Miłosny układ – Rozdział 12 – Stalkerka
przez Zibi the BeadrdedWoda spływała po ciele So-you, rozpraszając myśli, które uparcie krążyły wokół minionych wydarzeń. Kropelki lśniły na jej skórze, spływając po gładkich liniach ramion i pleców, niosąc chwilowe ukojenie. To wszystko potoczyło się zbyt szybko – pomyślała, sięgając po elegancko wykończoną butelkę z żelem pod prysznic. Delikatny zapach jaśminu i zielonej herbaty wypełnił przestrzeń, otulając ją miękką, zmysłową mgiełką.
Nakładając na dłoń odrobinę luksusowego kosmetyku, przez chwilę patrzyła na bogato zdobioną etykietę. Nigdy wcześniej nie używała tak drogich rzeczy – produkty, które do tej pory znała, pochodziły raczej z działu promocji w sieciowej drogerii. Życie w otoczeniu luksusu… to jak scena z koreańskiego serialu – stwierdziła, niepewnie przesuwając palcami po powierzchni butelki.
Jeszcze kilka godzin temu miała swoje „normalne”, choć skromne, życie, a teraz… Teraz stała pod prysznicem w apartamencie mężczyzny, którego ledwo znała. Ostatnie wydarzenia narzuciły jej własne tempo, a ona… nawet nie zdążyła złapać oddechu.
Jak do tego doszło? – zastanawiała się, czując, jak narastający niepokój ściska jej żołądek.
Nie jestem na to gotowa.
Ciepła woda koiła napięte mięśnie, dając złudne wrażenie spokoju, jednak jej umysł wciąż walczył z chaosem, który zdominował każdą cząstkę jej myśli. Nie czuła się tu jak u siebie. Nie była pewna, czy kiedykolwiek będzie w stanie zapomnieć o tym dziwnym uczuciu, że jest tu tylko gościem, kimś obcym w cudzym życiu.
Nie miałam wyboru – powtarzała, próbując to sobie jakoś zracjonalizować.
Teraz, gdy Tae-hyun musiał nagle wyjść do pracy, została sama w apartamencie, który mimo swojego luksusu wydawał się jej zimny i obcy.
Dam radę. Przymknęła powieki, pozwalając ciepłej wodzie spływać po twarzy. Czuła, że zanim będzie mogła ruszyć dalej, musi znaleźć spokój wewnętrzny i odpowiedzi na pytania, które nie dawały jej spokoju.
Gdy miała zamiar spłukać włosy i nałożyć odżywkę, ciche skrzypnięcie przerwało jednostajny szum wody.
Długa, smukła dłoń wsunęła się do środka, zabierając ręcznik, który leżał na półce.
Nagle rozległ się głośny trzask, a drzwi łazienki otworzyły się z hukiem.
So-you zadrżała i odwróciła się gwałtownie, jej oczy rozszerzyły się ze zdumienia, ale zanim w pełni zarejestrowała, co się dzieje, piana z szamponu spłynęła jej na twarz, wywołując piekący ból.
Zamrugała gwałtownie, ale nim zacisnęła powieki mocniej, zdążyła jeszcze zobaczyć sylwetkę młodej kobiety w wieku około dwudziestu pięciu, no, może dwudziestu sześciu lat, w eleganckiej, choć nieco swobodnej sukience w odcieniu kawy z mlekiem.
Ale to, co najbardziej przeraziło So-you, to fakt, że nieznajoma trzymała w dłoni telefon komórkowy, którym najwyraźniej nagrywała całą scenę.
Cofnęła się odruchowo, ale z zaskoczenia zastygła w miejscu.
Co do cholery?! Ten drań zapomniał mi powiedzieć, że się z kimś spotyka?!
– Niespodzianka! – kobieta wykrzyknęła radośnie, celując obiektywem prosto w jej stronę.
Twarz So-you przybrała kolor dojrzałego pomidora.
– Co… co ty tu robisz?! – wykrztusiła, próbując zakryć rękami swoje nagie ciało, choć efekt końcowy mógł raczej przypominać niezbyt skoordynowaną choreografię niż rzeczywistą próbę ochrony prywatności.
Kobieta parsknęła śmiechem, choć So-you nie była pewna, czy to z rozbawienia, czy raczej z czystej satysfakcji, że przyłapała ją w tak kompromitującej sytuacji.
– Co ja tu robię?! – powtórzyła. – Chyba to ja powinnam zadać to pytanie.
– Ja? – wyjąkała So-you.
– Jesteś tą stalkerką? – rzuciła z jawnym wyrzutem, nie czekając na jej odpowiedź.
