Header Background Image

    Klakson autobusu przeciął powietrze jak nóż.

    To już koniec — ta myśl przetoczyła się przez głowę So-you niczym uderzenie młotem, gdy ktoś z impetem potrącił ją na przejściu dla pieszych. Potknęła się, o mało nie wpadając pod nadjeżdżający autobus.

    Czas uciekał, a So-you czuła, jak mokre ubranie przykleja się do skóry, potęgując jej frustrację. Deszcz lał bez końca, zalewając chodniki i ludzi, którzy, niczym bezimienny tłum, przepychali ją na wszystkie strony.

    Cienki płaszcz przeciwdeszczowy ledwo powstrzymywał chłód. Krople ściekały po jej twarzy, mieszając się z potem i czymś, co mogło być łzami — sama już nie była pewna.

    Seul o poranku żył własnym życiem — bezlitosnym, szybkim, obojętnym. Uliczny gwar, trąbiące samochody, sprzedawcy kimchi i tteokbokki nawołujący klientów, zapach spalin i świeżo parzonej kawy… dla miasta to był kolejny zwykły dzień.

    Dla So-you — to mógł być dzień, który zaważy o wszystkim.

    Od sześciu miesięcy balansowała na krawędzi. Dorywcze prace, zaległości w czynszu, a w głowie tylko jedno: „Nie mogę zawieść mamy.”

    Przyspieszyła kroku, mijając kurierów, turystów z parasolami i dzieci z plecakami, które z jakiegoś powodu mogły po prostu beztrosko spacerować, kiedy ona musiała walczyć o przetrwanie. Jak ja im tego cholernie zazdroszczę — pomyślała o ich świecie wolnym od opłat, zaciągania kredytów i ciągłej walki o przetrwanie.

    Nigdy nie wymagała od życia wiele. Cieszyła się drobnymi rzeczami, ale teraz coraz trudniej było jej pogodzić się z brutalną rzeczywistością. Najbardziej bolało ją to, że nie mogła pojechać do Gurye – oddalonego o 300 km miasteczka, w którym dorastała. Tam zostawiła swoją schorowaną matkę. Kobietę, która całe swoje dorosłe życie poświęciła, by zapewnić córce lepszą przyszłość. Pracowała ponad siły, oszczędzała na wszystkim, byle tylko So-you miała szansę na edukację.

    Wspomnienia z Gurye były dla niej jednocześnie pocieszeniem i bólem. Każdy deszczowy dzień w Seulu przypominał jej poranki, gdy biegła przez górskie ścieżki, ciesząc się świeżym powietrzem i ciszą, która teraz wydawała się tak odległa.

    Jej myśli błądziły między pragnieniem ucieczki do bezpiecznego, znajomego miejsca a koniecznością znalezienia stabilizacji w chaotycznym Seulu. Wiedziała, że musi coś zmienić – dla siebie i dla matki, którą za wszelką cenę chciała sprowadzić na stare lata do stolicy.

    W końcu dotarła do kawiarni Café Pascucci, ukrytej w sercu Gangnam, nieopodal Gangnam Finance Center. Przed wejściem, prowadzącym po krótkich schodkach, witały ją duże przeszklone drzwi z czerwonym logo. Wnętrze było ciepłe i przyjazne, zapraszając blaskiem lamp i zapachem świeżo parzonej kawy. Ściany wyłożone drewnem i jasne, wiklinowe krzesła wprowadzały atmosferę spokoju i relaksu.

    Przy jednym z okien siedziała Min-ji, jej przyjaciółka. Gdy tylko zauważyła So-you, uśmiechnęła się szeroko i zaczęła energicznie machać ręką.

    – Hej, tutaj! – zawołała radośnie.

    Min-ji była drobną kobietą o krótkich, ciemnych włosach, które zawsze starannie układała. Jej oczy błyszczały życzliwością, a jasnoróżowy sweter i dżinsy dodawały jej młodzieńczego uroku. Na stole stała filiżanka kawy z mlekiem oraz otwarty kieszonkowy notatnik w odcieniu pudrowego różu, nieco już wytarty, w którym zapisywała wszystkie swoje pomysły i plany.


