Header Background Image

    So-you leżała w łóżku, otoczona miękkimi poduszkami, ale sen nie przyniósł jej ukojenia. Przez całą noc przewracała się z boku na bok, nie mogąc uspokoić myśli. Dopiero nad ranem, gdy zmęczenie całkowicie ją wyczerpało, udało jej się zasnąć.

    Nie mogła jednak spać spokojnie.

    Wieczorem dowiedziała się, że stan jej matki się pogorszył.

    Lekarz powiedział, że bez operacji sytuacja może się skomplikować, a każdy kolejny miesiąc zwłoki oznaczał większe ryzyko. So-you słuchała tych słów z rosnącym niepokojem. Miała wrażenie, że świat wokół niej przyspieszył, a ona utknęła w miejscu, nie wiedząc, co robić.

    Jak to możliwe, że nie zauważyłam tego wcześniej? – robiła sobie wyrzuty sumienia.

    Przez ostatnie miesiące była tak pochłonięta walką o przetrwanie, że nie zauważyła, jak bardzo matka cierpi. Czemu ona nigdy nie mówi, gdy coś jej dolega?

    Ji-won Jang zawsze była silna i niezłomna. Wracała do domu wyczerpana po całym dniu pracy w sklepie, ale na jej twarzy wciąż gościł uśmiech. Potrafiła rezygnować ze wszystkiego, byleby So-you miała szansę na lepsze życie.

    Czuła, że teraz to ona powinna coś zrobić.

    Nie mam ani pieniędzy, ani pomysłu, jak je zdobyć. Każda opcja wydaje się nierealna, każda droga prowadzi donikąd.

    Przez całą noc biła się z myślami, aż w końcu zasnęła niespokojnym, płytkim snem pełnym chaotycznych obrazów.

    Poranek był spokojny, cichy – przynajmniej dopóki nie zadzwonił telefon.

    Z irytacją sięgnęła po komórkę.

    – Min-ji? Co ona chce o tej godzinie? – mruknęła pod nosem, przecierając oczy i odbierając połączenie.

    – Halo? – odpowiedziała cicho, ledwo powstrzymując ziewnięcie.

    – Obudziłam cię? Musisz to zobaczyć! – w jej głosie można było usłyszeć zarówno ekscytację, jak i nutkę niepokoju.

    So-you westchnęła, przeciągając się leniwie.

    Co się dzieje? Jest sobota rano…

    – Przeglądałaś internet? – zapytała przyjaciółka, ignorując jej brak entuzjazmu do rozmowy. – Jesteś w nim. I to dosłownie wszędzie! Ty i Tae-hyun, wasz związek, zdjęcia, plotki! Na wszystkich głównych portalach. Naver, Dispatch, dosłownie WSZĘDZIE! – wyrzuciła z siebie słowa jednym tchem, nie dając jej nawet szansy na odpowiedź.

    So-you gwałtownie poderwała się z łóżka, czując, że w ogóle już nie jest śpiąca.

    – Co?! Jak to wszędzie?!

    – Tak, dziewczyno. Wszyscy o tym piszą. Artykuły, spekulacje… Media już plotkują, czy i kiedy weźmiecie ślub! – Min-ji mówiła szybko, a w jej głosie wyraźnie dało się wyczuć niepokój.

    – No świetnie… Tego mi brakowało. – So-you opadła z powrotem na łóżko, zaciskając palce na prześcieradle. Co mam teraz zrobić? To zdecydowanie zaszło za daleko. I co ja właściwie mam powiedzieć Min-ji?

    – Kochasz go? – wypaliła bez ogródek.

    – Co to za pytanie?! – So-you uniosła się na łokciach, omal nie wypuszczając telefonu z ręki.

    – Normalne w takiej sytuacji. Jesteście w oficjalnym związku dopiero od dwóch dni, a już stanowicie główny temat plotkarskich portali. Jeśli zdecydowaliście się na upublicznienie waszej relacji, a ty nie jesteś pewna, to im dłużej to będzie trwało, tym więcej problemów będziesz miała – ostrzegła Min-ji. – On jest bogaty, jemu nic nie będzie. Ale ty? Tobie się oberwie najmocniej.

    Ma rację. Sytuacja, która miała być prostym rozwiązaniem, teraz stawała się coraz bardziej skomplikowana.

    – To co mam zrobić? – zapytała, całkowicie bezradna, czując narastającą panikę.

    — Słuchaj, jeśli cię to przerasta, to porozmawiaj z nim – zaproponowała. – Na kiedy zaprosiła was przewodnicząca?

    — Idziemy w niedzielę… to znaczy jutro – poprawiła się, zdając sobie sprawę, jak niewiele czasu zostało na podjęcie decyzji.

    — To idealny moment, żeby wszystko wyjaśnić. Zrób to. Powiedz, jak się czujesz i uwolnij się od tego bałaganu.