– Jaką stalkerką? – oburzyła się, starając się wytrzeć resztki piany łokciem z oczu.
– Tą, która od kilku miesięcy nęka mojego brata?
– Brata? – powtórzyła zdezorientowana.
– Co robisz w jego łazience? – zapytała stanowczo, wciąż filmując.
So-you zmrużyła oczy, próbując dostrzec więcej szczegółów.
Kobieta miała długie, lśniące czarne włosy, przecięte kilkoma jaśniejszymi kosmykami, które opadały na ramiona w sposób na tyle niedbały, by wyglądać naturalnie, a jednocześnie tak perfekcyjny, że musiało to być zamierzone.
Jej twarz, subtelna i drobna, zwracała uwagę wyrazistymi, niemal czarnymi oczami i długimi rzęsami, rzucającymi cień na lekko zaróżowione kości policzkowe. Pełne usta błyszczały od jasnoróżowego błyszczyka, a na szyi lśnił cienki, złoty łańcuszek.
Wyglądała jak ktoś, kto równie dobrze mógłby właśnie pozować do zdjęć na okładkę luksusowego magazynu, jak i wychodzić na luźny wieczór z przyjaciółmi.
– Jesteś Soo-ah? Młodsza siostra Tae-hyuna? – zapytała niepewnie, chociaż teraz jej twarz wydała się jej znajoma. Bowiem kilka tygodni temu przeglądała magazyn Economist Korea, w którym pisano o młodych spadkobiercach najbogatszych koreańskich rodzin i ich wpływie na gospodarkę. Wśród nich była Soo-ah Hwang – zbuntowana córka rodu, która zamiast podporządkować się rodzinnemu biznesowi, wolała poświęcić się rozrywce i być bohaterką kilku głośnych skandali.
– Tak, to ja – przyznała, robiąc krok do przodu. – Ale dość o mnie. Jak się tu dostałaś? Mów prawdę, bo inaczej… – uniosła telefon wyżej – zostaniesz gwiazdą internetu.
– To… to nieporozumienie – próbowała się tłumaczyć.
– Nieporozumienie? Jasne… – zachichotała cicho, przybliżając telefon jeszcze bardziej.
– Wiesz, to byłby niezły viral na KakaoStory – mruknęła z udawaną zadumą. – „Tajemnicza dziewczyna w apartamencie Tae-hyuna… skandal czy romans?”
So-you zacisnęła zęby.
– Nie masz prawa mnie nagrywać!
– Och, skarbie, ja mam prawo do wszystkiego – uśmiechnęła się niewinnie, po czym zamaszystym ruchem zrobiła ujęcie całej łazienki.
– Wprowadziłaś się?! – Soo-ah zmarszczyła brwi, nie opuszczając telefonu. – Mój brat, o ile mi wiadomo, NIE spotyka się z żadną dziewczyną! – powiedziała lodowatym tonem. – Przestań ściemniać! To ty? Ta stalkerka, o której mi mówił? On pewnie w ogóle nie wie, że tu jesteś.
— Nie jestem żadną stalkerką! — wykrzyknęła So-you, rozkładając bezradnie ręce.
— Niezły widok. — Soo-ah zarechotała, robiąc zoom telefonem.
So-you w sekundę zorientowała się, że popełniła błąd. OGROMNY błąd.
Instynktownie próbowała zakryć się z powrotem, w popłochu splatając ręce na piersi i krzyżując nogi.
— Wiesz, że mogę zadzwonić po ochronę?! — Soo-ah podeszła bliżej, trzymając telefon tak blisko jej twarzy, że ta mogła niemal zobaczyć swoje odbicie w obiektywie. — Ten pokaz nie zrobił na mnie wrażenia.
– Naprawdę wprowadziłam się dzisiaj! Możesz zadzwonić do Tae-hyuna, jeśli mi nie wierzysz – próbowała ją przekonać, starając się, by jej głos nie brzmiał zbyt błagalnie. – On mnie tutaj zaprosił, przysięgam!
Soo-ah westchnęła teatralnie, przyglądając jej się z niedowierzaniem.
– Dobrze, sprawdzę to. Jeśli mi to potwierdzi, jesteś wolna. A jeśli nie… – zrobiła dramatyczną pauzę, uśmiechając się przekornie – wezwę ochronę.
Nie przerywając nagrania, wybrała numer brata w trybie głośnomówiącym. Po kilku sygnałach z głośnika połączenie zostało przerwane, a na wyświetlaczu pojawił się komunikat:
„Jestem na ważnym spotkaniu, oddzwonię później.”
— Napisał, że jest zajęty. — oznajmiła, wyszukując w telefonie numer ochrony.
So-you aż jęknęła. Oczywiście.