    So-you odgarnęła długie, czarne włosy, które były lekko wilgotne od deszczu. Jej oczy podkrążone od braku snu zdradzały zmęczenie, ale w spojrzeniu nadal tliła się iskierka nadziei. Zamówiła espresso z dodatkiem skondensowanego mleka – zawsze robiła tak tam, gdzie nie mieli jej ulubionej kawy po wietnamsku.

    – Co za poranek… – westchnęła, osuszając włosy papierowym ręcznikiem. – Trzeci dzień z rzędu leje. Idealna pogoda na bieganie po mieście i spotkania rekrutacyjne.

    Min-ji uśmiechnęła się, choć jej spojrzenie wyrażało troskę.

    – Jak idzie ci szukanie pracy?

    So-you wzruszyła ramionami.

    – Staram się, ale wszędzie słyszę „dziękujemy za zgłoszenie” i nic poza tym. Mam wrażenie, że cały świat sprzysiągł się przeciwko mnie.

    Min-ji pochyliła się lekko, ściszając głos.

    – Mam dla ciebie dobrą wiadomość. W Hwang Group organizują rekrutację na stanowisko młodszego analityka finansowego. Może to twoja szansa.

    So-you spojrzała na nią z niedowierzaniem.

    – Naprawdę? Myślisz, że mam szansę?

    – Oczywiście! – Przyjaciółka uśmiechnęła się szeroko. – Nie pracuję w tym dziale, ale mam tam znajomych. Szepnę dobre słowo. Jesteś jedną z najbystrzejszych osób, jakie znam. Po prostu musisz w siebie uwierzyć.

    So-you kiwnęła głową, a w jej sercu zrodziła się nowa iskra nadziei.

    – Dobrze. Złożę aplikację.

    Min-ji machnęła ręką.

    – Jesteśmy przyjaciółkami, zawsze możesz na mnie liczyć. Ale pamiętaj – jeszcze dzisiaj idź do sekretariatu i wypełnij formularz.

    – Dzięki, naprawdę to doceniam – odparła So-you z wdzięcznością.

    – Jasne, załatwimy to. Pokażę ci, gdzie znajduje się sekretariat, ale mam dzisiaj dużo pracy, więc nie będę mogła ci towarzyszyć.

    Obie dziewczyny spędziły jeszcze kilka minut na rozmowie, a potem ruszyły w stronę biurowca Hwang Group.

    Gdy stanęły przed wejściem, Min-ji spojrzała poważnie na przyjaciółkę.

    – Słuchaj, nie da się tak po prostu wejść do Hwang Group. Musisz wyglądać jak ktoś ważny. Trzymaj się pewnie, zachowuj się, jakbyś tu pracowała.

    So-you kiwnęła głową, starając się przybrać pewniejszą postawę. Weszły do budynku i skierowały się prosto do recepcji.

    – To jest pani So-you Choi, bardzo ważna osoba dla dyrektora generalnego – oznajmiła Min-ji tonem, który mógł sugerować zarówno powiązania biznesowe, jak i coś bardziej osobistego.

    Recepcjonistka wyprostowała się natychmiast.

    – Proszę bardzo, oto przepustka.

    So-you spojrzała na przyjaciółkę ze zdziwieniem.

    – Dyrektor generalny? Co ty wygadujesz? – szepnęła.

    Min-ji kopnęła ją lekko w kostkę.

    – Cicho! – syknęła. – Zachowuj się naturalnie.

    So-you wzięła przepustkę i ruszyła w stronę windy. Wtedy jeszcze nie wiedziała, że jej życie wkrótce zmieni się nie do poznania.

    W tym samym czasie, w wielkiej sali konferencyjnej, dyrektor generalny Tae-hyun Hwang prowadził kolejne ważne spotkanie zarządu. Był młodym mężczyzną, zaledwie trzydziestoletnim, o atletycznej sylwetce i wzroście około 185 cm. Jego ciemne włosy były starannie uczesane, a wyraziste rysy twarzy nadawały mu wygląd profesjonalisty, który wzbudzał szacunek i zaufanie. Ubrany w elegancki, ciemnoszary, szyty na miarę garnitur, wyglądał jak ucieleśnienie sukcesu i determinacji. Jego poważne spojrzenie i spokojny ton głosu przyciągały uwagę wszystkich obecnych. Był młody, ale jego determinacja i inteligencja szybko zdobyły mu szacunek starszych członków zarządu – doświadczonych i wpływowych postaci w branży.

