Header Background Image

    So-you obudziła się gwałtownie, przerażona myślą, że ponownie zaspała. Spojrzała na zegar – była już prawie pierwsza trzydzieści po południu. Nie wierzę, znowu zaspałam! – pomyślała, zrywając się z łóżka. Potrzeba cudu, żebym zdążyła na trzecią! Przez całą noc przewracała się z boku na bok, nie mogąc zmrużyć oka, a teraz miała niewiele ponad półtorej godziny, by przygotować się i dotrzeć na rozmowę kwalifikacyjną w Hwang Group.
    W pośpiechu rzuciła się do łazienki, przemywając twarz zimną wodą, aby choć trochę otrzeźwić umysł. Spojrzała w lustro – jej oczy były podkrążone, a włosy rozczochrane. Muszę z tego zombi zrobić profesjonalistkę – westchnęła, sięgając po szczotkę i szybko rozczesując włosy. Nie miała czasu na skomplikowane fryzury, więc upięła je w prosty kucyk.

    W biegu otworzyła szafę i wyciągnęła pierwsze lepsze ubrania, które wydawały się odpowiednie. Biała bluzka i prosty, jasnobrązowy garnitur – klasyczny, choć nieco nudny zestaw. No dobra, szału nie ma, ale przynajmniej nie wystraszę komisji – pomyślała, szybko zakładając ubranie. Zrezygnowała z pełnego makijażu, nakładając jedynie odrobinę podkładu, tusz do rzęs i błyszczyk.
    — Kilo tapety i wyglądam cudnie – mrugnęła do swojego odbicia w lustrze.

    Śniadanie nie wchodziło w grę – nie miała na to czasu. Próbowała sobie przypomnieć, gdzie zostawiła torebkę.

    – Gdzie jesteś, moja droga? – mruknęła z irytacją, przeszukując pokój. – No, pokaż się wreszcie!

    Znalazła ją w końcu na kuchennym stole. Szybko wrzuciła do środka portfel, telefon i klucze. Gotowe – pomyślała, pospiesznie opuszczając mieszkanie i zamykając drzwi.

    Gdy wybiegła z budynku, powitał ją chłodny powiew wiatru, mimo że słońce zdążyło już ogrzać miasto po nocnym deszczu. W pośpiechu narzuciła na siebie płaszcz, który dotąd trzymała w ręce. Kałuże na chodnikach wciąż przypominały o ulewie, która przeszła przez Seul. So-you omijała je, jak tylko mogła, starając się nie przemoczyć eleganckich butów. Oczywiście, że musiało padać akurat dzisiaj – pomyślała, czując, jak deszczowa aura pogarsza jej nastrój.

    Dotarła na przystanek autobusowy, ale jej niepokój tylko narastał. Spojrzała na zegarek – była dokładnie czternasta. Autobus przyjedzie za pięć minut. Mam godzinę, powinnam się wyrobić – kalkulowała w myślach.

    Autobus nadjechał, jednak z kilkuminutowym opóźnieniem. Wsiadła do pojazdu, który, ku jej zdziwieniu, był wypełniony niemal po brzegi. Czemu akurat dzisiaj musi być tyle ludzi? — westchnęła poirytowana, przeciskając się pomiędzy stłoczonymi pasażerami.

    Wnętrze autobusu było duszne, a zapach wilgotnych ubrań mieszał się z różnymi perfumami i aromatami jedzenia. Ludzie stali ściśnięci, trzymając się poręczy i uchwytów, próbując utrzymać równowagę. So-you z trudem znalazła miejsce, gdzie mogła się oprzeć, i jakimś cudem nikogo nie podeptała. Złapała jedną ręką poręcz, chociaż nawet gdyby się nie trzymała, prawdopodobnie nie upadłaby przez tłok.

    Podczas jazdy jej myśli nieustannie krążyły wokół zbliżającej się rozmowy. Muszę zrobić dobre wrażenie – powtarzała sobie w myślach. Nie mogę pozwolić, żeby te incydenty z dyrektorem wpłynęły na moje szanse. Starała się skupić na pozytywnych aspektach – miała doświadczenie, była bystra i zdeterminowana. To musi wystarczyć. Ale jeśli ten facet okaże się na tyle małostkowy, by przez to nie dać mi pracy… cóż, wtedy zasłuży na jeszcze jedno kopnięcie w klejnoty rodzinne – pomyślała z ironicznym uśmiechem.