– No cóż – Soo-ah wzruszyła ramionami – myślę, że lepiej będzie, jak ktoś się tym zajmie.
Nie. Nie. Nie. — chciała zaprotestować, ale zanim zdążyła zareagować, Soo-ah już wybierała numer.
– Dobry wieczór, dzwonię z apartamentu Hwang Tae-hyuna, na piątym piętrze, mamy tu włamanie…
So-you niewiele myśląc, postanowiła działać. Rzuciła się w stronę Soo-ah, próbując wyrwać jej telefon. Niestety, kobieta przewidziała jej ruch i sprawnie się odsunęła, robiąc zręczny unik.
Problem w tym, że podłoga była mokra.
So-you poślizgnęła się na śliskich kafelkach, tracąc równowagę. W akcie desperacji, by nie upaść z impetem, instynktownie chwyciła Soo-ah za ramię, a ta, zaskoczona, również straciła grunt pod nogami.
W jednej chwili obie wylądowały na podłodze łazienki – jedna na plecach, a druga, tracąc równowagę, podparła się rękami na nagich piersiach So-you. Ich twarze, pod wpływem impetu, zbliżyły się do siebie, w wyniku czego usta zetknęły się w delikatnym, zaskakującym pocałunku.
Ja pierdolę, pomyślała Soo-ah, a jej oczy rozszerzyły się z szoku.
Ciekawe, czy teraz mam dziewczynę — pomyślała So-you.
W tym momencie do łazienki wpadło dwóch rosłych ochroniarzy, którzy, widząc scenę niczym z komedii romantycznej, zamarli, nie wiedząc, co zrobić z oczami. Szybko odwrócili się, wymieniając zakłopotane spojrzenia.
Nastąpiła długa, niezręczna cisza.
Po dłuższej chwili, która dla So-you zdawała się ciągnąć w nieskończoność, jeden z ochroniarzy chrząknął.
– Panno Hwang… w tej sytuacji nie bardzo jesteśmy w stanie interweniować…
Soo-ah w końcu odsunęła się od So-you i usiadła na podłodze, uśmiechając się pod nosem.
So-you natomiast sięgnęła po ręcznik i natychmiast owinęła się nim, próbując odzyskać resztki godności.
W tym momencie zadzwonił telefon. To był Tae-hyun. Soo-ah odebrała z kpiącym uśmiechem, jakby już układała w głowie plan, jak wytrącić brata z równowagi.
– Halo, Oppa?
– Co się dzieje?! – w głośniku rozbrzmiał zdenerwowany głos. – Szef ochrony właśnie do mnie dzwonił, mówiąc, że ktoś dostał się do mojego mieszkania! Powiedział, że to ty dokonałaś zgłoszenia. Nic się nie stało, prawda?!
— Wszystko pod kontrolą, Oppa. — zakręciła kosmyk włosów na palcu, ignorując nerwowy ton brata.
— A co z So-you? Jej też nic się nie stało? — dopytywał, jakby przeczuwając, że odpowiedź mu się nie spodoba.
Soo-ah zerknęła na So-you, która wyglądała, jakby miała zaraz zapaść się pod ziemię.
— No cóż, wszystko… to raczej twoja wina. — rzuciła z udawaną pretensją.
– Co?! O czym ty mówisz?! Czy ty coś jej zrobiłaś?!
– Oppa – odparła beztrosko – gdybyś mi powiedział, że mieszkasz z dziewczyną, ta cała akcja by się nie wydarzyła.
— Jaka znowu akcja?! — wybuchnął Tae-hyun, wciskając mocniej pedał gazu.
— Nie dramatyzuj. Po prostu się przewróciłyśmy. Chociaż, jeśli się nad tym zastanowić, nie był to taki zwykły upadek…
– Soo-ah!
— No wiesz, Oppa, to była naprawdę niezła wpadka. Tak sobie myślałam, że wejdę do łazienki, żeby zrobić ci dowcip, a skończyło się na tym, że… cóż, zrobiłam coś, co wyglądało, jakby twoja dziewczyna zrobiła to mnie. Ale spoko, oszczędzę ją. Chyba że chcesz, żebym to kontynuowała? – dodała, śmiejąc się do słuchawki.
— Mam tego dość, zmienię kod do wejścia. — oświadczył stanowczo, nie zamierzając więcej tolerować jej wybryków.
— Miałeś to już zrobić ostatnim razem, kiedy przyszłam pijana…
– Mhm, mhm – zakaszlał jeden z ochroniarzy.
– Pani Hwang – zaczął nieśmiało. – Prosimy, aby pani poprosiła swoją… — zawahał się na moment — dziewczynę o ubranie się. Nie możemy tutaj stać w takiej… uhm… sytuacji.