    Hwang Group była jednym z największych konglomeratów w Korei, z interesami w różnych sektorach – od finansów przez budownictwo, aż po wysokie technologie. Firmę charakteryzowała innowacyjność i dążenie do bycia na czele nowoczesnych rozwiązań. Zarząd, składający się z doświadczonych i szanowanych specjalistów, był zadowolony z wizji Tae-hyuna, który wnosił do organizacji świeże pomysły i energię.

    – Musimy zainwestować w nowe chipy i to zanim zrobią to Chińczycy – mówił, wskazując na prezentację. – AI jest przyszłością, i jeśli chcemy utrzymać naszą pozycję lidera w regionie, musimy podjąć to ryzyko.

    Członkowie zarządu kiwnęli głowami, wyraźnie zadowoleni z jego wizji. Jednak Tae-hyun nie mógł przestać myśleć o presji, jaką wywierała na niego matka, przewodnicząca Hwang Group. Wiedział, że czeka go kolejne trudne zadanie – unikanie matki, która nieustannie próbowała zmusić go do zaaranżowanych przez nią randek w ciemno.

    Jego myśli przerwał nagle asystent, Ji-hoon Park, który dyskretnie podszedł i szepnął mu do ucha:

    – Przewodnicząca właśnie przyjechała.

    Ji-hoon był nie tylko jego asystentem, ale przede wszystkim przyjacielem. Pochodził z rodziny o znacznie mniejszych zasobach finansowych, ale dzięki talentowi i pracowitości otrzymał stypendium do prestiżowej szkoły, gdzie poznał Tae-hyuna. Ich przyjaźń zrodziła się z wspólnych przeżyć i zainteresowań. Po ukończeniu szkoły postanowił związać swoją karierę z Hwang Group, aby pracować razem z przyjacielem. Był lojalnym powiernikiem, często pomagającym Tae-hyunowi radzić sobie z trudami życia w cieniu dominującej matki.

    Tae-hyun zamarł na moment, czując, jak serce zaczyna bić szybciej. Wiedział, że jego matka miała talent do pojawiania się w najmniej odpowiednich momentach.

    – Musimy teraz zrobić krótką przerwę – oznajmił, przerywając spotkanie. – Wrócimy do tej dyskusji za piętnaście minut.

    Gdy tylko opuścił salę konferencyjną, zaczął gorączkowo szukać sposobu na uniknięcie spotkania. Wiedział, że jeśli teraz zobaczy matkę, nie uniknie kolejnej rozmowy na temat małżeństwa. Był pewien, że ma już gotową listę nowych kandydatek, z którymi powinien się spotkać.

    Blisko trzy lata temu Tae-hyun był o krok od ślubu. Jego poprzednia dziewczyna, z którą był związany przez pięć lat, wydawała się być tą jedyną. Planował się jej oświadczyć, miał już nawet wybrany pierścionek i dokładnie przemyślany moment, w którym zada to najważniejsze pytanie. Jednak zanim zdążył to zrobić, odkrył, że zdradzała go z innym mężczyzną. Co gorsza, okazało się, że wcale nie była z nim z powodu miłości – zależało jej wyłącznie na jego pozycji i majątku. To był cios w serce. Stracił zaufanie do kobiet i przekonanie, że kiedykolwiek znajdzie prawdziwą miłość.

    A to nie był jego pierwszy zawód miłosny. Przed Eun-chae Yoo była jeszcze Megan Lee, Amerykanka o koreańskich korzeniach, którą poznał na studiach w Stanach Zjednoczonych. Kobieta ta również okazała się zainteresowana wyłącznie jego pieniędzmi, a nie nim samym. Powtarzające się rozczarowania sprawiły, że Tae-hyun stał się cyniczny i zdystansowany w kwestiach romantycznych. Zaczął wierzyć, że wszystkie kobiety widzą w nim jedynie bogatego spadkobiercę i przyszłego przewodniczącego Hwang Group, a nie człowieka z emocjami, marzeniami i obawami.