    W trakcie podróży zauważyła, że niebo znów zaczęło się chmurzyć, jakby chciało dopasować się do jej nastroju, a krople deszczu zaczęły uderzać w szyby autobusu. Świetnie, teraz jeszcze deszcz – pomyślała z irytacją. To ostatnia rzecz, której teraz potrzebuję.

    Autobus w końcu dotarł do przystanku blisko Hwang Group. Mam tylko pięć minut – pomyślała, wysiadając i niemal biegnąc w stronę biurowca.

    Na zewnątrz panował chaos, tłumy ludzi idących w różnych kierunkach by załatwić swoje pilne sprawy, dzieci wracające ze szkoły, biznesmeni spieszący na kolejne spotkania i uliczni sprzedawcy, nie ułatwiali jej zadania. So-you czuła narastającą rozpacz. Seria niepowodzeń, długi, konto świecące pustkami i groźba eksmisji przytłaczały ją bardziej niż hałas zatłoczonej ulicy. Nie mogę sobie pozwolić na kolejne niepowodzenie. Jeśli zawalę i teraz… – rozważała, czując jak uczucie paniki zaczyna w niej narastać.

    Kątem oka spojrzała na uliczny zegar, który wisiał na pobliskim budynku – była punktualnie trzecia. Rekrutacje właśnie się rozpoczęły – stwierdziła z przerażeniem. Przebiegając przez przejście dla pieszych, widziała już majestatyczny budynek Hwang Group.

    Szklana fasada biurowca, mimo pochmurnego nieba i padającego deszczu, zdawała się błyszczeć, odbijając miejskie światła i migające reklamy, które tworzyły hipnotyzującą mozaikę świateł i cieni. Jestem na miejscu – pomyślała, a w jej oczach pojawiła się iskierka nadziei.

    Nagle luksusowy, czarny Maybach przejechał przez kałużę tuż obok niej, bezlitośnie ochlapując dziewczynę od stóp do głów. W pierwszej chwili poczuła tylko zdziwienie, które szybko przerodziło się w niedowierzanie, a potem w głębokie uczucie upokorzenia. Kierowca, prawdopodobnie ponaglany przez swojego mocodawcę, zdawał się być tak pogrążony w myślach, że nawet nie zauważył swojego manewru – choć So-you miała nieodparte wrażenie, jakby zrobił to specjalnie, lekko skręcając koła, aby wjechać w kałużę. Czuła, jak woda pomieszana z brudem seulskiej ulicy ścieka jej po plecach.

    To był ostatni cios w serii niepowodzeń, których doświadczyła w ostatnich dniach. Zatrzymała się, a bezsilność i smutek przelały czarę goryczy, prowokując wybuch płaczu. Przez chwilę stała w miejscu, czując się jak topielec, tonący w morzu własnych niepowodzeń, bez żadnej szansy na ratunek. Co jeszcze może pójść nie tak? – pomyślała, wdychając zimne, wilgotne powietrze.

    Stała teraz na chodniku, praktycznie przed wejściem do firmy, w której właśnie miała odbyć się rozmowa mająca zaważyć na jej przyszłości. Jej strój, który jeszcze rano wyglądał elegancko, teraz przypominał brudny stary worek, a długie, czarne włosy były, delikatnie mówiąc, w artystycznym nieładzie. Przypominała teraz bardziej stracha na wróble niż ambitną businesswoman. Czy ktoś w ogóle uwierzyłby, że jeszcze godzinę temu wyglądałam jak człowiek? – pomyślała z gorzką ironią. Każdy, kto by ją teraz zobaczył, mógłby pomylić ją z osobą bezdomną, a nie z młodą kobietą, która dopiero co miała nadzieję na przełom w swojej karierze.