Soo-ah przewróciła oczami, wciąż się śmiejąc.
— Tak, tak, już się ogarniamy. — Podniosła się z podłogi i podała rękę So-you, która, wahając się przez chwilę, niechętnie ją chwyciła.
— Oppa — zwróciła się ponownie do Tae-hyuna, który właśnie podjeżdżał już pod apartamentowiec. — Musisz mi opowiedzieć więcej o tej swojej dziewczynie, zanim znowu wpadnę w jakąś dziwną sytuację z jej udziałem — powiedziała Soo-ah, zanim zakończyła połączenie, wciąż rozbawiona absurdem tej sytuacji.
Ochroniarze, wyraźnie zażenowani, kłaniając się i przepraszając, szybko wyszli z łazienki.
Kobiety zostały same, a atmosfera między nimi przypominała ciszę przed kolejną burzą.
Lepiej nie narażać się wszystkim członkom tej wpływowej rodziny jednego dnia — pomyślała So-you i lekko się uśmiechnęła.
— Co tak szczerzysz zęby? — mruknęła Soo-ah, mierząc ją wzrokiem od stóp do głów.
Dziewczyna od razu spoważniała.
— Nie masz zamiaru odpuścić?
— Powiem wprost, nie ufam ci — rzuciła chłodno, krzyżując ręce na piersi. — To dziwne, że mój brat, który unikał związków, nagle nie tylko się z kimś spotyka, ale jeszcze pozwolił jej tu zamieszkać.
Soo-ah zmrużyła oczy.
— Co masz na niego?
So-you starała się zachować spokój, ale te absurdalne oskarżenia zaczynały ją coraz bardziej irytować.
— Ja? Nic — odparła spokojnie. — Zapytaj brata, to w zasadzie on postawił mnie przed faktem dokonanym…
— Nie przeczę, jesteś atrakcyjna — stwierdziła, uśmiechając się figlarnie. — Gdybym gustowała w kobietach, to po dzisiejszej twojej prezentacji pewnie odbiłabym cię mojemu bratu.
So-you wzięła głęboki oddech, starając się zebrać myśli. Miała ochotę rzucić jakimś ciętym komentarzem, ale zdrowy rozsądek podpowiadał jej, że kolejna kłótnia w tej chwili mogłaby być fatalnym posunięciem.
— W tej rodzinie na pewno nie będziesz się nudzić, zwłaszcza z moim nieco irytująco porządnym bratem — kontynuowała Soo-ah.
So-you uśmiechnęła się, kręcąc głową. Życie z tą rodziną na pewno będzie pełne niespodzianek — westchnęła głęboko. Wszystko dzieje się zbyt szybko. W co ja się znowu wpakowałam?
Nagle przypomniała sobie o nagraniu.
— Czy mogłabyś… usunąć ten film? Nie chciałabym, żeby ta absurdalna scena gdzieś się pojawiła.
— Usunąć? — Soo-ah spojrzała na nią z udawanym zdziwieniem. — Hmmm… wiesz, myślę, że sobie go jednak zatrzymam. Tak na wszelki wypadek — powiedziała, patrząc jej prosto w oczy.
— Nigdy nie wiadomo, kiedy może się przydać mały haczyk — dodała z udawaną troską. — Na przykład jeśli okaże się, że nie kochasz mojego brata, a robisz to tylko z jakichś jeszcze mi nieznanych pobudek.
So-you pobladła. Trafiła w sedno.
— Więc teraz mnie szantażujesz? — zacisnęła nerwowo dłonie na ręczniku, nie mogąc uwierzyć, że to dzieje się naprawdę.
Soo-ah uśmiechnęła się niewinnie.
— Nie mam nic do ciebie, ale musisz zrozumieć, że chronię swojego brata. Nie chcę widzieć, jak znowu ktoś go wykorzystuje.
— I ja mam w to uwierzyć?
— Oczywiście — przewróciła oczami. — Przecież jeśli naprawdę coś do niego czujesz, to nie masz się czego obawiać — kontynuowała, bawiąc się telefonem. — Ale jeśli okaże się, że jesteś tu tylko po to, żeby coś ugrać, to… no cóż, będę mieć coś w zanadrzu.
So-you poczuła, jak żołądek ściska się jej z nerwów. Cóż, moje życie właśnie stało się o wiele bardziej skomplikowane. Wiedziała, że to dopiero początek jej zmagań z rodziną Tae-hyuna, a zwłaszcza z jego nieco zwariowaną i teraz jeszcze bardziej nieprzewidywalną siostrą.
0 Komentarze