    Z tego powodu przestał wierzyć w prawdziwą miłość i całkowicie skupił się na pracy. Osiągnął ogromne sukcesy zawodowe – był jednym z najmłodszych dyrektorów generalnych w kraju i zdobył CEO of the Year Award, prestiżową nagrodę przyznawaną najlepszym liderom biznesu w Korei. Ale sukces zawodowy nie wypełniał pustki, którą czuł w sercu. Był samotny, a każda rozmowa o małżeństwie przypominała mu, jak bardzo został zraniony. Brakowało mu kogoś, kto wsparłby go w trudnych chwilach, kto zrozumiałby jego lęki i troski, a nie widziałby w nim jedynie środka do osiągnięcia własnych celów.

    Jedynym, na kogo mógł liczyć, był jego asystent i przyjaciel, Ji-hoon. Był dla niego jak brat – jedyna osoba, której naprawdę ufał. Mimo to mężczyzna ten nie mógł zastąpić ciepła domowego ogniska, którego tak bardzo pragnął.

    Słysząc głos matki, która właśnie rozkazywała przygodnie spotkanym pracownikom, Tae-hyun zawrócił. Nie mając wyjścia, przystanął na chwilę, szukając w głowie jakiejkolwiek możliwości ucieczki. Łazienki to jedyna opcja — pomyślał wchodząc w ostatnim momencie. Wiedział, że to nie jest rozwiązanie na dłuższą metę, ale potrzebował choć kilku minut, by złapać oddech i zastanowić się, co dalej.

    Wszedł do łazienki, przystanął przed lustrem i spojrzał na swoje odbicie.

    Mam tego dość. Muszę w końcu znaleźć sposób, żeby matka przestała umawiać mnie z tymi wszystkimi kobietami.

    Każda próba zbudowania bliskiej relacji kończyła się rozczarowaniem, dlatego teraz był zdeterminowany bardziej niż kiedykolwiek, by trzymać się z dala od związków. Przynajmniej praca go nie zawodziła – w tym świecie czuł się bezpiecznie, nawet jeśli kosztem było poczucie samotności, które ciążyło mu coraz bardziej.

    Przewodnicząca Hwang Mi-kyung była kobietą około pięćdziesiątki, o średniej długości, starannie ułożonych, hebanowych włosach i surowych rysach twarzy. Ubrana w ciemny, dopasowany kostium, emanowała autorytetem i stanowczością. Jej przenikliwe spojrzenie nadawało jej postaci groźnego charakteru.

    Gdy weszła do biura, jej obecność natychmiast wzbudziła nerwowość wśród sekretarek, które z miejsca się wyprostowały, wyraźnie zdenerwowane. Przewodnicząca spojrzała na nie ostro.

    – Gdzie jest Tae-hyun? Natychmiast potrzebuję informacji!

    Kobiety, nie znając odpowiedzi, stały przerażone w milczeniu, co tylko zwiększyło frustrację przewodniczącej Hwang.

    – Niewierze – syknęła oburzona. – Wszyscy jesteście bezużyteczni.

    Tymczasem Ji-hoon Park starał się opanować sytuację, nerwowo krążąc po korytarzach firmy. Wiedział, że musi szybko przygotować wszystkich na niespodziewane pojawienie się przewodniczącej. Niestety, pech chciał, że właśnie w tej chwili na nią natrafił.

    – Ji-hoon – zawołała surowym tonem. – Gdzie jest Tae-hyun? Chcę się z nim pilnie zobaczyć.

    Mężczyzna zmieszał się, nie wiedząc, co odpowiedzieć.

    – Właśnie wyszedł z firmy – skłamał po chwili wahania.

    – Dokąd? – dopytywała przewodnicząca, a jej spojrzenie było lodowate i przepełnione gniewem.

    Ji-hoon zaczął się jeszcze bardziej denerwować.

    – Nie jestem pewien, pani przewodnicząca. Powiedział tylko, że musi coś załatwić.Kobieta wpadła w szał.

    – To niewiarygodne! Jesteś jego asystentem, prowadzisz jego kalendarz i nie wiesz, gdzie jest twój szef?! Jak to możliwe?! Przecież od kilkunastu lat jesteście praktycznie nierozłączni!

    Złość w jej głosie była wyraźnie słyszalna, a wszyscy w pobliżu uciekali w popłochu do swoich biur, by przypadkiem nie narazić się na jej gniew.