    Deszcz ciągle padał na nią, każda kropla zdawała się podkreślać jej rosnącą rezygnację. Wiatr rozwiewał jej mokre włosy, a ona stała nieruchomo, zatopiona w smutku, pogodzona z losem, który zbyt często rzucał ją na kolana. Może to jakiś znak, przemknęło jej przez głowę. Może nigdy nie powinnam była nawet próbować. Zamyślona, przemoczona i zrezygnowana, wyglądała jak cień samej siebie, całkowicie poddana i bezsilna w obliczu kolejnych życiowych zawodów. W tej chwili nie była już zdeterminowaną poszukiwaczką lepszej przyszłości – była tylko zmęczoną duszą, która straciła nadzieję na zmianę.

    Jeszcze kilka miesięcy temu So-you wydawało się, że jej los w końcu się odmienił. Miała półetatową pracę, która mogła być początkiem czegoś większego. Wydawało się, że w końcu mam wszystko pod kontrolą, wspominała z goryczą. Pracowała ciężko, dając z siebie wszystko, w nadziei na przedłużenie umowy i stałe zatrudnienie. Jednak po sześciu miesiącach firma ogłosiła redukcję etatów, a jej kontrakt, zamiast przekształcić się w umowę na pełny etat, został po prostu skasowany.

    So-you, starając się zdobyć stanowisko młodszego analityka finansowego, miała nadzieję, że praca w Hwang Group umożliwi jej realizację zawodowych aspiracji. To miała być moja szansa. Może ostatnia. Jednak dotychczas nie udało jej się zdobyć stałej pracy w swoim zawodzie na dłużej; miała jedynie kilka krótkotrwałych epizodów, w tym dwa staże i jedne praktyki, co sprawiało, że każda szansa na rozwój kariery była dla niej niezmiernie cenna.

    Teraz jednak, będąc całkowicie przemoczoną, dziewczyna nie mogła liczyć na pozytywne pierwsze wrażenie, co jeszcze bardziej podkopało jej już i tak bardzo nadszarpniętą samoocenę. Nagle z zadumy wyrwała ją charakterystyczna melodia dzwonka telefonu. To był dźwięk piosenki „Gee” zespołu Girls’ Generation, który So-you miała ustawiony wyłącznie dla swojej najlepszej przyjaciółki. Zawsze wiedziała, że gdy tylko telefon gra tę melodię, to musi być ona.

    – Gdzie, do cholery, jesteś?! – krzyknęła Min-ji, ledwo tłumiąc złość. – Rozmowy już się zaczęły! Wpuszczają trójkami, a w następnej miałaś być ty. Masz góra piętnaście minut, weź się w garść, dziewczyno!

    So-you, zrezygnowana i całkowicie załamana, próbowała się tłumaczyć.– Jestem cała mokra, wyglądam jak strach na wróble, nie mogę tam iść – wyjaśniła drżącym głosem.

    – Strach na wróble? Chyba żartujesz, nie jesteś aż taka brzydka! – zażartowała Min-ji, ale zaraz się zreflektowała – Posłuchaj, na dole, w hotelu Hwang Seoul Royal, jest restauracja. Menedżerem jest mój bliski znajomy. Powiedz, że jesteś ode mnie, skombinuje ci coś suchego, przebierzesz się i szybko tutaj przyjdziesz.

    – Ale ja nie wyrobię się w piętnaście minut, ten hotel jest na drugim końcu ulicy, to jakieś półtora kilometra, zapomnij – ledwo wyszeptała, a łzy zaczęły spływać jej po policzkach.

    – Ogarnij się! – głos Min-ji był teraz ostrzejszy, ale wciąż pełen troski. – Przesunę cię do ostatniej trójki, ale musisz się pospieszyć! Dasz radę, ruszaj się!

    W głębi duszy So-you wiedziała, że przyjaciółka ma rację – musiała zebrać się w sobie i działać. Dziewczyny znały się od czasów liceum. Ich relacja była tak silna, że nawet po latach wzlotów i upadków nadal mogły na siebie liczyć w każdej sytuacji. Na przykład kiedy półtora roku temu So-you zerwała ze swoim chłopakiem po dwóch latach związku i była całkowicie załamana, Min-ji była jej opoką, pomagając przetrwać ten trudny czas. Albo gdy Min-ji straciła mieszkanie przez nieuczciwą współlokatorkę, So-you ukrywała ją w swoim akademiku, ryzykując wyrzucenie z uczelni. Wiedziały, że zawsze mogą na siebie liczyć, niezależnie od okoliczności.

