Miłosny układ – Rozdział 20 – Skup się, kobieto!
przez Zibi the BeadrdedW sali zapadła cisza.
Wszystkie spojrzenia skupiły się na niej, a powietrze nagle stało się ciężkie jak ołów. So-you poczuła, jak jej serce wali w piersi, a oddech utknął w gardle.
To nie było to, czego się spodziewała. Nie czuła się gotowa. Nie mogła być gotowa.
Dyrektor finansowa?! W jej głowie kłębiły się myśli, a w brzuchu poczuła dziwny ścisk. Co? Aplikowałam na stanowisko młodszego analityka!
– Rekomendowała ją na to stanowisko sama przewodnicząca Hwang, a ja osobiście nadzorowałem jej aplikację. Z jej wynikami na studiach oraz dotychczasowym doświadczeniem jestem przekonany, że będzie cennym nabytkiem dla naszej grupy. – oznajmił Tea-hyun.
Doświadczenie?! Jakie doświadczenie?! – Przez sekundę miała wrażenie, że czas się zatrzymał. Powietrze zgęstniało, a ona utknęła w miejscu, niezdolna do ruchu.
Po krótkiej chwili zwrócił się bezpośrednio do niej:
– Pani dyrektor, proszę powiedzieć kilka słów od siebie.
Nowo powołana szefowa działu finansowego czuła, jak wszystkie spojrzenia skupiają się na niej.
Musisz wziąć się w garść. Dasz radę. Próbowała się zmotywować. Spokojnie, zabijesz go później, jak wrócimy do domu.
Zrobiła krok naprzód, starając się zapanować nad drżeniem nóg.
– Witam państwa – zaczęła spokojnie, choć czuła, że serce zaraz wyskoczy jej z piersi. – Nazywam się Choi So-you i od dziś będę pełnić funkcję dyrektora finansowego.
Starała się, by jej głos brzmiał pewnie i formalnie.
– Cieszę się, że będę mogła pracować z państwem i mam nadzieję, że wniosę coś wartościowego do zespołu. Jestem pewna, że wspólnie zrealizujemy ambitne cele firmy. Proszę o państwa współpracę i zapewniam, że dołożę wszelkich starań, by przyczynić się do sukcesu naszej organizacji.
Na zakończenie lekko się ukłoniła.
– Proszę, zaopiekujcie się mną.
W sali zapadła krótka cisza, a następnie dyrektorzy poszczególnych pionów zaczęli się przedstawiać.
– Min-seok Han, dyrektor operacyjny – powiedział, ściskając pewnie jej dłoń.
– Cieszę się, że będziemy mogli współpracować, pani dyrektor – dodał z lekkim uśmiechem.
– Profesjonalne wsparcie to fundament naszych działań, a z pani pomocą w obszarze finansowym mam nadzieję, że uda nam się usprawnić nasze działania na każdym poziomie.
Następnie podeszła Ji-young Kang, dyrektor marketingu. Jej elegancka postawa i ciepły uśmiech zdradzały zarówno profesjonalizm, jak i naturalną pewność siebie.
– Witam serdecznie. Muszę przyznać, że cieszę się, iż w końcu nie będę jedyną kobietą w zarządzie.
Jej słowa zabrzmiały szczerze i ciepło, dowodząc, że autentycznie cieszyła się na nową współpracę.
– Współpraca między naszymi działami będzie kluczowa, szczególnie przy finansowaniu kampanii, które planujemy. Jestem pewna, że razem uda nam się stworzyć coś wyjątkowego.
Uśmiechnęła się serdecznie i wyciągnęła dłoń na powitanie.
Po niej głos zabrał Dong-hyun Lee, dyrektor technologiczny (CTO), znany ze swojego twardego, lecz sprawiedliwego stylu zarządzania.
– Nasza firma opiera się między innymi na innowacjach technologicznych, więc liczę na to, że wspólnie uda nam się zabezpieczyć odpowiednie finansowanie na rozwój nowych projektów. Współpraca między działami finansów i technologii to przyszłość tej firmy.
Jego oczy zdradzały pasję i zaangażowanie, co wywołało delikatny uśmiech na twarzy So-you.
Następny w kolejce był Ji-hoon Park, asystent Tea-hyuna. Uśmiechnął się lekko, jakby cała sytuacja go bawiła.
– Ji-hoon Park, asystent dyrektora generalnego. Ale mnie już znasz – rzucił z figlarnym uśmiechem.
– Doprawdy? – zmarszczyła czoło, udając, że nie kojarzy jego osoby.
– Poznaliśmy się w klubie… – zaczął, ale So-you szybko mu przerwała, kopiąc go lekko w goleń.