    — Boję się – przyznała, zakrywając usta dłonią.

    — Posłuchaj, najważniejsze jest, abyś odzyskała kontrolę nad swoim życiem.

    — Masz rację, muszę w końcu zmierzyć się z tym problemem.

    Min-ji westchnęła z ulgą.

    – Dokładnie, So-you. Lepiej wyjaśnić to teraz, zanim będzie za późno. Musisz wziąć sprawy w swoje ręce. Jutro na spotkaniu… po prostu to zrób.

    – Masz rację – powtórzyła, czując, jak coraz bardziej zaczynają ją irytować te wszystkie newsy. – Dzięki. Ogarnę ten burdel.

    – Nie ma za co, wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć. Trzymaj się, jutro to ogarniesz!

    Rozłączyły się. So-you westchnęła ciężko. Muszę to zobaczyć na własne oczy.

    Otworzyła aplikację Naver. Wpisała nazwisko Hwang i niemal natychmiast jej ekran zalała lawina artykułów i komentarzy.

    Nagłówki były krzykliwe, nie pozostawiając jej żadnych złudzeń:

    „Kim jest nowa miłość dyrektora generalnego grupy Hwang? Ekskluzywne zdjęcia i szczegóły tajemniczego związku!”
    „Czy Tae-hyun Hwang jest naprawdę zakochany? Nie uwierzycie, do jakich materiałów dotarł nasz reporter!”

    So-you poczuła, jak żołądek ściska się z nerwów. Jakie niby ekskluzywne zdjęcia?! Jakie materiały?!

    Przewinęła dalej, otwierając jeden z artykułów na portalu Dispatch. Zdjęcia – jedno po drugim – przedstawiały ją i Tae-hyuna w różnych momentach ich krótkiego „związku”. Na jednym uchwycono, jak wsiadają razem do Astona, na innym – jak Tae-hyun osłania ją parasolem. Na jeszcze innym, które najwyraźniej zrobiono wczoraj, ich twarze były niepokojąco blisko siebie.

    So-you zmrużyła oczy, przyglądając się uważnie. Ujęcie było tendencyjnie zrobione – odpowiedni kąt, rozmycie tła, a perspektywa robiła resztę. Wyglądało tak, jakby mieli się pocałować. Jej oddech na moment ugrzązł w gardle, a potem wzrok powędrował do podpisu pod zdjęciem:

    „Namiętna chwila między Tae-hyunem a tajemniczą ukochaną? Co działo się tuż przed pocałunkiem?”

    – Że co?! – So-you aż podskoczyła z oburzenia.

    – To jakiś absurd! Ta fotografia nie pokazuje, że w tamtej chwili mówił mi, żebym uważała, bo weszłam w kałużę i ochlapałam mu spodnie! – mruknęła pod nosem, zirytowana tak perfidną manipulacją.

    Przesunęła palcem, przeglądając komentarze.

    „Omg, oni są cudowni razem! <3”
    „To było do przewidzenia. Każdy wiedział, że w końcu się zakocha!”
    „Nie ufam jej. Skąd w ogóle się wzięła?”
    „Przecież on nie lubi kobiet. Coś tu śmierdzi.”

    Scrollowała dalej, ale to, co zobaczyła chwilę później, sprawiło, że krew w niej zawrzała.

    – WTF?! – zaklęła po angielsku, niemal nie wierząc własnym oczom.

    Artykuł cytował krótką wypowiedź Tae-hyuna, w której rzekomo nazwał ją „słodkim kociakiem”.

    Cisnęła telefonem z taką siłą, że odbił się od poduszki i z hukiem spadł na podłogę.

    – No to teraz zobaczysz tego swojego słodkiego kociaka w akcji!

    Wściekła, bez wahania wyszła ze swojego pokoju i ruszyła w stronę kuchni.

    Kociak? Też coś… wydrapię mu oczy.

    Tae-hyun siedział przy stole, powoli popijając kawę. Poranne espresso było jego małym rytuałem, chwilą, w której mógł zebrać myśli przed kolejnym dniem pełnym obowiązków.

    Przeglądał wiadomości na telefonie, gdy usłyszał głośne kroki dobiegające z przedpokoju.

    Uniósł wzrok i… niemal się zakrztusił.

    So-you weszła do kuchni w cienkiej, ledwo zakrywającej ciało koszuli nocnej. Jej nogi, smukłe i gładkie, były odsłonięte aż po uda. Z każdym jej krokiem materiał lekko się unosił, przyciągając jego wzrok.

    Zanim zdążył zareagować, próbował odstawić filiżankę na stół, ale zrobił to tak niefortunnie, że filiżanka przechyliła się, a gorąca kawa wylała się prosto na jego spodnie.

