bezpośredni dostęp do archiwum. Inni muszą prosić o zezwolenie, a ich obecność jest odnotowywana w raporcie.
— Chcesz powiedzieć, że każdy, na przykład z księgowości, może tam przyjść i jego obecność nie jest rejestrowana?
— Nie każdy i nie zawsze tak jest – odpowiedział ostrożnie, starając się ważyć każde słowo.
— Wyjaśnij – polecił sucho Tae-hyun.
— Tylko wybrane osoby z tych działów mają dostęp do archiwów, ale nawet jeśli zawęzimy podejrzanych do tych osób, to będzie ich około pięćdziesięciu.
— W raporcie osoby zapisują się tylko, jeśli coś biorą lub oddają. Jeżeli natomiast tylko przeglądają dokumenty na miejscu, to nic nie zapisują.
— To duży błąd. — Tae-hyun zamyślił się na chwilę, po czym postanowił. — Od teraz wszystkie wejścia i wyjścia mają być rejestrowane. W raporcie ma być zapisane również, co dokładnie dana osoba przeglądała. Zabraniam również wynoszenia czegokolwiek z archiwum. Jeżeli ktoś coś potrzebuje, niech zrobi kopię i potwierdzi jej zgodność z oryginałem.
Tae-hyun zamknął oczy, opierając się o biurko. Muszę działać, i to szybko.
– Załóżcie dodatkowe kamery w archiwum, sekretariacie, w księgowości i HR. Chcę wiedzieć, kto za tym stoi. I zróbcie to po cichu – rozkazał. — To wszystko, dziękuję, może pan odejść.
— Oczywiście — przytaknął szef ochrony, po czym wyszedł z gabinetu.
Tae-hyun usiadł ciężko w fotelu.
Jego umysł pracował na pełnych obrotach. Kto to może być? Czy to możliwe, że ktoś zaufany mnie zdradził?
— To były bardzo newralgiczne dane — kontynuował Ji-hoon. Jeżeli ktoś wykorzysta je do insider tradingu, to zarobi miliony, grając naszymi akcjami.
— A nasza firma będzie skończona — dodał Tae-hyun, wstając od biurka i opierając ręce o blat.
— Z raportów, które dzisiaj ci dałem, wynika jasno, że ktoś ma dostęp nie tylko do informacji o naszych bieżących inwestycjach, ale również strategii na przyszły rok.
— To bardzo niedobrze — przyznał z niepokojem, przygryzając dolną wargę. — Musimy założyć, że ta osoba może przewidzieć nasze ruchy.
— Czyli będziemy musieli walczyć na dwa fronty: spekulacje na giełdzie i walkę z nieuczciwą konkurencją — z niepokojem stwierdził Ji-hoon.
— Jak tam ceny naszych akcji?
— Stabilnie, chociaż z niewielką tendencją spadkową. Myślę, że to cisza przed burzą.
Tae-hyun podszedł do ściany szyb, za którą rozciągał się widok na nocną panoramę Seulu. W oddali rzeka Han spokojnie płynęła, a jej gładka powierzchnia niczym tafla szkła odbijała kolorowe światła podświetlonych mostów. W oddali można było dostrzec górę Namsan, której szczyt rozświetlały migoczące światła N Seoul Tower.
— Myślisz, że to przetrwamy? — odezwał się w końcu, choć sam nie był pewien, czy chce usłyszeć odpowiedź.
— Nigdy nie miałeś takich myśli? — zdziwił się Ji-hoon, wyraźnie zaniepokojony jego nietypowym zachowaniem. — Coś cię trapi?
Myśli Tae-hyuna wciąż wracały do So-you. Czy mogła mieć z tym coś wspólnego? Nie – to nie miało sensu. Była nowa. Nie miała dostępu do archiwum. Ale z drugiej strony… ktoś próbował ją wciągnąć w ten bałagan.
— Nieważne… po prostu za dużo się u mnie dzieje.
— No właśnie, skoro już o tym mówimy, to jest jeszcze jedna sprawa — zaczął niewinnie, choć w jego głosie można było dostrzec nutę dziwnej ekscytacji.
— Jaka? — zapytał, nieufnie zerkając na przyjaciela.
— Chodzi o pannę Choi. — Ji-hoon przeciągnął jej nazwisko, czekając, jaką to wywoła reakcję.
Tae-hyun poczuł, jak w jednej chwili sprawy firmy i szpiega zaczynają dziwnie się splatać z tą dziewczyną.
— O So-you? — zapytał powoli.
— To coś poważnego? — Ji-hoon zapytał z pozorną obojętnością, ale jego oczy zdradzały, że doskonale się bawi.