    – I nie martw się, wszystko załatwię – kontynuowała stanowczym, lecz spokojniejszym już głosem przyjaciółka. – Menedżer nazywa się Jun-ho Yoon. Gdy wejdziesz do restauracji, znajdziesz stanowisko maître d’ po prawej stronie.. Zapytaj o niego. Powiedz mu, że jesteś ode mnie.

    – Jasne, ale jak mam go znaleźć? – pytała So-you, próbując odzyskać spokój. – A co jeśli go tam nie będzie?

    – Zaraz do niego zadzwonię i wszystko mu wyjaśnię. Jun-ho zwykle jest o tej porze, więc na pewno będzie na ciebie czekał. Po prostu idź do niego, a on zajmie się resztą. Uspokój się, wszystko będzie dobrze.

    Dziewczyny rozmawiały cały czas podczas drogi So-you do restauracji. — Przesunęłam cię do ostatniej trójki, ale musisz się streszczać — powiedziała Min-ji zmieniwszy slot w grafiku.

    Gdy dziewczyna dotarła pod budynek hotelu, podjechał ten sam czarny Maybach, który zaledwie kilka chwil temu tak brutalnie ją ochlapał. Serce zabiło jej mocniej, a w głowie zaczęły kotłować się myśli pełne złości i frustracji. Cholera, to to auto! – zaklęła w myślach. Pragnęła podejść i wykrzyczeć właścicielowi, co o nim myśli i w jak beznadziejnej sytuacji ją postawił.

    – Coś nie tak? – spytała Min-ji, zaniepokojona, że jej przyjaciółka nagle przestała się odzywać.

    – To… to właśnie ten samochód, który mnie ochlapał. Nie mogę uwierzyć, że znowu go widzę. Muszę mu wygarnąć. Na razie, cześć, pa – odpowiedziała So-you i nim Min-ji zdążyła zareagować, przerwała połączenie.

    W jej głowie pulsowała tylko jedna myśl – muszę rozmówić się z właścicielem tego samochodu. Jednak gdy była już w odległości około dwóch metrów od niego, z Maybacha wysiadła kobieta w okolicach pięćdziesiątki. Miała na sobie ciemny, dopasowany kostium, który podkreślał jej sylwetkę, a ostre rysy twarzy i przenikliwy wzrok dodawały jej postaci groźnego charakteru.

    To przewodnicząca! So-you nagle się zatrzymała, jakby ktoś wcisnął w niej niewidzialny hamulec.

    Kobieta, zauważywszy dziewczynę, zmierzyła ją wzrokiem od stóp do głów, a na jej ustach pojawił się ledwie zauważalny kpiący uśmiech, jakby cieszyła się, że widzi ją w takim stanie. Następnie, całkowicie ją ignorując, zaczęła upominać swojego asystenta za to, że podróż trwała zbyt długo.

    – Powinniśmy przyjechać wcześniej. Nie mogę pozwolić, by się wymknął – usłyszała So-you, zanim kobieta zniknęła za drzwiami restauracji.

    Trochę zakłopotana i nieco zmieszana, odczekała chwilę, by mieć pewność, że znowu nie wejdzie jej w drogę, po czym szybkim krokiem ruszyła w stronę wejścia.

    Restauracja Arirang znajdowała się na parterze Hotelu Hwang Seoul Royal, jednego z najbardziej luksusowych w mieście. Jego wysokie, pokryte marmurem ściany i złocenia nad drzwiami głównymi świadczyły o elegancji i prestiżu. Przez wielkie panoramiczne okna przebijało ciepłe światło, rozlewające się po całej przestrzeni, rzucając złote refleksy na bogato zdobione wnętrze.

    Gdy tylko dziewczyna zbliżyła się do drzwi, boy hotelowy, ubrany w nieco za duży niebieski uniform, spojrzał na nią z widocznym zażenowaniem. Jego wzrok szybko prześlizgnął się po jej przemoczonym ubraniu i rozczochranych, mokrych włosach.