    Tymczasem Tae-hyun siedział cicho w jednej z kabin łazienkowych, wstrzymując oddech i nasłuchując odgłosów z zewnątrz. Zdawał sobie sprawę, że tym razem wybrał wyjątkowo głupie rozwiązanie, ale chwilowo nie miał lepszego pomysłu. Musiał znaleźć sposób, by poradzić sobie z presją matki, ale na razie unikanie jej wydawało się najlepszą opcją.

    Nagle jego myśli przerwał dźwięk otwierających się drzwi i stukot damskich obcasów. Mężczyzna zamarł, sparaliżowany strachem.

    Znalazła mnie,— pomyślał. Ale jakim cudem?

    Ciało pokryło mu się zimnym potem, a serce zaczęło bić jeszcze szybciej. W panice wyskoczył z kabiny i wpadł prosto na młodą kobietę, która akurat znalazła się na jego drodze.

    – Co ty tutaj robisz?! To damska łazienka! – krzyknęła So-you, widząc przed sobą mężczyznę, którego wygląd wydał się jej podejrzany. Patrzyła na niego zdezorientowana, próbując sobie przypomnieć, gdzie go już widziała. Wygląda znajomo, ale skąd…? — myślała gorączkowo. Przez ułamek sekundy miała wrażenie, że skądś zna te przenikliwe oczy. To uczucie znajomości było jednak zbyt ulotne, by mogła przyporządkować mu konkretne wspomnienie.

    Znam ją? — Tae-hyun przez chwilę miał wrażenie, że gdzieś ją już widział, ale za żadne skarby nie mógł sobie przypomnieć gdzie. Szybko jednak zdał sobie sprawę, że teraz ma większy problem, na którym musi się skupić.


    Chyba przez ten cały pośpiech pomyliłem łazienki, — pomyślał.

    Próbując jakoś załagodzić tę kłopotliwą sytuację, zaczął się tłumaczyć, ale był tak zdenerwowany, że jego słowa tylko pogorszyły sprawę.

    – Przepraszam, to nieporozumienie! Ukrywam się… – mówił chaotycznie, a jego ręce drżały. – Ukrywam się przed… moją matką.

    Te słowa tylko zwiększyły konsternację dziewczyny.
    – Ukrywasz się w damskiej łazience? Jesteś zboczeńcem czy co?! – So-you nie dawała się przekonać, a jej głos stawał się coraz bardziej podniesiony. – Wyglądasz jak typowy zboczeniec! – dodała z nutką przerażenia w głosie.

    Tae-hyun spanikował.
    – Cii… Proszę, bądź cicho – błagał, przyciskając palec do ust. – Nie jestem zboczeńcem, to nieporozumienie!

    So-you nadal nie była pewna co myśleć i zaczęła krzyczeć jeszcze głośniej. W akcie desperacji

    Tae-hyun zasłonił jej usta dłonią i przycisnął jej drobne ciało do ściany łazienki.
    – Proszę, zrozum, to nie tak, jak myślisz! Ukrywam się przed moją matką!

    Przerażona So-you wykorzystała moment, gdy mężczyzna rozglądał się nerwowo po pomieszczeniu, kopnęła go w krocze i wybiegła z łazienki, zostawiając mężczyznę zgiętego w pół z bólu.

    Pech chciał, że wpadła prosto na przewodniczącą, która wciąż dawała reprymendę Ji-hoonowi.
    – Przepraszam, bardzo przepraszam, – powiedziała dziewczyna, próbując się wycofać.

    Kobieta, lekko zaskoczona sytuacją, przerwała monolog i przeszyła ją zimnym, przenikliwym spojrzeniem.
    – Kim jesteś? Nie kojarzę cię, a na tym piętrze nie powinno być nikogo, kogo nie znam.

    So-you poczuła, jak serce zaczyna bić jej szybciej.
    – Nazywam się So-you Choi – powiedziała niepewnie, starając się opanować drżenie w głosie.

     

    1 Komentarz

    Uwaga! Twój komentarz będzie niewidoczny dla innych gości i subskrybentów (z wyjątkiem odpowiedzi), w tym dla Ciebie po okresie karencji.
    1. bobi
      Jun 26, '25 at 21:23

      Super

    Uwaga