— Dlaczego pytasz? — Tae-hyun zmarszczył brwi, starając się ocenić, dokąd zmierza ta rozmowa. — Czy uważasz, że jest w to zamieszana?
– Nie, to nie tak – Ji-hoon uniósł ręce w obronnym geście, choć uśmiech nadal nie schodził mu z twarzy. – Ale zanim przejdę do sedna, chciałem wiedzieć, czy coś was naprawdę łączy.
Tae-hyun z jednej strony poczuł ulgę, że So-you nie ma żadnych powiązań z tą sprawą, ale z drugiej strony ucierpiała jego męska duma.
— Teraz to już mnie naprawdę wkurzasz. Możesz zapomnieć o kwartalnej premii — oznajmił z nutką triumfu w głosie.
— Ej, to nie fair! — skrzywił się Ji-hoon, co wywołało niewielki uśmiech na twarzy Tae-hyuna.
— Nie powinienem ci tego mówić, bo jestem dżentelmenem, ale zamieszkaliśmy razem — dodał z dumą. — Właśnie się do mnie wprowadziła.
– No proszę. Tego się nie spodziewałem – powiedział, klepiąc przyjaciela po ramieniu. – To co? Niedługo zaręczyny? — parsknął śmiechem.
– Pieprz się. Teraz to już naprawdę zabiorę ci tę premię.
— Dobra, już będę poważny, obiecuję — zarzekał się Ji-hoon. — Po prostu cieszę się, że mój najlepszy przyjaciel w końcu znalazł sobie miłość swojego życia.
— Miałeś już nie pajacować! — rzucił z udawaną groźbą.
— Tym bardziej jest mi ciężko teraz o tym mówić. Bo widzisz… zginęły jeszcze inne dokumenty. – Jego głos przybrał teraz inny ton – znacznie bardziej poważny.
Tae-hyun poczuł, jakby ktoś nagle wylał na niego kubeł lodowatej wody.
— O czym ty mówisz? Jakie dokumenty?
– Te, które składała twoja dziewczyna. Jej CV, dane personalne, adres… – Ji-hoon spojrzał na niego znacząco, czekając, aż Tae-hyun zrozumie, jak poważna jest ta sytuacja.
— Co ona ma z tym wszystkim wspólnego? — zapytał nieco sfrustrowany, czując, że ta rozmowa zaczyna mu się coraz mniej podobać.
– Ona? Nic. – Ji-hoon pokręcił głową. – No, może tylko to, że jest z tobą.
W pokoju zapadła pełna napięcia cisza, którą przerywało jedynie tykanie zegara na ścianie.
Zadzwonił telefon. Tae-hyun wziął głęboki oddech. To znowu moja niesforna siostra. Zrzucił połączenie.
– Co sugerujesz? – zapytał po chwili, czując, jak jego własne myśli zaczynają z nim igrać.
– Że to nie tylko atak na firmę – stwierdził z niepokojem Ji-hoon. – Być może to atak na całą rodzinę Hwang.
Tae-hyun poczuł, jak świat wokół niego zwalnia, a każdy detal nagle staje się bardziej wyostrzony.
— Sugerujesz, że to prywatna wojna przeciwko mnie i moim bliskim, a nie szpiegostwo przemysłowe?
— Nic nie sugeruję, ale fakty mówią same za siebie — dodał Ji-hoon, wskazując palcem zakreślone na czerwono miejsce w jego raporcie.
Czy powinienem zwiększyć ochronę dla matki i siostry?
— I dla So-you — odparł z powagą, dając mu do zrozumienia, że również za nią musi wziąć odpowiedzialność.
Tae-hyun poczuł, jak niewidzialny ciężar odpowiedzialności osiada na jego barkach, przygniatając go bardziej niż jakakolwiek biznesowa decyzja, z którą przyszło mu się mierzyć. Powoli zaczęło do niego docierać, w co wpakował tę dziewczynę. Jak jedno, pozornie błahe posunięcie – jego egoistyczna decyzja – mogło teraz zadecydować o jej losie. Ji-hoon ma rację, dla tego kogoś ona może być celem numer jeden.
Jego rozważania przerwał nagle ponowny dźwięk telefonu.
— Ochrona osiedla — oznajmił z wyraźnym napięciem w głosie. Przyłożył telefon do ucha.
— Pan Hwang Tae-hyun? — zapytał poważny głos w słuchawce.
— Tak — odpowiedział natychmiast, przełykając ślinę.
– Tu szef ochrony z Nine One Hannam. Muszę pana poinformować o włamaniu do pańskiego apartamentu.
0 Komentarze