    – Aaa! – krzyknął, podskakując gwałtownie z bólu. – Na Boga, So-you!

    Dziewczyna stanęła w miejscu, szeroko otwierając oczy.

    – Co ty wyprawiasz?! – powiedziała, ale jej głos drżał od tłumionego śmiechu.

    – Ja?! – jęknął Tae-hyun, starając się chusteczką osuszyć plamę na spodniach. – To przez ciebie! Nie możesz tak chodzić po domu!

    So-you parsknęła śmiechem.

    – Naprawdę? Teraz to moja wina?

    – Oczywiście! – wycedził przez zęby, nadal próbując wytrzeć spodnie.

    – Tak samo jak te komentarze na KakaoTalk?

    – Co? – mruknął zdezorientowany, dzieląc uwagę między kłótnię a plamę, której usiłował się bezskutecznie pozbyć.

    – Poczekaj, ośle – powiedziała z satysfakcją. – To drogie spodnie, trzeba to zaprać, inaczej zostanie plama.

    Tae-hyun odsunął się gwałtownie.

    – Nie! Dam radę!

    – Akurat! Daj je! – Nachyliła się nad nim i złapała za nogawkę.

    – Zostaw! – warknął, ale So-you pociągnęła mocniej. Mężczyzna stracił równowagę, po czym z impetem przewrócił się na kanapę.

    So-you, wykorzystując fakt, że miała nad nim przewagę, szybkim ruchem rozpięła zamek i ściągnęła mu spodnie.

    Tae-hyun leżał teraz w samych bokserkach, odruchowo wyciągnął ręce w stronę So-you, próbując złapać ją za nadgarstki.

    – Zwycięstwo! – krzyknęła triumfalnie, unosząc spodnie ponad głowę.

    – Co wy wyprawiacie?! – wykrztusił Ji-hoon, który właśnie wszedł do salonu, trzymając w ręku jakieś dokumenty.

    Jego wzrok padł na So-you, klęczącą obok kanapy, na której rozebrany od pasa w dół leżał Tae-hyun z rękami wyciągniętymi w stronę jej piersi.

    Zapadła niezręczna cisza.

    – Przepraszam. Nic nie widziałem. Zapomniałem, że ty już nie mieszkasz sam. Przyjdę później – powiedział szybko, nie wiedząc, gdzie podziać oczy. Szybko położył papiery na blacie stołu i błyskawicznie udał się w stronę wyjścia.

    – To nie tak, jak myślisz! – wykrzyknęli jednocześnie.

    Ale Ji-hoona już nie było.

    W ciszy, która nastąpiła, można było usłyszeć jedynie trzask zamykających się drzwi oraz szybkie kroki na korytarzu.

    Tae-hyun i So-you patrzyli na siebie z szeroko otwartymi oczami, wciąż nie wierząc w to, jak tragicznie wypadło to nieporozumienie.

    – To ja pójdę zaprać te spodnie – rzuciła speszona i szybkim krokiem udała się do łazienki.

    Tae-hyun podniósł się powoli, zerknął na swoje bokserki i ciężko westchnął. Rozmasował obolałe miejsce, czując nieprzyjemne pieczenie, po czym wrócił do kuchni, nie mogąc powstrzymać lekkiego uśmiechu.

    Cóż… dzień zaczął się… interesująco.

    Przez chwilę zastanawiał się, czy pójść i coś powiedzieć, ale postanowił po prostu zaczekać na jej powrót.

    Kilka minut później So-you wróciła z łazienki, wciąż lekko zakłopotana. Usiadła naprzeciwko Tae-hyuna, starając się udawać, że wszystko jest w porządku.

    Jedli w ciszy. Atmosfera stawała się coraz bardziej napięta. So-you rzuciła mu kilka szybkich spojrzeń, ale on, chcąc uniknąć jakiejkolwiek rozmowy, skupił całą swoją uwagę na telefonie.

    Po kilku bezskutecznych próbach zwrócenia na siebie uwagi dziewczyna nie wytrzymała i z irytacją cisnęła pałeczki na stół, nie kryjąc już zdenerwowania.

    – Musimy porozmawiać.

    Tae-hyun uniósł brew i, z wyraźną niechęcią, odłożył telefon na stół.

    – O czym? – zapytał, jakby doskonale zdawał sobie z tego sprawę, ale mimo to wolał, by to ona wypowiedziała te słowa na głos.

    – O naszym… „związku” – fuknęła. – To się wymyka spod kontroli. Mieliśmy udawać tylko przed twoją matką, a teraz… to się wymknęło spod kontroli. I same problemy z tego wynikają.

    Tae-hyun wzruszył ramionami.

    – Nie rozumiem, o co ci chodzi. W sumie… trochę mi to odpowiada. Wiesz, media są zachwycone, akcje poszły w górę, a matka przestała na mnie naciskać.