    – Przykro mi, ale w takim stroju nie mogę pani pozwolić wejść – powiedział, starając się zachować profesjonalny spokój, choć w jego głosie dało się wyczuć niechęć, którą ledwo ukrywał.

    So-you, zdając sobie sprawę z oceniającego spojrzenia mężczyzny, postanowiła zagrać va banque.
    – Rozumiem, ale właśnie w tej sprawie jestem umówiona z menedżerem, panem Jun-ho Yoonem.

    Chłopak, choć zaskoczony, słysząc imię swojego menedżera, skinął głową i rzekł:– Proszę za mną.

    Prowadząc dziewczynę przez główny hol, robił wszystko, aby unikać wzroku ważnych gości i zarządu hotelu. Wskazał jej wejście dla personelu i razem zniknęli za ciężkimi, metalowymi drzwiami. Chociaż część reprezentacyjna zachwycała luksusem, z marmurowymi posadzkami i drogimi dziełami sztuki na ścianach, korytarz, którym teraz szli, prezentował się surowo i był pozbawiony jakichkolwiek dekoracji. Gołe cegły i nieotynkowane ściany stanowiły ostry kontrast w stosunku do przepychu, który dominował w strefie dostępnej dla klientów.

    To się chyba nazywa optymalizacja zysków – pomyślała, uśmiechając się pod nosem.

    Weszli do pomieszczenia, które przypominało bardziej magazyn niż małe biuro. Chłopak wskazał jej krzesło przy biurku, mówiąc:– Proszę zaczekać tutaj, zaraz poinformuję menedżera o pani przybyciu.

    Następnie odwrócił się i szybkim krokiem wyszedł.

    Po chwili, która zważywszy na nieubłaganie upływający czas, wydawała się ciągnąć w nieskończoność, do pomieszczenia wszedł Jun-ho. Był to mężczyzna około trzydziestki, którego przystojne, wyraziste rysy twarzy i swobodny sposób bycia nadawały mu naturalny autorytet. Miał na sobie lekko rozpiętą koszulę i granatową marynarkę, które podkreślały jego nonszalancki profesjonalizm. Jego ciemne włosy były starannie uczesane, a okulary o subtelnym, nowoczesnym designie dodawały mu powagi i elegancji.

    – Min-ji już wszystko mi wyjaśniła – zaczął menedżer, posyłając So-you delikatny uśmiech, który natychmiast złagodził atmosferę. – Mam nadzieję, że mimo niefortunnych okoliczności uda nam się rozwiązać pani sytuację. Akurat dzisiaj córka grupy, Soo-ah Hwang, wróciła z konferencji i oddała do prania elegancki kostium. Może pani go użyć, ale proszę pamiętać, że jutro rano muszę go otrzymać z powrotem, aby zdążyć go ponownie wyczyścić przed odbiorem.

    Dziewczyna poczuła ulgę, słysząc te słowa, ale równocześnie zdziwiła się, jak szybko po telefonie jej przyjaciółki i z jakim oddaniem menedżer spełnił tę prośbę, pomimo że za coś takiego groziło mu zwolnienie dyscyplinarne. Czy między nimi jest coś więcej? – pomyślała. Żaden, nawet bliski znajomy, nie narażałby się tak bardzo dla kogoś, kogo zna jedynie powierzchownie. Chociaż umierała z ciekawości, wiedziała, że teraz nie jest czas ani miejsce na niewygodne pytania.

    – Proszę, szepnij dobre słowo o mnie Min-ji – wtrącił Jun-ho, przerywając jej rozmyślania.

    – Jasne – odpowiedziała So-you. Teraz była już pewna, że coś musi być na rzeczy. Pomimo ogromnej ciekawości, postanowiła ugryźć się w język i skupić się na nadchodzącej rozmowie rekrutacyjnej.

    0 Komentarze

    Uwaga! Twój komentarz będzie niewidoczny dla innych gości i subskrybentów (z wyjątkiem odpowiedzi), w tym dla Ciebie po okresie karencji.
    Uwaga