Mężczyzna syknął z bólu.
Ma taki sam temperament jak Tea-hyun. Nic dziwnego, że są parą.
Uśmiechnął się do siebie, bo w głębi duszy musiał przyznać, że cała ta sytuacja go bawiła.
Na końcu przedstawił się Seo-jun Lim, kierownik działu finansowego.
– Do tej pory, w związku z brakiem dyrektora, starałem się godnie pełnić obowiązki tego stanowiska, choć przyznaję, że nie była to łatwa rola.
Jego ton brzmiał formalnie, lecz w oczach można było dostrzec cień zazdrości.
– Zarządzanie finansami na tak wysokim szczeblu wymaga ogromnej odpowiedzialności. Nie ukrywam, że po cichu liczyłem na to stanowisko. Jednak skoro podjęto decyzję o powierzeniu go pani, wierzę, że nasze wyniki finansowe będą jeszcze lepsze.
So-you dostrzegła, że choć jego słowa były poprawne i pełne szacunku, w jego spojrzeniu kryło się coś więcej – niedosyt? A może rozczarowanie?
– Z panią jako moją bezpośrednią przełożoną mam nadzieję, że uda nam się osiągnąć wyznaczone cele. Proszę o wsparcie i współpracę.
Kiwnął głową z pełnym oddaniem, pochylając się zgodnie z etykietą korporacyjną.
So-you poczuła, jak ciężar jego słów osiadł na jej ramionach. Do tej pory nie do końca zdawała sobie sprawę, jak wielka odpowiedzialność spoczywa na tym stanowisku, ale teraz, po słowach Seo-juna, nagle uderzyła ją świadomość ogromu obowiązków, które właśnie przyjęła.
Czy naprawdę mam wystarczające kompetencje, by temu sprostać?
Zarządzanie finansami jednej z największych korporacji w Korei wymagało czegoś więcej niż tylko wiedzy – pewności siebie, precyzji, a przede wszystkim doświadczenia, którego niestety nie miała.
– Dziękuję. Rozumiem, że przed nami dużo pracy, ale wierzę, że razem uda nam się osiągnąć jeszcze więcej – powiedziała, starając się opanować wewnętrzny niepokój.
Kiedy wszyscy skończyli się przedstawiać, Tea-hyun zabrał głos:
– Proszę powiedzieć, jakie plany ma pani na początek naszej współpracy?
Bawi cię to, prawda? Miała ochotę go uderzyć, ale zamiast tego postanowiła zachować się profesjonalnie i uśmiechnęła się z wymuszoną uprzejmością.
– Na początek chciałabym zapoznać się z aktualnymi analizami finansowymi za ostatnie pięć lat i omówić z panem plan działania na najbliższy kwartał – odpowiedziała, pilnując, by jej ton był rzeczowy i profesjonalny.
Tea-hyun kiwnął głową z uznaniem, widząc, jak świetnie poradziła sobie z wyzwaniem, które przed nią postawił.
– Bardzo dobrze. Na tym zakończmy dzisiejsze zebranie. Proszę, aby każdy z was złożył mi raport do końca tygodnia z postępów swoich działów – polecił i zakończył zebranie.
Wszyscy kiwnęli głowami, wstali i skierowali się do wyjścia.
– Zostań – powiedział Tea-hyun, kładąc rękę jej ramieniu.
Po chwili w sali zostali tylko we trójkę – ona, Tea-hyun i Ji-hoon.
– Możemy mówić nieformalnie, So-you. Ji-hoon jest nie tylko moim asystentem, ale również najlepszym przyjacielem.
– Super. Dlaczego więc dzisiaj rano przy śniadaniu nie uprzedziłeś mnie o tym cyrku? – rzuciła ostro, mocno gestykulując rękami.
– Wow, wow, wow. Przy śniadaniu? Coś mnie ominęło? – Ji-hoon wtrącił, ledwo powstrzymując się od śmiechu.
Tea-hyun westchnął ciężko.
– Jesteśmy w pracy. Spróbujcie zachować choć pozory profesjonalizmu. Na rozmowy prywatne będzie jeszcze czas – uciął krótko, czując, że to najlepsze wyjście, aby nie odpowiadać na niewygodne pytania.
– Oczywiście, panie dyrektorze – Ji-hoon zasalutował teatralnie, ale w jego oczach wciąż kryło się coś złośliwego.
– Błazen – skwitowała So-you, po czym, starając się być śmiertelnie poważna, podeszła do Tea-hyuna.