    So-you pokręciła głową, rozczarowana jego egoistycznym podejściem.

    – Tylko ty, ty i ty. A ja? – zapytała z wyrzutem. – Dla mnie to nie jest takie proste. Twoja matka zaprosiła nas na obiad, media robią z nas sensację, a ja… ja się w tym wszystkim gubię.

    – Daj spokój, jesteśmy ze sobą dopiero kilka dni. Nie możemy teraz tak po prostu…

    – Nie, Tae-hyun – przerwała mu, uderzając dłonią w stół. – Jutrzejsze spotkanie to idealny moment, żeby powiedzieć prawdę.

    – Naprawdę chcesz to zakończyć?

    – Tak, nie ma innej opcji – odparła stanowczo. – Im dłużej to trwa, tym bardziej skomplikowane się robi. Chciałam tylko pomóc, ale teraz… teraz to już przesada.

    Tae-hyun westchnął ciężko, czując, jak napięcie między nimi staje się coraz bardziej namacalne.

    – A ja myślałem, że jesteśmy świetnym duetem.

    — To nie komedia romantyczna, to nasze życie. A ja mam swoje marzenia, które chcę zrealizować.

    – Jakie? – zapytał nieco zdziwiony.

    – Słucham? A chociażby to, że chcę skupić się na znalezieniu pracy i wreszcie ściągnąć moją matkę do Seulu. Jak mam to zrobić, jeśli wszyscy widzą we mnie tylko twoją dziewczynę?

    – So-you, posłuchaj, to przecież tylko tymczasowe. Jako moja dziewczyna będziesz mogła łatwiej osiągnąć swoje cele.

    – Ale co potem? Pomyślałeś, co będzie ze mną, kiedy to wszystko się skończy? – zapytała, patrząc mu prosto w oczy.

    Milczał przez chwilę, jakby szukał jakiejś rozsądnej odpowiedzi na to pytanie.

    – To może być dla ciebie wygodne rozwiązanie, ale dla mnie to tylko dodatkowy ciężar, który coraz trudniej mi dźwigać.

    Tae-hyun przygryzł dolną wargę.

    – Dobra, nie chcę cię do niczego zmuszać, skoro tak to widzisz… Jutro wszystko wyjaśnimy.

    – Dziękuję – odetchnęła z ulgą.

    – Ale musimy przed światem zewnętrznym jeszcze trochę poudawać. Osoba na moim stanowisku nie może tak po prostu przyznać, że to wszystko było kłamstwem i tym samym narazić firmę i dobre imię mojej rodziny.

    – Rozumiem. Dobrze, mogę się na to zgodzić. – Odparła po chwili namysłu.

    Tae-hyun uśmiechnął się lekko, po czym, zdając sobie sprawę z tego, która jest godzina, zjadł w pośpiechu kawałek grzanki, popijając ją kilkoma szybkimi łykami soku.

    – Muszę się zbierać, Soo-ah pewnie już na mnie czeka.

    – Cóż… twoja siostra jest… dość specyficzna – dodała z lekką ironią, obserwując jego reakcję.

    Tae-hyun westchnął ciężko.

    – To mało powiedziane – stwierdził, zakładając płaszcz. – Obiecałem jej, że pomogę przy zakupach i nie mogę się z tego wywinąć. Jak się na coś uprze, to nie ma zmiłuj.

    – Powodzenia – dodała, unosząc kciuk w górę w udawanym geście wsparcia.

    – Dzięki, przyda się.

    Zawahał się przez moment, po czym spojrzał na So-you z lekką nadzieją w oczach.

    – Chcesz iść ze mną? Może ocenisz, jak wygląda w tych wszystkich ciuchach.

    – Nie ma szans. Wiem, o co ci chodzi. Nie dam się wrobić.

    – Szkoda – westchnął teatralnie, jakby dźwigał na plecach ciężar całego świata.

    Chwycił klucze i, ociągając się, ruszył w stronę drzwi.

    – Postaram się nie wrócić zbyt późno, choć z Soo-ah nigdy nie wiadomo.

    So-you tylko pokręciła głową, czekając, aż zamknie za sobą drzwi.

    Gdy tylko usłyszała cichy klik zamka, odetchnęła głęboko i oparła się na krześle.

    Na szczęście jutro znikną wszystkie moje problemy.

    Sięgnęła po filiżankę i, powoli rozkoszując się smakiem, upiła łyk.

    Naprawdę, ta kawa to chyba jedyna rzecz, której będzie mi brakować – pomyślała, rozkoszując się jej smakiem.

    0 Komentarze

    Uwaga! Twój komentarz będzie niewidoczny dla innych gości i subskrybentów (z wyjątkiem odpowiedzi), w tym dla Ciebie po okresie karencji.
    Uwaga