– Musimy porozmawiać, ale na razie odpuszczam. Potrafię, w przeciwieństwie do niektórych, oddzielać życie prywatne od pracy – powiedziała, wymownie spoglądając na Ji-hoona.
Tea-hyun przez chwilę milczał, dając im czas na ostudzenie emocji, po czym przesunął ręką po twarzy.
– Sprawa jest delikatna i wszystko, co ustalimy, musi zostać między naszą trójką.
So-you spoważniała i, zmieniając swoje nastawienie, zapytała:
– Co masz na myśli?
– Ktoś działa na szkodę firmy – zaczął Ji-hoon.
– Od kilku miesięcy obserwujemy dziwne ruchy finansowe. Nasze projekty zaczynają tracić na wartości bez wyraźnych powodów. Niektóre kontrakty są zrywane, inne nigdy nie dochodzą do skutku.
– Ceny akcji zaczęły gwałtownie spadać, a jednocześnie ktoś wykupuje je od drobnych akcjonariuszy poprzez fasadowe spółki – dodał Tea-hyun.
So-you zmarszczyła brwi.
– Sugerujecie, że ktoś próbuje dokonać wrogiego przejęcia?
Ji-hoon wymienił porozumiewawcze spojrzenie z Tea-hyunem.
– Nie możemy tego wykluczyć – odpowiedział, uzyskawszy zgodę przyjaciela na ujawnienie informacji.
– Na tym etapie musimy brać pod uwagę każdą możliwość – stwierdził Tea-hyun, podając jej teczkę z dokumentami.
So-you dostrzegła, jak przygryzł dolną wargę. Ten drobny gest, który zdążyła już poznać, wystarczył, by uświadomiła sobie, że sprawa jest poważniejsza, niż się początkowo wydawało.
– Jesteś tu nowa. Nikt nie będzie cię podejrzewał, jeśli zaczniesz przeglądać raporty i sprawozdania – kontynuował Ji-hoon, wskazując jej kilka istotnych miejsc w dokumentach. – Ot, po prostu chcesz się wdrożyć.
Tea-hyun skinął głową.
– Dzięki temu uśpimy czujność naszego szpiega.
– Szpiega? – powtórzyła, spoglądając na nich z niedowierzaniem.
– Tak, dokładnie. Pokaż jej – powiedział Tea-hyun, wskazując na laptopa Ji-hoona.
Ji-hoon obrócił ekran w jej stronę i uruchomił nagranie z monitoringu.
– Podejrzewamy, że ktoś z księgowości albo HR działa na szkodę firmy, znając system od podszewki.
So-you wstrzymała oddech, wpatrując się w postać na nagraniu. Osoba poruszała się po biurze niemal bezszelestnie, omijając kamery z podejrzaną precyzją.
– Potrzebuję pełnego dostępu do wszystkich dokumentów i projektów – powiedziała stanowczo. – Muszę wiedzieć, co dokładnie dzieje się w tej firmie.
– Nie ma problemu. Dam ci najwyższy priorytet dostępu – oznajmił Tea-hyun, dając Ji-hoonowi dyskretny sygnał, by wdrożył jego polecenie w życie.
Przyjaciel skinął głową.
– Zostaniesz w pełni wtajemniczona w to, co wiemy, ale musisz działać dyskretnie – dodał, ściszając głos. – Nie możemy wzbudzić żadnych podejrzeń, że zaczynamy kopać głębiej.
– Myślę, że to celowe zagranie – wtrącił Ji-hoon. – To sugeruje, że nie chodzi tylko o firmę.
– Co sugerujesz? – zapytali niemal jednocześnie.
Ji-hoon przez chwilę milczał, zastanawiając się, jak ubrać w słowa to, co chciał im powiedzieć.
– Ktoś obrał sobie na cel rodzinę Hwang. A skoro So-you jest twoją narzeczoną, to również może być częścią tego ataku.
So-you pokręciła głową.
– Ale ta kradzież była w czwartek. Wtedy jeszcze nie byliśmy oficjalnie zaręczeni. To niemożliwe, że ktoś już o nas wiedział.
Ji-hoon skrzyżował ramiona.
– To znaczy, że ktoś był bliżej, niż sądzimy. Musiał wiedzieć wcześniej – może widział was razem w klubie, firmie… a może w restauracji?
– To mógł być każdy. Pół firmy widziało nas razem, gdy wsiadaliśmy do auta, no i media też to nagłośniły.
Tea-hyun zmarszczył brwi.
– Musimy znaleźć jakiś sposób na zidentyfikowanie tej osoby.
So-you spojrzała na ekran laptopa. Na jednym z rękawów podejrzanego dostrzegła drobną, białą plamę. Jakby ktoś ubrudził się czymś słodkim.
Gdzie ja kiedyś widziałam tę bluzę?
– Dobrze, na razie przejrzę papiery i poszukam jakichkolwiek nieścisłości. Jeśli coś znajdę, dam wam znać – powiedziała, oglądając ponownie nagranie z archiwum.
Westchnęła ciężko. To wszystko zaczynało ją przytłaczać. Minęło zaledwie kilka chwil, odkąd objęła stanowisko dyrektora, a już musiała mierzyć się z problemem, który mógł zagrozić całej firmie.
Nie zrobię tego sama. Potrzebuję kogoś, kto mi pomoże.
Podniosła wzrok znad ekranu i powiedziała zdecydowanie:
– Potrzebuję asystentki. Kogoś zaufanego.
Ji-hoon uniósł brew, wyraźnie zaciekawiony.
– Polecić kogoś?
So-you spojrzała na niego z tajemniczym uśmiechem.
– Nie, mam już taką jedną na oku.
Ji-hoon wzruszył ramionami, ale widać było, że jego zainteresowanie nie osłabło.
– Masz wolną rękę – powiedział Tea-hyun. – Dobra, na dzisiaj koniec. Spotkajmy się w piątek, chyba że wcześniej znajdziecie coś nowego.
Ji-hoon wyszedł pierwszy, posyłając So-you krótkie spojrzenie.
Dziewczyna jednak nie drgnęła, nie sięgnęła po torbę, nie zrobiła nawet najmniejszego ruchu, który sugerowałby, że zamierza wyjść.
Tea-hyun zauważył to natychmiast.
– Nie idziesz? – zapytał ostrożnie, jakby spodziewał się, że zaraz rzuci w niego granatem.
– A niby gdzie mam pójść? – odparła głosem pełnym ironii.
– No… do siebie? – odparł z wahaniem, prostując się lekko.
Milczała przez dłuższą chwilę, sprawiając, że atmosfera zgęstniała.
Tea-hyun zmrużył oczy. Przez ułamek sekundy był niemal pewien, że zaraz wybuchnie. Że zacznie krzyczeć, wypominać mu to całe przedstawienie, które jej zafundował.
No to teraz się zacznie – westchnął cicho, przygotowując się mentalnie na najgorsze.
– Jeśli myślisz, że tak łatwo się mnie pozbędziesz, to jesteś w błędzie – powiedziała, podchodząc do niego i patrząc mu prosto w oczy.
Mężczyzna przełknął ślinę.
– Ale masz minę. – Uśmiechnęła się, po czym dodała: – To przedsmak tego, co cię czeka w domu. A teraz powiedz mi, proszę, gdzie jest mój gabinet.
Tea-hyun mimowolnie wypuścił powietrze.
Odroczyła wyrok – pomyślał.
Nagle kąciki jego ust delikatnie drgnęły. Przypomniał sobie bowiem coś wyjątkowo zabawnego.
– Jak wyjdziesz z gabinetu, poproś sekretarkę. Ona cię zaprowadzi.
So-you zmrużyła oczy, próbując rozgryźć, co go tak rozbawiło.
– Dzięki. – Rzuciła mu krótkie, badawcze spojrzenie, zanim odwróciła się w stronę drzwi.
Co go tak rozbawiło?
Czuła, jak coraz bardziej zaczyna ją irytować, ale jednocześnie intrygować.
Był bezwstydny, pewny siebie i nieznośnie tajemniczy.
Skup się, kobieto! Musisz pokazać, że to ty jesteś górą.
Uśmiechnęła się pod nosem, mając już konkretny plan, jak odegra się na nim w domu za to, co jej dzisiaj zafundował.
* * *
Drogi czytelniku.
Jeśli dotarłeś aż tutaj, to znaczy, że ta historia miała w sobie coś, co Cię zatrzymało na dłużej. I za to ogromne dzięki. W świecie, gdzie wszystko przewija się jak stories na Instagramie, Ty poświęciłeś czas, żeby przeczytać 20 rozdziałów. To nie jest mała rzecz. To wyczyn. Naprawdę. Ale – jak to bywa z dobrymi historiami – w końcu nadchodzi ten moment, gdy trzeba sięgnąć po całość.
Jeśli dalej jesteś zainteresowany, zajrzyj do jednego ze sklepów poniżej – tam możesz kupić książkę w wersji papierowej, jako e-booka albo przeczytać ją w abonamencie: Empik.com, Legimi lub Ebookpoint.
Do zobaczenia po ostatnim akapicie.
Zibi the Bearded
0 Komentarze